Jacek Dukaj

Po piśmie


Скачать книгу

z tradycji sięgających pierwszych wodzów i poddanych, doszli arystokraci do rozwiązań skutecznych przynajmniej w większości przypadków. Polegały one na rygorystycznym, wręcz okrutnym, w y c h o w y w a n i u  k u  n u d z i e. Od najmłodszych lat, kiedy człowiek jest najbardziej plastyczny i podatny na wpływy. W odróżnieniu od nauczania i wychowywania dzieci należących do innych stanów kształcenie arystokratów nie miało żadnych celów zewnętrznych. Kształcili się oni, żeby b y ć takimi oto ludźmi, a nie żeby r o b i ć to lub tamto. Owszem, zyskiwali rozliczne kompetencje, lecz przy okazji, mimowolnie, jakby niechcący.

      Takie kształcenie polegało przede wszystkim na rzeźbieniu charakteru, na zaszczepianiu form i wartości, które, gdy zaszczepione skutecznie, utrzymają się aż do śmierci, pomimo rozumowego rozpoznania ich jako właśnie sztuczne, wtrenowane. Jedną z tych form był honor. Inną – etykieta. Inną – wojna. Inną – sztuka, estetyka.

      Arystokrata: ten, który umie zajmować się samym sobą.

      Czyż główną przyczyną nadzwyczajnej popularności serialu Downton Abbey na chylącym się ku otchłaniom luksusowej nudy Zachodzie nie jest ta właśnie funkcja fikcyjnej arystokratycznej rodziny Crawleyów: funkcja n a u c z y c i e l i  p i ę k n e g o  ż y c i a  b e z  p r a c y?

      „A jednak… arystokracja… A jednak… arystokracja… O, arystokracjo, a jednak jesteś może czymś więcej niż złośliwym żartem. Bożyszczem gminu jest pożytek, a bożyszczem arystokracji, przyjemność”32.

      Następnie na wyżyny komfortu życiowego pozbawionego konieczności pracy wspinali się coraz liczniejsi członkowie klasy średniej.

      „Dzisiejsza technika sprawiła, że czas wolny może w pewnych granicach być czymś więcej niż przywilejem jednej niewielkiej grupy, może stać się prawem przysługującym w równym stopniu wszystkim członkom społeczeństwa. Moralność pracy to moralność niewolników, a świat współczesny nie potrzebuje niewolnictwa”33.

      Różnica względem dawniejszych arystokratów polega tu nie tylko na masowości doświadczenia życia w nudzie, lecz przede wszystkim na fakcie, iż oni się do takiego życia nie urodzili, nie zostali do niego wychowani, nie dysponowali arsenałem tradycji i nawyków, przekazywanych jako „oczywistości” z pokolenia na pokolenie.

      Świat XX i XXI wieku oferuje jednak wszystkim obfitość rozrywki nieporównywalną w żaden sposób z czasami przedindustrialnymi.

      Czym jest rozrywka? To takie sposoby zajęcia samego siebie, jakich nie da się usprawiedliwić pożytkiem ani zyskiem; nie da się ich zamaskować pozorami pracy zarobkowej. Robimy coś wyłącznie po to, żeby uniknąć nicnierobienia.

      Rozrywamy się. Odrywamy się od „ja”: już nie jesteśmy sam na sam ze sobą, już wyrwano nas z czystego doświadczenia bycia.

      Oczywiście na powierzchni świadomości rozrywkowiczów wyświetlają się rozmaite inne powody zabawy; całe narracje o zabaw celach i racjach; całe kosmosy wartości i „prac” powstałych z uwagi na zabawę.

      Czy potrafimy jeszcze odróżnić rozrywkę od pracy? Liczba i czas zajętości koniecznych do zagłuszenia nudy nieustannie rośnie w proporcji do tradycyjnej pracy. Rozrywka staje się naszą pracą; rozrywka – sensem życia.

      Któż z nas nie zna tego uczucia zawieszenia całej woli i witalności – że jednak podźwignę się z pościeli, że przeczołgam się przez kolejną szarzyznę ulicy, miasta, roboty, ludzi, wytrzymam jeszcze godzinę z rodziną nie do wytrzymania – zawieszenia wszystkiego na nadziei ucieczki w ukochaną książkę, serial, grę, sport? „Nie popełniłem samobójstwa, bo czekam na nowy sezon Gry o tron”.

