Jane Robins

Białe ciała


Скачать книгу

mam odpowiedzieć, kiedy mówi: „Dobra…” – i przy wtórze brzęczyka wpuszcza mnie do środka.

      Gdy na szczycie schodów skręcam za róg, widzę, że w otwartych drzwiach mieszkania stoi Felix, ubrany swobodnie w szary T-shirt i ciemne dżinsy, ale i tak elegancki i opanowany – jak ci schludni Amerykanie, którzy mają do powiedzenia jakieś mądrości. Wita mnie, błyskając nieskazitelnymi zębami, i szybko ściska – w sposób, który normalnie określiłabym jako ciepły i życzliwy.

      – Wchodź… Co tam, Callie? Skąd ta miła niespodzianka?

      – Och, przyniosłam Tildzie książkę do przeczytania. – Grzebię w torebce, szukając powieści, którą wzięłam jako przykrywkę. – American Psycho – wyjaśniam.

      Wybucha śmiechem. Wręcz się zanosi.

      – Co za wybór! – zauważa dobrodusznie, gdy tymczasem ja od razu oceniam jego zachowanie. Powiedziałabym, że jest autentycznie odprężony; przypuszczałam, że zareaguje co najmniej podejrzliwie albo niechętnie.

      – Żartowałam… mam dla niej to. – Śmieję się razem z nim i pokazuję Artystę, skandynawski thriller, który właśnie czytam.

      – Gdzie Tilda? – Wydaje mi się dziwne, że wcisnęła guzik domofonu, abym mogła wejść, a teraz mnie nie wita.

      – Bierze prysznic – odpowiada Felix, zerkając na zamknięte drzwi łazienki. – To nie zajmie jej długo, jestem pewny… Napijesz się czegoś? Może kieliszek wina? Dotrzymam ci towarzystwa.

      – Dobrze.

      Patrzę, jak otwiera szafkę kuchenną, i widzę, że przypadkową zbieraninę, jaką stanowiło szkło Tildy, zastąpiły cztery gustowne kieliszki na strzelistych nóżkach, stojące w szeregu niczym maleńkie baleriny, które pozują z nogami do góry. Ale to nie porządek mnie przeraża, tylko fakt, że są zaledwie cztery. Najwyraźniej Felix nie zamierza urządzać w tym mieszkaniu żadnych spotkań towarzyskich.

      Siadamy obok siebie. Felix czuje się swobodnie, opiera dużą stopę na kolanie, kładzie ramię na oparciu kanapy, a ja siedzę sztywno w rogu, wyprostowana, z kieliszkiem wina, drżącym lekko, w dłoni. Chwila ciszy oznacza, że nie mam wyboru; dopóki Tilda nie wyjdzie, będę musiała prowadzić uprzejmą konwersację – nie chcę pod nieobecność siostry go prowokować.

      – Masz dużo pracy?

      – Straszliwie. – odpowiada, bardziej rozbawiony niż zestresowany. – A ty?

      – No wiesz… W księgarni nigdy nie ma dużo roboty. Moja szefowa w zeszłym tygodniu niechcący oblała kawą klienta. Innych stresów raczej nie mamy.

      Z sypialni, czy raczej przylegającej do niej łazienki, dochodzą odgłosy krzątaniny, więc zerkam nad oparciem kanapy, żeby sprawdzić, czy idzie Tilda. Ale nie.

      – Co twoja ekipa remontowa ma zamiar zrobić w tym mieszkaniu? – pytam trochę sztucznie i z nadmierną powagą, uświadamiając sobie, że zmieniłam ton rozmowy.

      – Trochę je unowocześni. Wprowadzi nową kolorystykę, zmieni meble. To ładne mieszkanie, wysokie, o dobrych proporcjach.

      Nigdy nie zastanawiałam się nad jego proporcjami i mówię mu o tym. Wtedy w drzwiach sypialni pojawia się Tilda, ale nie przyłącza się do nas. Jest tylko w krótkim, białym szlafroku do kolan. Ma wilgotne włosy i gołe stopy. Pod oczami widać czarne smugi, przypuszczam, że od tuszu do rzęs, ale wygląda to jak czarne łzy, jakby płakała.

      – O co ci chodzi? – pyta mnie drżącym głosem. – Nigdy się tak nie zachowujesz.

      Felix wstaje i patrzy na nią ze zdziwieniem. Ja także wytrzeszczam oczy zza oparcia kanapy. Sprawia wrażenie tak słabej, że mogłaby upaść, opiera się o framugę drzwi, jakby stała tylko dzięki temu. Ma martwy wyraz twarzy, można by sądzić, że brakuje jej nawet energii, żeby zrobić jakąś minę, i nasuwa mi się na myśl słowo „upośledzony”. Czuję, że wzbiera we mnie dławiący gniew; po nieprzespanej nocy, dziewięciu godzinach czytania o różnych okropnych przypadkach dostaję furii. Także wstaję i odwracam się do Felixa.

