Jane Harper

Stracony


Скачать книгу

-510b-a81f-a5dd2f6ae629">

      Spis treści

      Okładka

      Strona tytułowa

      Strona redakcyjna

      Prolog

      Rozdział 1

      Rozdział 2

      Rozdział 3

      Rozdział 4

      Rozdział 5

      Rozdział 6

      Rozdział 7

      Rozdział 8

      Rozdział 9

      Rozdział 10

      Rozdział 11

      Rozdział 12

      Rozdział 13

      Rozdział 14

      Rozdział 15

      Rozdział 16

      Rozdział 17

      Rozdział 18

      Rozdział 19

      Rozdział 20

      Rozdział 21

      Rozdział 22

      Rozdział 23

      Rozdział 24

      Rozdział 25

      Rozdział 26

      Rozdział 27

      Rozdział 28

      Rozdział 29

      Rozdział 30

      Rozdział 31

      Rozdział 32

      Rozdział 33

      Rozdział 34

      Rozdział 35

      Rozdział 36

      Rozdział 37

      Rozdział 38

      Rozdział 39

      Tytuł oryginału: The Lost Man

      Redakcja językowa: Ewa Kaniowska

      Projekt okładki: © Madacin Creative

      Adaptacja okładki: Magdalena Zawadzka

      Zdjęcia na okładce: Benoit Balanca // Getty Images, Chattranusorn09 // Shutterstock

      Korekta: Adam Osiński, Beata Wójcik

      Copyright © Jane Harper 2018

      Copyright for the Polish edition © by Wydawnictwo Czarna Owca, 2020

      Copyright for the Polish translation © Magdalena Nowak, 2020

      Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark).

      Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku.

      Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione.

      Wydanie I

      ISBN 978-83-8143-187-3

      nwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer.

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      This ebook was bought on LitRes

      Z wysoka i z daleka ślady w kurzawie układały się w ciasny okrąg. Jego zarys daleki był jednak od ideału: raz odznaczał się mocniej, raz słabiej, a chwilami zupełnie zanikał. Wnętrze też nie było zupełnie nietknięte.

      W środku znajdowała się płyta nagrobna, którą niezliczone ataki piasku, wiatru i słońca wypolerowały na gładź. Stała jednak zupełnie prosto, wysoka na metr. Skierowana na zachód, w stronę pustyni, co było niespotykane w tych stronach. Nikt nie kierował się na zachód z własnej woli.

      Imię i nazwisko człowieka, który pod nią spoczywał, dawno przepadło w mrokach dziejów i miejscowi – których było wszystkich sześćdziesięciu czterech, nie licząc stu tysięcy sztuk bydła – nazywali to miejsce po prostu grobem pastucha. W tej okolicy nigdy nie było cmentarza, pastuch został pochowany tam, gdzie spotkała go śmierć, i od ponad wieku nie przybyło mu nikogo do towarzystwa.

      Jeśliby przesunąć dłonią po wytartej powierzchni kamienia, można by wyczuć cyfry układające się w częściową datę. Jeden, osiem, dziewięć – tysiąc osiemset dziewięćdziesiąty któryś. Tylko dwa słowa nadal dało się odczytać. Znajdowały się niżej na płycie, mniej narażone na działanie żywiołów. A może po prostu zostały mocniej wyryte: przekaz ważniejszy niż sam człowiek.

      który zbłądził

      Mijały miesiące, a nawet lata, kiedy nikt tamtędy nie przechodził, nie próbował odczytać wytartego napisu, mrużąc oczy w promieniach zachodzącego słońca. Nawet bydło nie zatrzymywało się w tym miejscu. Przez jedenaście miesięcy w roku ziemia, na której stał nagrobek, była sypka i piaszczysta, a przez pozostały miesiąc zalana przez mętne wody powodzi. Krowy wolały iść na północ, gdzie miały co skubać, a drzewa dawały cień.

      W pobliżu nagrobka