Steven Kotler

Przyszłość jest bliżej, niż nam się wydaje


Скачать книгу

miejsc pracy na każde, które wcześniej zlikwidował.

      W tej dekadzie będziemy obserwować pojawianie się podobnych możliwości w dziesiątkach branż. W efekcie, jeśli przyjmiemy internet jako miarę porównawczą, jest możliwe, że w ciągu następnych 10 lat wytworzymy więcej bogactwa niż w całym ubiegłym stuleciu. Przedsiębiorcom – w tym, na szczęście, także tym, którzy cechują się wrażliwością społeczną i ekologiczną – nigdy nie powodziło się równie dobrze. Czas potrzebny na zdobycie kapitału zalążkowego skurczył się z lat do minut. Doprowadzenie do powstania jednorożca, czyli okres, jaki musi upłynąć od momentu, w którym mówimy: „Mam świetny pomysł” do chwili, kiedy wreszcie stwierdzamy: „Prowadzę firmę wartą miliard dolarów”, zajmowało kiedyś 2 dekady. Dzisiaj, w niektórych przypadkach, wystarcza na to niecały rok.

      Niestety organizacje o ugruntowanej pozycji będą miały spore problemy z tym, żeby nadążyć za tymi zmianami. Nasze największe firmy i agendy rządowe zostały zaprojektowane w innej epoce. Ich celem były bezpieczeństwo i stabilność. To wizjonerskie organizacje, które zbudowano po to, jak to się mówi, żeby trwały przez długi czas i osiągały sukcesy. Nie są one jednak w stanie oprzeć się nagłym i gruntownym zmianom. To dlatego, jak twierdzi Richard Foster z Uniwersytetu Yale, 40 procent firm, które dzisiaj znajdują się na liście Fortune 500, w ciągu 10 lat przestanie istnieć. Zastąpią je w większości nowe podmioty, o których nikt jeszcze nie słyszał.

      Podobny los czeka nasze instytucje. System edukacji to wynalazek pochodzący z XVIII wieku, zaprojektowany w taki sposób, by hurtowo obrabiać dzieci i przygotowywać je do produktywnego życia polegającego na pracy w fabrykach. Nasz świat tak jednak już nie wygląda. To dlatego ten system nie jest w stanie spełnić naszych dzisiejszych oczekiwań – i nie jest jedyną instytucją na cenzurowanym.

      Dlaczego tak wysoki jest odsetek rozwodów? Jedną z przyczyn jest to, że instytucja małżeństwa powstała ponad 4 tysiące lat temu, kiedy słodkie jarzmo nakładano nastolatkom, a uwalniała ich z niego śmierć przed osiągnięciem 40 lat. Małżeństwo zostało zatem zaprojektowane jako zobowiązanie, które nie będzie trwało dłużej niż 20 lat. Jednak postępy medycyny i stale rosnąca długość życia powodują, że dzisiaj oznacza ono pół wieku bycia razem – a to rzuca zupełnie nowe światło na tradycyjne „póki śmierć nas nie rozłączy”.

      Rzecz w tym, że zdolność dostrzegania tego, co kryje się tam, gdzie dotrzemy dopiero jutro, i bycie wystarczająco elastycznym, by adaptować się do nadchodzących zmian, nigdy nie były ważniejsze. I właśnie o tym, w podziale na 3 części, będziemy mówili w naszej książce.

      W części pierwszej omówimy 9 technologii, które rozwijają się teraz wykładniczo, sprawdzimy, w jakim miejscu dzisiaj się znajdują i dokąd będą zmierzać w przyszłości. Przyglądniemy się również siłom pobocznym – nazwijmy je technologiczną falą uderzeniową – i przekonamy się, jak dodatkowo przyspieszają tempo zmian w świecie i rozszerzają skalę swojego odziaływania.

      W części drugiej skupimy się na 8 branżach i na ich przykładzie zobaczymy, jak konwergencja technologii przekształca nasz świat. Przedstawimy w niej strategiczny plan na jutro, sięgający od przyszłości edukacji i rozrywki po transformację opieki zdrowotnej i biznesu, mapę najważniejszych zmian, przed którymi stanie społeczeństwo, i praktyczny poradnik dla wszystkich, którzy chcieliby wznieść się na tej fali.

      W części trzeciej przyjmiemy szerszą perspektywę i przeanalizujemy szereg czynników środowiskowych, ekonomicznych i egzystencjalnych, które mogą stanowić zagrożenie dla postępu, który mamy zrobić. Następnie popatrzymy znacznie szerzej, z perspektywy nie najbliższej dekady, a całego stulecia, i skupimy się na 5 wielkich migracjach – relokacjach wywołanych sytuacją gospodarczą, wstrząsach spowodowanych przez zmiany klimatyczne, eksploracji światów wirtualnych, kolonizacji przestrzeni kosmicznej i wspólnych działaniach w ramach umysłu grupowego – które będą bawić się w kotka i myszkę z, no cóż, niemal wszystkim.

