Steven Kotler

Przyszłość jest bliżej, niż nam się wydaje


Скачать книгу

osiągnie wystarczającą dojrzałość. To, co już wiemy, wygląda jednak bardzo obiecująco. Ponieważ chemia i fizyka bazują na procesach kwantowych, technologia obliczeniowa oparta na kubitach da początek czemuś, co Simon Benjamin z Uniwersytetu Oksfordzkiego nazwał „złotym wiekiem odkryć w obszarze nowych materiałów, nowych substancji chemicznych i nowych leków”. Wzmocni ona ponadto sztuczną inteligencję, nada nowe oblicze cyberbezpieczeństwu i pozwoli nam na prowadzenie symulacji niebywale złożonych systemów.

      W jaki sposób komputery kwantowe pomogą nam na przykład przy opracowywaniu nowych leków?

      Chad Rigetii wyjaśnił to następująco: „[Technologia] całkowicie zmienia ekonomikę prac badawczo-rozwojowych. Powiedzmy, że ktoś próbuje opracować nowy lek na raka. Zamiast budować laboratorium eksperymentalne dużej skali, w którym w próbówkach będzie się badać właściwości setek tysięcy związków chemicznych, sporą część tych badań będzie można przeprowadzić za pomocą komputera”. Mówiąc inaczej, dystans pomiędzy świetnym pomysłem a nowym lekiem dostępnym w aptekach znacznie się skróci.

      Co istotne, wszyscy mogą wziąć w tym udział. Komputery kwantowe są już dzisiaj dostępne dla szerokiego grona użytkowników. Wystarczy wejść na stronę Rigetti Computing (pod adresem www.rigetti.com) i pobrać Forest – opracowany przez firmę zestaw narzędzi kwantowych. Zapewnia on przyjazny dla użytkowników interfejs do kwantowego świata. Za jego pomocą niemal każdy człowiek jest w stanie napisać program, który będzie można uruchomić na należącym do firmy Rigetti komputerze z 32 kubitami. Napisano już i uruchomiono ponad 120 milionów takich programów.

      Opracowanie łatwego w użyciu interfejsu pozwalającego na korzystanie z komputerów kwantowych stanowi punkt zwrotny o kluczowym znaczeniu. Być może nawet najważniejszy punkt zwrotny, ale to wymaga kilku dodatkowych wyjaśnień.

      W książce Śmiało! opisaliśmy „Sześć D wykładniczych technologii”, czyli kolejne etapy cyklu wzrostu tych technologii – digitalizację, decepcję, dysrupcję, demonetyzację, dematerializację i demokratyzację. Każdy z nich stanowi istotną fazę w procesie rozwoju wykładniczych technologii – prowadzi do gwałtownych wstrząsów i tworzy ogromne możliwości. Zrozumienie, na czym polegają poszczególne etapy, będzie nieodzowne do zrozumienia ewolucji komputerów kwantowych (i innych technologii, o których będziemy tu mówić), warto zatem poświęcić chwilę na ich przypomnienie.

      Digitalizacja

      Z chwilą kiedy technologia staje się cyfrowa, co oznacza, że można ją zapisać za pomocą zer i jedynek kodu dwójkowego, korzysta z dobrodziejstwa prawa Moore’a i zaczyna pędzić w tempie wykładniczym. Niedługo, kiedy technologia stanie się kwantowa, spożytkuje prawo Rose’a i przyspieszy jeszcze bardziej.

      Decepcja

      Wykładnicze technologie zazwyczaj robią sporo szumu podczas swojej premiery. Ponieważ ich rozwój na początku przebiega raczej wolno (kiedy przedstawi się go na wykresie, kilka pierwszych podwojeń wypada znacznie poniżej 1), przez długi czas nie są one w stanie spełnić wygórowanych oczekiwań. Pomyślmy o pierwszym okresie istnienia bitcoinów. Wówczas większość ludzi była przekonana, że kryptowaluty to nowa zabawka dla supergeeków albo dobry sposób na kupienie narkotyków przez internet. Dzisiaj zmieniają one oblicze rynków finansowych. To doskonały przykład fazy decepcyjnej.

      Dysrupcja

      Obserwujemy ją, kiedy szybko rozwijające się technologie zaczynają realnie oddziaływać na świat, kiedy dokonują rewolucyjnych zmian istniejących produktów, usług, rynków i branż. Przykładem może być technologia druku 3D – jedna wykładnicza technologia, która zagraża całemu przemysłowi wytwórczemu wartemu 10 bilionów dolarów.

