Wojciech Lipoński

Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich


Скачать книгу

-line/>

      Copyright © Wojciech Lipoński, 2017

      Copyright © by Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2017

      Redaktor prowadzący: Bogumił Twardowski

      Korekta: Barbara Borszewska

      Projekt okładki: Dawid Czarczyński

      Projekt typograficzny, łamanie: Grzegorz Kalisiak

      Indeks: Dariusz Nowacki

      Mapy: Mariusz Mamet

      Zdjęcia: Wojciech Lipoński oraz archiwum Wydawnictwa Poznańskiego

      Konwersja publikacji do wersji elektronicznej: Dariusz Nowacki

      Wydanie elektroniczne 2017

      eISBN 978-83-7976-655-0

      Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o.

      ul. Fredry 8, 61-701 Poznań

      tel.: 61 853-99-10

      fax: 61 853-80-75

      [email protected]

      www.wydawnictwopoznanskie.com

      PRZEDMOWA AUTORA

      Książkę o narodzinach cywilizacji Wysp Brytyjskich wypada oczywiście rozpocząć od wyjaśnienia, co będziemy pod tym pojęciem rozumieli. Istnieją jednak dziesiątki teorii tłumaczących typy i mechanizmy rozwojowe cywilizacji. W specjalistycznych opracowaniach, a także słownikach i encyklopediach, odnaleźć można setki różnych, często sprzecznych ze sobą definicji. Samo tylko rozważenie, jaką przyjąć, a jakie odrzucić, grozi dłuższą rozprawą i to bez pewności, że przyniesie to pożądany rezultat. Różnorodność teoretycznych ujęć cywilizacji jest bowiem tyle świadectwem inwencji nauk humanistycznych, co i dowodem ich bezradności w próbach jednoznacznego określania rzeczywistości. Stąd bez szerszych uzasadnień przyjmujemy za punkt wyjścia najprostszą i najbardziej pojemną, globalną definicję cywilizacji: historycznie ukształtowane kulturowe dziedzictwo ludzkości. Z kolei za cywilizację Wysp Brytyjskich uważać będziemy ogół szeroko rozumianych zjawisk i procesów kulturowych, w tym głównie językowych, literackich, artystycznych, obyczajowych, religijnych, ekonomicznych, prawnoadministracyjnych, politycznych i militarnych, zachodzących w obrębie tego rejonu geograficznego.

      Narzuca to oczywiście podejście interdyscyplinarne, konieczne we wszelkich studiach nad cywilizacją, które w Polsce niemal nie istnieją. Najbardziej do nich zbliżone prace historyczne traktują „cywilizacyjne” ujęcie przedmiotu badań raczej jako wzmocnienie, niekiedy tylko ubarwienie wywodu niż cel sam w sobie. W przytłaczającej większości wypadków cechuje je niechęć do argumentacji innej niż tradycyjna dla historii, z jej preferencjami elementów polityczno-militarnych, gospodarczych i prawnoustrojowych. Objaśnienie procesów dziejowych z istotniejszym wykorzystaniem materii językowej, literackiej czy artystycznej jest wciąż raczej wyjątkiem niż regułą, jeśli oczywiście nie liczyć stereotypowych ogólników obwieszczających nam, że za takiego to a takiego władcy lub w takiej a takiej epoce rozkwitała poezja bądź upadała sztuka, zazwyczaj w nieodłącznym związku z rzemiosłem. Komunałów takich wystrzegać się tu będziemy jak ognia.

      Przy niedorozwoju ogólnych studiów nad cywilizacją nie zaskakuje już niemal zupełny brak w Polsce specjalistycznych prac dotyczących cywilizacji Wysp Brytyjskich. Istnieją tu zaledwie nieliczne opracowania, dotyczące czy to historii ogólnej, czy też historii literatury niektórych krajów Wysp Brytyjskich, głównie Anglii i w mniejszym stopniu Irlandii, przy dość gruntownym zaniedbaniu pozostałych: Walii, Szkocji i pomniejszych, ale z punktu widzenia dziejów tamtejszej kultury niewątpliwie istotnych, jak wyspa Man, Hebrydy czy Orkady. I choć trudno w to uwierzyć, nie istnieje w historiografii polskiej jakiegokolwiek typu (dziejopisarstwo ogólne, historia literatury, sztuki czy kultury) ani jedno obszerniejsze studium, obejmujące całość tego rejonu geokulturowego. Każe to wręcz postawić ironiczne pytanie, czy jest prawdą, że w Polsce istnieje kilkadziesiąt placówek naukowych zajmujących się rozmaitymi aspektami historii i kultury Europy Zachodniej…

      W świadomości europejskiej Wyspy Brytyjskie od najdawniejszych czasów istniały jako rejon geograficznie i kulturowo względnie jednolity, mimo wewnętrznego zróżnicowania etnicznego i związanych z tym konfliktów politycznych. Przesądzały o tym wspólne cechy, wymuszone oddziaływaniem tych samych czynników przyrodniczych, podobieństw wytwarzanych przez wielowiekowe współistnienie. Nie zmienia to faktu, że niektóre kraje celtyckie, zwłaszcza Irlandia, chętnie odrzuciłyby nawet swą nazewniczą brytyjskość ze względu na utożsamienie jej z długotrwałą dominacją Anglii i zaznane od tego kraju niesprawiedliwości.

