PENNY JORDAN

Sycylijski patronne


Скачать книгу

ref="#fb3_img_img_b2f689c9-06ab-5b2e-a299-fbf67c979eb4.jpg" alt="Okładka"/>

      Penny Jordan

      Sycylijski patronne

      Tłumaczenie:

       Krzysztof Puławski

      ROZDZIAŁ PIERWSZY

      – Zatem pani dziadkowie chcieli, by ich prochy spoczęły właśnie tu, na cmentarzu kościoła Santa Maria?

      Szorstki głos mężczyzny nie zdradzał żadnych uczuć, podobnie jak ukryta w cieniu twarz. Kości policzkowe okalały promyki słońca i twarz wyglądała tak, jakby wyszła spod pędzla Leonarda, zdradzając przy tym pochodzenie modela. Widziała skośną, schodzącą w dół do zaciśniętych ust linię, oliwkową cerę i dumny orli nos. Wszystko to wskazywało na mieszaninę genów, poczynając od pierwszych plemion, które najechały Sycylię. Przodkowie tego mężczyzny zawsze brali siłą to, co było im potrzebne. A teraz on zwrócił uwagę właśnie na nią.

      Zapragnęła się ukryć i cofnęła się instynktownie. But na wysokim obcasie natrafił na fragment położonego z tyłu pomnika i zachwiała się niebezpiecznie.

      – Uwaga!

      Złapał ją za rękę z taką prędkością, że aż zaparło jej dech w piersi. Zastygła niczym królik na widok sokoła, od którego zresztą pochodziło jego nazwisko – Falconari. Długie szczupłe palce zacisnęły się wokół jej nadgarstka. Poczuła jego przesycony zapachem mięty oddech, kiedy pochylił się w jej stronę.

      Nie mogła się ruszyć. Nie mogła wydobyć z siebie głosu, a nawet myśleć. Pozostały jej tylko gorące uczucia, które przetaczały się niczym lawa po jej wnętrzu. To była prawdziwa tortura. Tak, tortura... Mężczyzna trzymał ją mocno, ale... beznamiętnie. W jego oczach była tylko obojętność.

      – Proszę mnie puścić – szepnęła i zabrzmiało to jak zduszony okrzyk bezbronnej ofiary, a nie polecenie pewnej siebie, niezależnej kobiety.

      Pachniała różami i lawendą i wyglądała jak typowa Angielka. Tak nawet mówiła, dopóki jej nie dotknął, bo wtedy w jej głosie pojawiły się pełne namiętności południowe tony. To zdradzało, że jej rodzina pochodzi z Sycylii.

      – Proszę mnie puścić! – powiedziała stanowczo.

      Caesar zacisnął usta, gdyż te słowa wyzwoliły w nim serię obrazów. Wspomnienia były tak bolesne, że natychmiast usunął je z pamięci. Tyle bólu, zniszczeń i poczucia winy, z którymi musiał się mierzyć.

      Dlaczego więc chciał to zrobić? Czy nie wzbudzi to w niej tylko oburzenia i nie zwiększy jego poczucia winy?

      Nie miał wyjścia. Powinien myśleć o ważniejszych rzeczach. Jak zwykle, musiał pamiętać o rodzinie oraz o tym, do czego zobowiązywało go nazwisko. Tak naprawdę nie mieli wyboru, i to była jego wina. Tak, to wszystko była jego wina.

      Serce zabiło mu mocniej. Nie wziął wcześniej pod uwagę tego, że ta kobieta może go tak pociągać i że będzie ją otaczała aura zmysłowości. Podobnie jak Etna mogła być pokryta śniegiem i lodem, ale w jej wnętrzu przelewała się lawa. Co gorsza, nie potrafił pozostać na to obojętny.

      Dlaczego? Znał przecież wiele pięknych, zmysłowych kobiet, gotowych dzielić z nim stół i... łoże. I pozwalał na to do chwili, aż odkrył, że tego rodzaju przyjemności wywołują pustkę i potęgują tęsknotę za czymś bardziej znaczącym. Wiedział jednak, że nie zbuduje prawdziwego związku z kobietami, z którymi się spotykał.

      Uznał w końcu, że tak naprawdę nie może kochać, powinien więc pójść w ślady przodków i wypełnić obowiązek. Przecież to od niego zależała przyszłość jego poddanych.

      Już od dziecka wpajano mu, co ma robić. Nawet kiedy jako sześciolatek płakał po śmierci rodziców, powtarzano mu, jak powinien się odpowiednio zachowywać. Rodzina wysłała specjalne poselstwo na rozmowy – musiał zrozumieć, co to znaczy zająć miejsce ojca. Osoby z zewnątrz mogłyby to uznać za mało delikatne, a nawet okrutne. Robił wszystko, by zmienić te zwyczaje, ale był to długi i mozolny proces – zwłaszcza że główny członek jego rady był przeciwny nowościom. Jednak Caesar nie był już dzieckiem i zdecydował, że musi przeprowadzić zmiany w swoim księstwie.

