Mieczysław Gorzka

Iluzja


Скачать книгу

Marcin ją nakarmił resztką suchej karmy dla szczeniaków dużych ras, którą znalazł w jednej z szafek, i nalał wody do miski. Od tego momentu nie odstępowała go na krok. Nie było wyjścia, musiał zabrać ją do schroniska. Na wieszaku przy drzwiach wisiała smycz. Kiedy Marcin ją zapinał, pies skakał ze szczęścia, potem ciągnął go po schodach, jakby na dole czekało sto kilogramów świeżo wędzonej kiełbasy.

      Komisarz Zakrzewski nigdy nie był w schronisku dla zwierząt. Kiedy zajechał na ulicę Ślazową i zatrzymał auto na parkingu przed budynkiem, usłyszał ujadanie kilkunastu psów. Tina – bo tak nazwał szczeniaka jeden z techników – też je usłyszała. Wtedy stało się coś dziwnego – posmutniała i zrobiła się apatyczna. Marcin nie miał problemów z zaprowadzeniem jej do budynku, gdzie została przebadana przez dyżurnego weterynarza, zaewidencjonowana, a jeden z wolontariuszy miał odprowadzić ją do boksu.

      Nie spodziewał się po sobie takiej reakcji. Wydawało mu się, że jako policjant z wydziału zabójstw jest twardy i nic go nie złamie. Ale Tina patrzyła takim wzrokiem… Powiedział wolontariuszce, że sam pójdzie z suczką do jej nowego domu. Kiedy szli wzdłuż ponumerowanych boksów, w których mieszkało po kilka psów, w głowie policjanta zrodziło się jedyne możliwe skojarzenie. Więzienie! Prowadził szczeniaka do więzienia. Wsadził do więzienia wielu złych ludzi, ale im się to należało. Tina była niewinna.

      Godzinę później wszedł z Tiną do swojego mieszkania przy ulicy Kossak-Szczuckiej. Miał sześciomiesięczną suczkę rasy owczarek niemiecki i musiał się nią zająć.

      Najgorszy był nienormowany czas jego pracy. Kiedy nic się nie działo, wracał do domu normalnie albo zaglądał do psa w ciągu dnia. Zazwyczaj jednak spędzał w pracy więcej niż osiem godzin. Tina nie mogła siedzieć w mieszkaniu sama przez tak długi czas. Nawet nie chodziło o to, że z nudów zjadła mu buty do biegania, ściągnęła z oparcia krzesła jego koszulę, zawlekła na swoje posłanie i jeszcze na nią nasikała albo dobrała się do chlebaka i zjadła dwie bułki i pół chleba. Suczka musiała regularnie wychodzić na spacery.

      Czasem cuda się jednak zdarzają. Któregoś wieczoru, wracając ze spaceru z Tiną, spotkał sąsiadkę. Mieszkała piętro wyżej, wprowadziła się niedawno. Zaczęli rozmawiać i okazało się, że Magda – bo tak miała na imię – pracuje w domu, uwielbia owczarki i chętnie wyjdzie czasem z Tiną na spacer.

      Jakieś dwa tygodnie później wylądowali w łóżku. To stało się tak naturalnie i gładko, że później musieli ustalić pewne zasady. Nie byli sobą zauroczeni od pierwszego wejrzenia, na swój widok nie czuli przyspieszonego bicia serca, nie planowali spędzić ze sobą reszty życia. Chodziło tylko o seks. Ona od dawna nie miała nikogo, a on czuł się samotny po rozstaniu z kobietą, która wydawała mu się dla niego stworzona.

      – Może napijesz się kawy? – zapytał z kuchni.

      – Chętnie.

      Zaczął przygotowywać kawę w starym ekspresie przelewowym, kiedy Magda stanęła za nim i objęła go ramionami.

      – Może wypijemy kawę później? – szepnęła mu do ucha.

      Przesunęła dłońmi po jego piersiach i brzuchu. Zamruczała, czując pod palcami rosnące wybrzuszenie w spodniach.

      – Muszę wziąć prysznic – powiedział.

      – Będę czekała w łóżku.

      *

      Pół godziny później odpoczywali, leżąc obok siebie na plecach. Zapomnieli o kawie. Marcin spojrzał w bok. Magda miała jeszcze przyspieszony oddech, przymknięte powieki, po skroni spłynęła jej kropla potu i zatrzymała się na uchu.

