Tytuł oryginału: The Gallery of the Dead
Copyright © Chris Carter, 2018
Copyright © 2019 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga
Copyright © 2019 for the Polish translation by Mikołaj Kluza
(under exclusive license to Wydawnictwo Sonia Draga)
Projekt graficzny okładki: Marcin Słociński / Szara Sowa
Redakcja: Małgorzata Najder
Korekta: Marta Chmarzyńska, Iwona Wyrwisz
ISBN: 978-83-8110-896-6
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.
ul. Fitelberga 1, 40-588 Katowice
tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28
e-mail: [email protected]
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga
E-wydanie 2019
Skład wersji elektronicznej:
Tę książkę dedykuję wszystkim moim czytelnikom za niesamowite wsparcie, które okazują mi przez tak wiele już lat.
Dziękuję Wam z całego serca.
Jeden
Linda Parker weszła do swojego dwupokojowego domu w Silver Lake w Los Angeles, zamknęła drzwi i ciężko westchnęła. To był długi i męczący dzień. Pięć sesji zdjęciowych w pięciu różnych studiach rozsianych po całym mieście. Sama praca nie była wcale taka męcząca. Kochała modeling i miała to szczęście, że mogła zajmować się nim zawodowo. Jednak jeżdżenie po mieście takim jak Los Angeles, gdzie ruch w najlepszym razie był powolny, potrafiło wykończyć i wyprowadzić z równowagi nawet najspokojniejszą osobę pod słońcem.
Linda wyszła z domu około 7.30, zaś kiedy parkowała czerwonego volkswagena new beetle na swoim podjeździe, zegarek na desce rozdzielczej wskazywał godzinę 22.14. Czuła się strasznie zmęczona i głodna, jednak co innego miało pierwszeństwo:
– Wino – powiedziała na głos, zapaliwszy światło w salonie, a następnie zdjęła buty. – Teraz potrzebny mi duży kieliszek wina.
Modelka dzieliła swój parterowy dom o białym froncie z Panem Boingo: czarno-białym kotem, którego wzięła z ulicy jedenaście lat temu. Z powodu swojego podeszłego wieku Pan Boingo rzadko wychodził na dwór. Bieganie po podwórku i atakowanie ptaków, których nie miał szans złapać, już dawno straciło swój urok. Obecnie spędzał dnie, śpiąc lub leżąc na parapecie i wpatrując się bezmyślnie w pustą ulicę za oknem.
Kiedy zapaliło się światło, kocur – drzemiący od trzech godzin na swoim ulubionym fotelu – wstał, przeciągnął się, a potem długo i bez skrępowania ziewał.
Linda się uśmiechnęła.
– Witaj, Panie Boingo. Jak minął ci dzień? Pracowicie?
Kot ucieszył się na widok swojej pani i zeskoczył na ziemię, po czym powoli do niej podszedł.
– Jesteś głodny, mój mały kolego? – zapytała, a następnie schyliła się i wzięła go na ręce.
Pan Boingo wtulił się w nią, a ona dała mu buziaka.
– Zjadłeś wszystko?
Wiedziała, że może późno wrócić, zostawiła mu więc porcję, która powinna wystarczyć na cały dzień. A przynajmniej tak myślała. Zrobiła krok w prawo i zerknęła na miski z karmą i wodą stojące w kącie. Obie były pełne.
– Wcale nie jesteś głodny, prawda?
Boingo zamruczał i dwukrotnie zamrugał zaspanymi oczami.
– Nie, nie jestem – odparła Linda piskliwym głosikiem, zupełnie jak z kreskówki. – Po prostu chcę się poprzytulać, bo tęskniłem za mamusią.
Zaczęła go delikatnie drapać po karku i pod brodą.
– Lubisz to, prawda?
Znowu dała mu buziaka.
Trzymając kota na rękach, weszła do kuchni, wyciągnęła kieliszek ze zmywarki, a następnie nalała do niego solidną porcję południowoafrykańskiego pinotage’a z otwartej już butelki. Odłożyła pupila na podłogę, a potem się napiła.
– Oooch! – westchnęła na głos, kiedy jej ciało zaczęło się odprężać pod wpływem trunku. – Niebo w płynie.
Linda otworzyła lodówkę i wyciągnęła z niej kolację: małą miskę sałatki. O wiele bardziej wolałaby zjeść podwójnego cheeseburgera z frytkami albo dużą, pikantną pizzę pepperoni, ale to oznaczałoby złamanie zasad niskokalorycznej diety, a na takie ekscesy pozwalała sobie rzadko, wyłącznie w formie nagrody. Niestety to nie był czas na nagrodę.
Upiła drugi łyk wina, zabrała sałatkę, kieliszek i wyszła z kuchni.
Pan Boingo podążał za nią.
Modelka usiadła przy stole w salonie i włączyła laptopa. Kiedy się uruchamiał, sięgnęła do torebki po tubkę kremu nawilżającego. Powoli wsmarowała sporą ilość w dłonie, po czym powtórzyła ten zabieg na stopach.
Kot obserwował ją z podłogi, nieporuszony.
Przez kolejne pół godziny Linda odpowiadała na e-maile i dodawała nowe wpisy do kalendarza. Kiedy miała to już za sobą, wyłączyła aplikację pocztową i zalogowała się do Facebooka. Czekały na nią trzydzieści dwa zaproszenia do znajomych, trzydzieści dziewięć nowych wiadomości i dziewięćdziesiąt sześć powiadomień. Zerknęła na zegar ścienny – wskazywał godzinę 22.51. Gdy zaczęła się zastanawiać, czy ma ochotę zajmować się teraz swoim profilem, Pan Boingo wskoczył jej na kolana.
– No witaj. Chcesz się jeszcze poprzytulać, co?
– Oczywiście, że chcę. Zostałem sam na cały dzień. Zła mamusia – odpowiedziała sama sobie, ponownie używając głosu rodem z kreskówki.
Linda znowu zaczęła drapać swojego pupila pod brodą, gdy nagle przypomniało jej się coś, co od kilku dni planowała zrobić.
– Mam pomysł – oznajmiła, patrząc kotu prosto w malutkie oczka. – Zrobimy sobie zdjęcie z zamianą twarzy, co ty na to?
Maria – jej najlepsza przyjaciółka – zamieściła parę dni temu na Instagramie zdjęcie wykonane przy użyciu aplikacji Face Swap, na którym znajdowali się ona i jej uroczy bichon frise. Piesek ma wrodzoną wadę dolnej szczęki, przez co bez przerwy wystaje mu język. Żeby było śmieszniej, Maria również wystawiła swój do obiektywu. Mieszanka puchatego białego futra, rozjaśnionych blond włosów, wystawionych języków i nienagannego makijażu sprawiła, że fotka była przezabawna.