      Znowu Pascal: „Jedyna rzecz, która nas pociesza w naszych niedolach, to rozrywka, a wszelako to jest największa z naszych niedoli; ona głównie przeszkadza nam myśleć o sobie i gubi nas niepostrzeżenie. Inaczej trwalibyśmy w nudzie, a ta nuda popchnęłaby nas do szukania trwalszego sposobu wyrwania się z niej. Ale rozrywka bawi nas i wiedzie nas niepostrzeżenie ku śmierci”34.

      Zmiany w strukturze XXI-wiecznej gospodarki, gdy udział w niej przemysłów dostarczających rozrywkę urasta do tak gargantuicznych proporcji – w 2022 roku ich dochód ma sięgnąć 2,4 biliona dolarów35 – odzwierciedlają przede wszystkim zmiany w naszym trybie życia. Tyle płacimy za rozrywkę, bo tyle mamy na nią czasu, bo tak bardzo jest nam potrzebna, tak wysoko sobie cenimy wyzwolenie z grozy przebywania sam na sam z „ja”.

      Rozrywka jest artykułem pierwszej potrzeby, gwarantem zdrowia psychicznego miliardów prawie-bezrobotnych – tych, którzy nie zostali wychowani w arystokratycznym rygorze do trzeźwego uprawiania nudy.

      „W ustroju lenistwa, aby zabić czas, który nas powoli zabija, bez przerwy odbywać się będą zabawy i widowiska teatralne”36.

      Przemysł rozrywki – ostatni przemysł ludzkości – to w powszechnym rozumieniu nadal głównie tradycyjna kultura: filmy, seriale, gry, muzyka, książki. A przecież należałoby doń zaliczyć też sport, celebryctwo, modę, większość polityki, hazard, farmakologię, seksbiznes, mental wellness, obrzędową religijność, dużą część handlu (shopping). Wszystko to służy w najbardziej oczywisty sposób owemu zabijaniu czasu, czyli zagłuszaniu nudy. Wytwarza zajętości bezzasadne z punktu widzenia zysku materialnego. Wytwarza niematerialne potrzeby, dzięki którym jest na co wydawać pieniądze w świecie nadobfitości materialnych.

      W mniej jawny sposób wytworzone tu zostaje coś innego: wartość, cel, sens.

      Nie jest wcale oczywiste, dlaczego człowiek miałby się fascynować takim czy innym produktem kultury. Każdy to robi, my sami to robimy, więc nie zadajemy sobie tego pytania. A jednak – nie interesujemy się przecież wszystkim. Dokonujemy selekcji. I 99,99…% wytworów kultury pozostawia nas obojętnymi, nie porusza, nie przyciąga. Czy dlatego tylko, że nie mamy czasu skonsumować wszystkiego? Czy naprawdę wyczuwamy w sobie taką uśpioną gotowość do zaangażowania się w  k a ż d y możliwy twór kultury?

      Kiedy człowiek doświadcza nudy w stężeniu maksymalnym, jak więzień w izolatce, pozbawiony dostępu do jakichkolwiek źródeł rozrywki, rzuca się na byle jej ochłap: przeczyta każdą książkę, zagra w każdą grę, wda się w rozmowę z każdym.

      Porównajmy to z drugą skrajnością: XXI-wiecznego beneficjenta dochodu gwarantowanego, obsypywanego zewsząd milionami darmowych lub prawie darmowych luksusów kultury. Dla więźnia ten jeden przypadkowy tomik wierszy ma wartość absolutną. Dla tonącego w nudzie przeżywacza wyzwolonego z pracy nic nie ma wartości. Czy też: wszystko ma wartość równie znikomą, bliską zeru.

      Ktoś musi stworzyć dlań wartość. Kto? Jak? I niby z jakiego powodu? Dla zysku finansowego? O, to już owoc specyficznego wartościowania: chęć zarobku.

      I skąd brać wartości poruszające samych inżynierów wartości?

      Czy można skutecznie zadawać dowolne sensy samemu sobie, niczym baron von Münchhausen podnosząc się za włosy z bagien ikigai rozpuszczonego w trupią zupę bezsensu?

III. Inżynieria sensów życia

      Wiek XXI przyniósł trzecią specyficzną formę zagłuszania bycia. Przyniósł i n ż y n i e r i ę  z a j ę t o ś c i: teoretyczną i praktyczną wiedzę o najskuteczniejszych metodach tworzenia coraz to nowych celów i wartości i utrzymywania dzięki temu setek milionów (wkrótce – miliardów) ludzi na powierzchni