      – Spójrz na nią! To twoja robota. Zniszczysz ją!

      Nic nie odpowiada; jest osłupiały. Tilda prostuje się, jakby nagle odzyskała siły, i krzyczy na mnie:

      – Niewiarygodne! Co się z tobą dzieje, Callie? Co ty wygadujesz, do cholery?! Zostaw Felixa w spokoju i wynoś się stąd, i to zaraz!

      Podchodzi, bierze mnie za łokieć i wyprowadza z mieszkania, zamykając za mną drzwi. Schodząc, gryzę się okropnie, myślę, że zachowałam się jak kretynka, za swój wybuch winię brak snu; może Tilda była po prostu zmęczona, jak zwyczajni ludzie, którzy od czasu do czasu bywają zmęczeni.

      Wracam do domu autobusem. Podczas jazdy dzwonię do Tildy pięć czy sześć razy i piszę do niej esemesa z przeprosinami. Ona jednak nie odpowiada.

* * *

      Po tygodniu Tilda wreszcie odbiera telefon i przyjmuje przeprosiny. Ale rozmawia ze mną krótko i chłodno, nie wykazując wcale zrozumienia, więc gdy się rozłącza, czuję się jeszcze gorzej.

* * *

      Między Tildą, Felixem a mną wszystko się zmienia; nie dzieje się to od razu, ale stopniowo. Felix nie okazuje mi już względów. Czy też, mówiąc dokładniej, wyłącza mnie z pola oddziaływania swojego magnetyzmu i skupia całą uwagę na Tildzie. Pewnie dlatego nie jestem już zapraszana, żeby spędzać z nimi wieczory na Curzon Street lub towarzyszyć im podczas wypadów za miasto. I już nie dzwonimy do siebie tak często. Przedtem Tilda i ja regularnie gadałyśmy przez telefon i pod koniec rozmowy siostra zawsze mówiła: „Felix chce zamienić z tobą kilka słów”, a on zagadywał, jak mija mi tydzień, albo pytał mnie o opinię na temat czegoś, o czym dyskutowali, na przykład: smaczniejsze są zielone czy czarne oliwki, jakiś komik telewizyjny jest śmieszny czy raczej irytujący. O takie drobiazgi. Ale Felix już nie wyraża chęci, żeby ze mną porozmawiać, a Tildzie nie przeszkadza, że mijają tygodnie bez żadnego kontaktu między nami.

      Przy nielicznych okazjach, kiedy odbiera telefon, mówi wyłącznie o Feliksie – że zabiera ją do galerii sztuka na indywidualne oglądanie obrazów, do nowej restauracji albo do opery (nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby bywała w operze). W maju przez parę tygodni mieszka u niego w Clerkenwell, żeby ekipa remontowa mogła zacząć prace na Curzon Street. W czerwcu oboje jadą porsche na urlop do Prowansji i Tilda jest poza zasięgiem – nie przysyła nawet kartki pocztowej – i nie odpowiada na moje esemesy. Kiedy wraca, dzwonię i proponuję, żeby przyszła do mnie na wieczór filmowy, ale się wymawia, mówi, że „może później”, teraz jest zajęta, bo Felix się do niej wprowadza i „redukują swój stan posiadania”. Czuję, że zostałam wyeliminowana z jej świata, i to też budzi mój lęk. Na stronie Controllingmen.com ostrzegano, że drapieżnicy starają się wyizolować ofiarę, odciąć ją od znajomych i rodziny.

      Pod koniec czerwca Tilda i ja spotykamy się na krótko w kawiarni przy Regent’s Park i nie ulega wątpliwości, że dzieje się z nią coś bardzo złego. Moja siostra zawsze sprawiała wrażenie wątłej, ale teraz wydaje się wręcz niedożywiona, a do tego bardzo nerwowa. Kiedy siadamy przy stoliku, przewracam kubek ze swoją gorącą czekoladą, która ciemną, spienioną falą rozlewa się po blacie, sięgając jej telefonu. To wypadek, drobna niezręczność, ale dla niej jakby ostatnia kropla, która przelewa czarę. Rzuca: „Nie wytrzymam tego!” – i wychodzi z kawiarni, zostawiając mnie usiłującą po sobie posprzątać; padam na czworaka, a młoda kelnerka spieszy mi z pomocą, niosąc papierowy ręcznik.

      – Proszę skorzystać z tego – mówi. – Czy to była Tilda Farrow? Ta aktorka?

      Po