      Zmiany. Caesar pogrążył się na moment w myślach. Czy można zmienić coś, co od lat stanowiło podstawę życia? Naprawić dawne błędy? Znaleźć sposób, by...?

      Potrząsnął głową, chcąc odpędzić tę myśl. Musiał powrócić do teraźniejszości.

      – Nie odpowiedziała pani na moje pytanie na temat dziadków – przypomniał dziewczynie.

      Louise nie spodobał się jego władczy ton, ale ucieszyła się, że znowu zaczęli rozmawiać. Wydawało się, że sytuacja między nimi wraca do normy.

      – Takie było ich życzenie – odparła.

      Chciała, żeby ta audiencja dobiegła już końca. Stanowiła zaprzeczenie wszystkiego, w co wierzyła. Miała już dość przystojnego, seksownego księcia, który mógł sobie pozwolić na arystokratyczną nonszalancję tylko dlatego, że przed wiekami to jego rodzina przekazała ziemię pod budowę miasteczka. Tak to zawsze wyglądało w tej odległej, rządzącej się niemal feudalnymi prawami części Sycylii.

      Książę był właścicielem miejscowego kościoła, wioski i otaczających ją ziem. Nosił też tytuł patronne, czyli ojca tych wszystkich, którzy tu zamieszkiwali – łącznie z żyjącymi na wyspie członkami jej rodziny. Ta rola, podobnie jak ziemie, była dziedziczna. Wiedziała od dziadków, że Caesar uczył się jej od dzieciństwa. Dziadkowie starali się nie skarżyć, ale wiele razy opowiadali o tym, jak musieli ciężko pracować w dobrach należących do rodziców stojącego przed nią i milczącego jak grób człowieka.

      Louise zadrżała i spojrzała tam, gdzie postrzępione górskie szczyty łączyły się z bezchmurnym niebem. Tam właśnie, bezpośrednio pod rozgrzanym kręgiem słońca, stała Etna. Nie lubiła grzmotów, które rodziły się w tych górach. Pamiętała, jak nagle na horyzoncie pojawiały się ciemne, budzące strach burzowe chmury, niebezpieczne jak człowiek, który właśnie wbijał w nią wzrok.

      Caesar musiał przyznać, że wcale nie jest taka, jak się spodziewał. Ani pszeniczne włosy, ani zielone oczy nie należały do typowych na Sycylii, chociaż Louise nosiła się z właściwą dla Włoszek dumą. Była średniego wzrostu i bardzo szczupła. Może nawet zbyt chuda, pomyślał, patrząc na jej wąski, lekko opalony nadgarstek. Owal twarzy i wysokie kości policzkowe przywodziły na myśl obrazy dawnych mistrzów. Była piękna i mężczyźni z pewnością często się za nią oglądali. Jednak wydawało mu się, że jej łagodność i spokój nie są w pełni naturalne.

      Zastanawiał się, co do niej czuje teraz, kiedy w końcu ma ją przed sobą. Obrócił się lekko, tak by nie widziała wyrazu jego twarzy. Czyżby bał się tego, co mogłaby z niej wyczytać? W końcu jej zawód zmuszał ją do odnajdywania w ludzkiej psychice tego, co się tam kryło. A Caesar obawiał się takiej penetracji.

      Mogła przecież rozdrapać stare rany, przypomnieć mu o poczuciu winy i żalu, które musiały ustąpić pod naporem obowiązku. A może nie chodziło tylko o poczucie winy? Może czuł też wstyd z powodu tego, co się stało? Wcale nie musiał o to siebie pytać, gdyż od ponad dwudziestu lat nosił ten podwójny ciężar. I nic nie wskazywało na to, by miało się to skończyć. Caesar próbował naprawić to, co się stało – wysłał list, ale nigdy nie otrzymał odpowiedzi. Pisał w nim, że przeprasza, że ma nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Te słowa wydawały mu się kiedyś tak ważne, tak trudno je było przenieść na papier, a teraz miał wrażenie, że brzmiały sztucznie i sucho. Nie wybaczono mu, nie puszczono w niepamięć tego, co się stało. Czegóż innego mógł się spodziewać? To, co zrobił, nie zasługiwało na rozgrzeszenie.

      Poczucie winy stanowiło ciężar, który musiał dźwigać przez całe życie. Jednak było karą, o której tylko on wiedział. Nie mógł przecież zmienić tego, co się już stało. Przypuszczał też, że nie zdołałby naprawić czy zrekompensować tej krzywdy. Zatem to spotkanie nie powiększyło jego poczucia winy, ale sprawiło, że zaczął ją odczuwać mocniej i wyraźniej, jakby to był ból o czysto fizycznym, a nie duchowym charakterze.

      Rozmawiali