      Była kobietą, za którą nie obejrzałby się na ulicy. Miała szare włosy spięte w koński ogon, bladą twarz, wąskie usta, małe piersi, trochę za długą szyję. Jak dla niego była odrobinę za chuda i całe dziesięć lat młodsza. Czasem czuł się przy niej staro i mało atrakcyjnie. Podświadomie za wszelką cenę chciał ją zadowolić i udowodnić, że jest ciągle coś wart. Doskonale o tym wiedziała i śmiała się z niego. Powtarzała, że dla niej nie ma to żadnego znaczenia.

      Zauważył, że ona też na niego patrzy, i ocknął się z zamyślenia.

      – Dobrze ci było? – zapytała.

      – Tak.

      Otworzyła usta i nagle je zamknęła, uciekając wzrokiem w bok. Gdzieś w jego głowie zapaliła się alarmowa lampka. Przecież nic nie trwa wiecznie.

      – O co chodzi? – odezwał się.

      Usiadła na łóżku, objęła ramionami kolana i położyła na nich brodę. Nie patrzyła na niego.

      – Muszę ci coś powiedzieć – oświadczyła. – Tylko nie wiem, jak zacząć.

      – Najlepiej zacznij od końca.

      Usłyszał zupełnie coś innego, niż się spodziewał.

      – Okłamałam cię, Marcin. Tak naprawdę od kilku lat mam chłopaka.

      – No i? – zapytał po chwili milczenia.

      – Ma na imię Patryk. Od pięciu lat pracuje w Citi w Londynie. Rzadko się widujemy, bo praca zupełnie go pochłania. To za jego pieniądze kupiliśmy mieszkanie, w którym teraz mieszkam. Kocham go, on kocha mnie i planujemy być razem i mieć co najmniej trójkę dzieci.

      Zapadło pełne napięcia milczenie. Zakrzewski próbował przetrawić w głowie konsekwencje jej słów. Nie był z Magdą specjalnie związany emocjonalnie, ale i tak poczuł się nieprzyjemnie. Nie wiedział, czy to było rozczarowanie, czy może zupełnie inne uczucie.

      – Jesteś na mnie zły?

      – Tak.

      – To nie jest twoja wina – rzuciła, nie patrząc na niego.

      Usiadł na brzegu łóżka plecami do niej. Leżąca przy łóżku Tina podniosła głowę i popatrzyła na niego badawczo. Uspokajająco poklepał ją po łbie. Spojrzał przez okno na pusty kwadratowy plac otoczony blokami. Przecinającą go przez środek ścieżką jechał kilkuletni chłopiec na czterokołowym rowerze.

      Poczuł jej gorącą dłoń na plecach i odsunął się.

      – Marcin…

      – Posłuchaj – przerwał jej. – Jestem na ciebie zły. Gdybyś mi powiedziała, że masz chłopaka, nasza znajomość nigdy by się tak nie potoczyła. Może i jestem skrzywionym psychicznie przez pracę, odpornym na ludzkie uczucia sukinsynem, ale mam w sobie jeszcze na tyle przyzwoitości, żeby nie przyprawiać rogów facetowi, którego nawet nie widziałem na oczy.

      – Tak jest chyba prościej.

      Spojrzał na nią przez ramię.

      – Jesteś cyniczna.

      Roześmiała się głośno.

      – Patryk wie, że z tobą sypiam.

      – Słucham?! – wykrzyknął, robiąc wielkie oczy.

      – Od razu mu o nas powiedziałam. Nie ma nic przeciwko naszym spotkaniom. Powiedział, że chętnie cię pozna. Twierdzi, że skoro mi się spodobałeś, musisz być fajnym facetem.

      Patrzył na nią, sprawdzając, czy mówi poważnie. Jako policjant z wieloletnim doświadczeniem potrafił szybko ocenić, czy ktoś mówi prawdę, kłamie lub tylko w części mija się z prawdą. Od razu poznał, że Magda mówi prawdę.

      – Słuchaj, mamy z Patrykiem inne podejście do spraw seksu. Przecież to tylko fizyczność. Tak jak teraz między nami – żadnych głębszych uczuć, tylko seks. To nie zdrada.

      Chłopiec na rowerze chciał zbyt gwałtownie zawrócić i jego rowerek mimo dodatkowych kółek się przewrócił, a on zaniósł się płaczem. Matka podbiegła i wzięła go na ręce.

      – Co