      Demonetyzacja

      W obszarach, w których produkt lub usługa kiedyś wiązały się z kosztami, dzisiaj pieniądze nie są już brane pod uwagę. Wykonywanie zdjęć było niegdyś drogie. Robiło się ich niewiele, ponieważ koszty zakupu filmów i ich wywołania były wysokie. Z chwilą kiedy zdjęcia stały się cyfrowe, wszystkie te koszty zniknęły. Dzisiaj robimy zdjęcia, nawet się nad tym nie zastanawiając, a prawdziwą trudnością jest konieczność dokonania wyboru z nadmiaru opcji.

      Dematerializacja

      Raz to widzisz, raz nie widzisz. Teraz znikają same produkty. Aparaty fotograficzne, zestawy stereo, konsole gier wideo, odbiorniki telewizyjne, urządzenia GPS, kalkulatory, papier, swatanie, jakie znaliśmy do tej pory, i tak dalej. Te niegdyś funkcjonujące niezależnie produkty są dzisiaj standardowym wyposażeniem każdego smartfona. Wikipedia zdematerializowała encyklopedię, iTunes zdematerializowało sklep muzyczny. I tak dalej.

      Demokratyzacja

      Proces, który zachodzi, kiedy wykładnicze technologie zyskują skalę i zdobywają popularność. Telefony komórkowe były kiedyś urządzeniami wielkości cegły dostępnymi jedynie dla nielicznych najbogatszych. Dzisiaj mają je niemal wszyscy i niemal cały świat pozostaje pod wpływem tej technologii.

      Jak się to odnosi do technologii komputera kwantowego? W świetle zarysowanego tutaj cyklu rozwojowego wprowadzenie łatwego w użyciu interfejsu sytuuje się pomiędzy fazą deceptywną i dysruptywną. Przypomnijmy tutaj rozwój internetu. W 1993 roku Marc Andreessen opracował przeglądarkę Mosaic – pierwszy łatwy w użyciu interfejs dla internetu (z której powstał później Netscape). Zanim się pojawiła, w internecie było dostępnych 26 stron. Kilka lat później było ich już setki tysięcy, po kolejnych kilku latach – miliony. Na tym polega prawdziwa moc przyjaznego użytkownikom interfejsu – demokratyzuje on technologię. Dzięki temu, że pozwala włączyć się do gry ludziom, którzy nie są ekspertami, umożliwia technologii osiągnięcie efektu skali. Szybkie osiągnięcie. Zatem 1,5 miliona programów, które zostały uruchomione w środowisku Forest autorstwa firmy Rigetti – łatwym interfejsie do świata komputerów kwantowych – nie pozostawia wątpliwości, że gruntowna zmiana jest tuż, tuż.

      Sztuczna inteligencja

      W 2014 roku Microsoft wprowadził na chiński rynek chatbota o imieniu Xiaoice, którego misją miał być swego rodzaju test. W przeciwieństwie do większości osobistych aplikacji sztucznej inteligencji, które są projektowane z myślą przede wszystkim o sprawnej realizacji zadań, Xiaoice została zoptymalizowana pod kątem jak największej przyjazności. Zrezygnowano z priorytetu szybkiej realizacji zadań, określając, że celem jej działania ma być podtrzymanie dialogu. Zaprojektowano ją jednak tak, by reagowała jak siedemnastoletnia dziewczyna, więc jej odpowiedzi nie zawsze są uprzejme.

      Cechuje ją sarkazm, jest ironiczna, lubi zaskakiwać? Tak, właśnie tak się zachowuje. Podajmy przykład. Xiaoice została skonstruowana z sieci neuronowych – technologii, o której za chwilę powiemy więcej. Jednak kiedy zapyta się ją, czy rozumie, jak te sieci działają, odpowiada: „No pewnie. To wszystko dzięki magnesom”.

      Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, jak bardzo ludzie lubią rozmawiać z Xiaoice. Od swojego debiutu przeprowadziła ona ponad 30 miliardów konwersacji z ponad 100 milionami osób. Przeciętny rozmówca ucina sobie z nią pogawędkę około 60 razy w miesiącu, a liczba zarejestrowanych użytkowników przekroczyła 20 milionów.

      O czym sztuczna inteligencja rozmawia z ludźmi? Misją Xiaoice jest budowanie emocjonalnych więzi, dlatego zazwyczaj wspiera ona swoich rozmówców radami. Często są one niezwykle roztropne. Kiedyś na przykład wypowiedziane przez człowieka: „Sądzę, że moja dziewczyna jest na mnie wściekła”, spotkało się z odpowiedzią: „Czy nie jest tak, że więcej uwagi poświęcasz temu, co dzieli, niż temu, co łączy?”.

      W efekcie najwięcej rozmów z Xiaoice odbywa