Małgorzata Rejmer

Błoto słodsze niż miód


Скачать книгу

ż miód" target="_blank" rel="nofollow" href="#i000000000000.jpg"/>Małgorzata RejmerBłoto słodsze niż miódGłosy komunistycznej Albanii

      Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w  internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i  koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

      Projekt okładki Agnieszka Pasierska / Pracownia Papierówka

      Projekt typograficzny Robert Oleś / d2d.pl

      Fotografia na okładce © by Nikos Economopoulos / Magnum Photos / FORUM

      Copyright © by Małgorzata Rejmer, 2018

      Copyright © for the map by d2d.pl

      Redakcja Magdalena Budzińska

      Konsultacja merytoryczna dr Rigels Halili

      Korekta d2d.pl

      Redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl

      Skład Agnieszka Frysztak / d2d.pl

      Skład wersji elektronicznej d2d.pl

      ISBN 978-83-8049-767-2

      Co to za kraj, gdzie błoto zdaje się słodsze niż miód?

Andon Zako Çajupi, Gdzieśmy się narodzili, 1902

      Kocham cię, błotnista albańska ziemio,

      Czarowna,

      Słodka jak miód,

      Gorzka jak piołun,

      Kocham cię

      Żarliwie,

      Straceńczo,

      Jak wilk kocha las,

      Jak fala kocha falę,

      Jak błoto kocha błoto!

Mitrush Kuteli, Albańskie błoto, 1944

      Pomnik Envera Hoxhy wzniesiony w Gijokastrze w 1988 roku i zburzony przez robotników w lutym 1991 roku (© by Nikos Economopoulos / Magnum Photos)

      Część pierwsza

      Dzieci dyktatora

      Był sobie raj, stworzony w najsłuszniej socjalistycznym kraju na świecie.

      Gdzie wszystko należało do wszystkich i nic nie należało do nikogo.

      Gdzie każdy umiał pisać i czytać, ale pisać można było tylko to, z czym zgadzała się władza, a czytać tylko to, co władza zatwierdziła.

      Gdzie do każdej wsi docierały prąd, autobus i propaganda, ale zwykły obywatel nie miał prawa do własnego samochodu ani do własnego zdania.

      Gdzie każdy mógł polegać na bezpłatnej opiece medycznej, ale zdarzało się, że ludzie ginęli, nie zostawiając po sobie śladu.

      Gdzie edukacja mas była priorytetem, ale co kilka lat urządzano czystki wśród elit.

      Gdzie każdy miał prawo cieszyć się z postępu i wiwatować w pochodach, ale opowiedzenie dowcipu stanowiło wyzwanie rzucane władzy i losowi. Dlatego obywatelom zalecano odczuwanie entuzjazmu i szczęścia, gdyż za narzekanie i głupie żarty, czyli agitację i propagandę, groziło od sześciu miesięcy do dziesięciu lat więzienia.

      W raju nie było jednak więzień politycznych, a jedynie „obozy reedukacji”, służące do zmiany świadomości wrogów ludu za pomocą lektur, tortur i katorżniczej pracy.

      W raju wszyscy byli równi, ale ludzi dzieliło się na lepszych i gorszych – tych z dobrą biografią, którzy wiedli żywot poczciwy, i tych ze złą, gnębionych od urodzenia. Dobrzy musieli wiązać się z dobrymi, a źli ze złymi – i cierpieć wspólnie. Dobrzy w każdej chwili mogli stać się źli. Źli z reguły pozostawali najgorsi aż do śmierci.

      Władza trzymała w rękach życie każdego obywatela i decydowała: kto pójdzie na studia, a kto do kooperatywy. Kto będzie architektem, a kto murarzem. Kto będzie człowiekiem, a kto strzępem. Komu będzie się wiodło, kto będzie wegetował, komu ukradnie się życie.

      Władza reglamentowała marzenia i przykrawała je tak, że ludzie w końcu oduczyli się marzyć.

      W 1967 roku uroczyście ogłoszono śmierć Boga, a właściwie jego wieczne nieistnienie, i co za tym idzie – bezcelowość wszystkich religii. Teraz jedyną religią miał być socjalizm i wspólna wiara w siłę nowego człowieka.

      Od 1978 roku kraj-raj nie oglądał się już na inne państwa, nikomu niczego nie zawdzięczał i od nikogo nie chciał pomocy. Nie znał inflacji, bezrobocia, kredytów ani długów. Był samowystarczalny.

      Jego granice ze wszystkich stron wyznaczał drut kolczasty. Każdy, kto próbował go pokonać, miał zostać zastrzelony bez ostrzeżenia.

      Ci, którzy żyli zgodnie z regulaminem raju, wierzyli, że są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Wprawdzie niektórzy przed zaśnięciem zastanawiali się, czym jest wolność, ale inni uważali, że nie brakuje im niczego. Władza dawała dach i jedzenie, szkołę i pracę, więc obywatele nie musieli martwić się o nic. Musieli tylko uważać na to, co mówią, robią i myślą.

      Ich kraj-raj od 1976 roku nazywał się Ludowa Socjalistyczna Republika Albanii.

      Jego jedynym słusznym Bogiem był Towarzysz Komendant Enver Hoxha.

      Co miało się stać, już się zdarzyło

      Góry przypatrują się człowiekowi, ale ich oczy są puste. Człowiek podnosi wzrok i widzi lśniące, surowe piękno. Na dnie doliny Zagoria, u stóp zboczy, jesteśmy mniejsi niż odłamki kamieni, przestrzeń zamienia nasze ciała w cienie.

      Wokół czas niszczy domy i wypacza pamięć. Wszystkiego za mało, by żyć. Ludzie starzeją się, złamani tym, co minęło, tęskniąc za tym, co się nie zdarzyło.

      Ci, którzy mają siłę i nie myślą o upokorzeniach, uciekają z Zagorii do lepszych światów. Opuszczają zmarniałe domy i zagrody otoczone kamiennym murem. Zabierają ze sobą dzieci, rosnącą nadzieję na przyszłość.

      Państwowy autobus już tu nie dociera, są tylko prywatne terenówki i obity furgon telepiący się po szutrowej drodze. Staruszkowie unoszą dłoń, by pożegnać tych, którzy zostawiają za sobą butwiejące ściany, rozpadające się płoty, zawalone dachy.

      Dzieci da się policzyć na palcach jednej ręki; niemal wszystkie szkoły w okolicy opustoszały, ale wciąż można przekroczyć ich zapadnięte progi, żeby przyjrzeć się temu, co było. W błękitnych gablotach tłoczą się trójwymiarowe modele ludzkich ciał, amperomierze i woltomierze zastygły pod warstwą kurzu, w kącie wala się plastikowy mózg. Złuszczone ściany ciągle dźwigają ciężar propagandowych tablic.

      „Być przyjacielem książki – wielki to honor”.

      Na zszarzałej stercie porzuconych dzieł Karola Marksa, Fryderyka Engelsa i Envera Hoxhy woła o uwagę czerwony album oprawiony w sztuczną skórę, który miał opowiadać przyszłym pokoleniom o chwale albańskiego socjalizmu.

      W orwellowskim roku 1984 władza oznajmiała, co następuje:

      Przez czterdzieści lat tytanicznych wysiłków Albańczycy osiągnęli gigantyczny sukces pod wodzą Partii i towarzysza Envera Hoxhy.

      Lata średniowiecza na zawsze zamknęli w muzeum i dali się poznać światu jako lud kraju całkowicie niezależnego,