      Resentymenty polityczne nie mogą jednak stanowić kryterium przy przeprowadzaniu jakichkolwiek podziałów cywilizacyjnych. Ani trudna historia, ani nawet brak wspólnej genealogii głównych grup etnicznych wysp nie przekreśla ich niewątpliwej, liczącej ponad piętnaście stuleci wspólnoty cywilizacyjnej. Takie podejście można zresztą wesprzeć przykładami z innych rejonów geograficznych; np. Skandynawia stanowi wysoce jednolity kompleks cywilizacyjny, mimo że niektóre z tworzących go ludów, jak fiński, wyrastają z odmiennych korzeni kulturowych i posługują się językiem zupełnie innej rodziny. Wspólnota etniczna może bowiem, lecz nie musi, decydować o tożsamości cywilizacyjnej. Istnieją inne jej determinanty i te niekiedy biorą górę. Mogą nimi być zbliżone warunki geograficzne i klimatyczne, dalej glebowe (edaficzne), wreszcie biotyczne, a więc określające typy symbiozy człowieka ze światem roślinnym i zwierzęcym. Wszystkie te elementy w swych dalekosiężnych konsekwencjach tworzą realne podobieństwa bądź nawet identyczności cywilizacyjne, niezależne od pochodzenia danego ludu, jego mowy czy pierwotnej kultury. Przejawia się to w parametrach gospodarczych, tak wytwórczości jak rolnictwa, typach wyżywienia, obyczaju, stroju, aktywności intelektualnej czy wyobraźni artystycznej. Dodać do tego należy upodobniające oddziaływanie czynników zewnętrznych, jak np. chrystianizacji i związanego z nią wpływu kultury łacińskiej. Tu wewnętrzne podziały etniczne czy geograficzne miały znaczenie drugorzędne. Ich zacieranie się obserwujemy również na przykładzie Irlandii – przypadku budzącego najwięcej kontrowersji. Już św. Patryk, patron tego kraju, nie był przecież w nim urodzony i pochodził z całą pewnością z Brytanii. Trudno doprawdy uznać takie fakty za argumenty na rzecz „niebrytyjskości” Irlandii. Ta z kolei, zanim zaczęła być podbijana przez mieszkańców Brytanii, sama dokonywała inwazji w dokładnie odwrotnym kierunku. Między VI a XI w. teren północnej Brytanii, dzisiejszej Szkocji, został poddany silnej gaelicyzacji, a więc „irlandyzacji”. Do dziś przecież język owych irlandzkich konkwistadorów określa się jako Yrisch bądź Erse. Przynieśli z nim bogatą kulturę, która stanowi składową kultur Brytanii i nikomu nie przychodzi do głowy, by szkocką gaelickość wyjmować spod pojęcia brytyjskości tylko dlatego, iż wywodzi się z tradycji jednoznacznie irlandzkiej. Ileż tu przekonujących przykładów, choćby literacki wątek Oisina, który w Szkocji przeistoczył się w Osjana. Gdzie leży granica między irlandzką genezą a późniejszym szkockim, ergo brytyjskim, charakterem tej literatury? Rzecz dotyczy zresztą nie tylko pierwiastka gaelickiego. Brytyjskiego charakteru tego, co angielskie nikt współcześnie nie neguje, mimo że historycznie to, co anglosaskie było wręcz antynomią tego, co celtyckie i co stanowiło o etnicznym charakterze Brytanii przed przybyciem Anglów czy Saksonów.

      Wspólny los wysp od najdawniejszych czasów podkreślały odpowiednie nazwy. Ich najstarsze określenie greckie – Wyspy Cynowe – nêsoi Kassiterídes nie wprowadza żadnego wewnętrznego rozróżnienia.

      Podobnie ma się rzecz z utworzoną przez Pyteasza nazwą Pretaniké, następnie zaś nêsoi Pretanides i krótko potem nêsoi Bretanikaì, co szczegółowiej omawiamy w rozdziale II. Po Grekach stosowne nazewnictwo tworzyli Rzymianie. W łacinie szybko też zaistniało określenie całości archipelagu – insulae Britannicae, z tym że legiony okupowały tylko wyspę największą. Stąd też łacińskie przymiotniki określające to, co brytyjskie – britanus, britannius czy britanicus odnosiły się najczęściej do realnie podbitego terytorium, a więc wyspy Brytanii zwanej z czasem Wielką (Magna lub Maxima). Utrwaliły się wówczas dwa równoległe pojęcia brytyjskości: „to, które dotyczy wszystkich wysp brytyjskich” oraz „to, które wiąże się z cechami Brytanii, jako największej