      Ale zanim to wszystko zrobimy, jeszcze raz przypomnimy słowa Steve’a Jobsa, który lubił powtarzać: „Zaraz, zaraz… Jest jeszcze coś”.

      Awatary

      Jest rok 2028 i właśnie jesz śniadanie w swoim domu w Cleveland w stanie Ohio. Wstajesz od stołu, całujesz na pożegnanie dzieci i kierujesz się w stronę drzwi. Dzisiaj masz spotkanie w Nowym Jorku, w samym centrum. Twoja osobista sztuczna inteligencja zna twój kalendarz i już wcześniej zarezerwowała autonomicznego Ubera. Kiedy wychodzisz z domu, samojezdny pojazd parkuje na twoim podjeździe.

      Ile czasu minęło? Mniej niż 10 sekund.

      Masz czujnik snu, więc twoja sztuczna inteligencja wie również to, że ostatniej nocy prawie nie zmrużyłeś oka i że właśnie nadarza się świetna okazja, żeby uciąć sobie drzemkę. Twój Uber może to zapewnić – będzie miał horyzontalnie rozłożone tylne siedzenie i świeżą pościel.

      Samochód pełniący równocześnie funkcję łóżka zabierze cię do lokalnej stacji Hyperloop, gdzie twoja świeżo wypoczęta osoba zostanie przeniesiona do kapsuły dużych prędkości i pomknie do centrum miasta. Z dachu drapacza chmur w Cleveland Uber Elevate poleci z tobą na jedno z lądowisk na Manhattanie. Windą zjedziesz na sam dół, gdzie następny autonomiczny Uber będzie czekał, żeby zabrać cię na spotkanie na Wall Street. Całkowity czas podróży, od drzwi do drzwi, wyniesie 59 minut.

      Pożyczając techniczny termin z telekomunikacji, moglibyśmy powiedzieć, że to przyszła technologia „pakietowej komutacji ludzi”, w której określa się swój priorytet – prędkość, wygodę lub koszt – wybiera punkt początkowy i końcowy, a resztą zajmuje się system. Bez marudzenia, ze 100-procentową dokładnością i stałym dostępem do opcji bezpieczeństwa.

      Zaraz, zaraz… Jest jeszcze coś.

      Choć technologie, o których tu mówiliśmy, zdziesiątkują tradycyjną branżę transportową, na horyzoncie pojawia się coś, co zakwestionuje samą istotę podróży. Przypuśćmy, że aby dostać się z punktu A do punktu B nie musielibyśmy fizycznie się poruszać. Przypuśćmy, że moglibyśmy zacytować Kapitana Kirka i po prostu powiedzieć: „Teleportuj mnie, Scotty”.

      Jest to możliwe, wprawdzie nie w taki sam sposób, jak w transporterze znanym ze Star Treka, ale jest – dzięki awatarom.

      Awatar to nasze drugie ja, występujące najczęściej w jednym z dwu rodzajów. Wersja cyfrowa liczy sobie już kilka dekad. Swój początek wzięła w branży gier wideo, a została spopularyzowana przez wirtualne światy, np. Second Life i bestsellery, które stały się filmowymi przebojami, jak Player One. Hełm VR może teleportować nasze oczy i uszy w inne miejsce, a zestaw czujników dotykowych może przenieść tam nasz zmysł dotyku. I nagle znajdujemy się wewnątrz awatara wewnątrz wirtualnego świata. Kiedy poruszamy się w świecie rzeczywistym, nasz awatar powtarza te ruchy w świecie wirtualnym. Jeśli skorzystamy z tej technologii, żeby wygłosić prezentację, będziemy w stanie to zrobić, nie rezygnując z wygody przebywania we własnym domu i unikając drogi na lotnisko, długiego lotu i jazdy do centrum kongresowego.

      Drugim rodzajem awatarów są roboty. Wyobraźmy sobie, że możemy dowolnie dysponować humanoidalnym robotem. Być może w odległym od domu mieście wynajęliśmy robota na minuty – korzystając z pośrednictwa czegoś podobnego do firmy współdzielonych przejazdów – lub mamy kilka wolnych robotycznych awatarów rozlokowanych w różnych miejscach. Teraz wystarczy założyć gogle VR oraz dotykowy kostium i już możemy teleportować nasze zmysły do tego robota. Możemy dzięki temu przebywać w jakimś miejscu, witać się z innymi ludźmi, podejmować różnorakie działania – a żeby to zrobić, nie musimy wychodzić z domu.

      Jak większość technologii