Йорн Лиер Хорст

Seria o komisarzu Williamie Wistingu


Скачать книгу

sensownej odpowiedzi, gdyby nagle zjawiła się u niego i zaczęła zadawać pytania.

      Mężczyzna, który miał zainstalować alarm, przybył punktualnie. Wisting wybrał prosty alarm antywłamaniowy. Łączenie go z alarmem przeciwpożarowym byłoby zbyt skomplikowane i czasochłonne. Poinstruował montera, że drzwi i okna w salonie w piwnicy mają być zabezpieczone stykami magnetycznymi, a samo pomieszczenie wyposażone w wykrywacz kamer. Panel obsługi miał się znajdować na ścianie tuż za drzwiami. Komisarz nie chciał tabliczki informującej o zainstalowanym alarmie. Natomiast powiadomienia miały być wysyłane bezpośrednio na telefon komórkowy jego i Mortensena oraz do wewnętrznej syreny alarmowej.

      Mortensen zaczekał, aż monter skończy pracę. W tym czasie Wisting pojechał do centrali firmy ochroniarskiej po liczarkę do banknotów.

      Przeszedł szybkie szkolenie w zakresie obsługi maszyny. Musiał wybrać rodzaj waluty. Liczarka była wyposażona w czujniki rozpoznające nominały, a dzięki promieniowaniu podczerwonemu i ultrafioletowemu automatycznie wykrywała fałszywe banknoty. Jej efektywność wynosiła tysiąc dwieście banknotów na minutę. Wynik liczenia pojawiał się na drukarce, którą należało do niej podłączyć.

      W drodze powrotnej komisarz zahaczył o sklep z artykułami i sprzętem biurowym i kupił dziesięć dużych kartonów oraz taśmę do pakowania, o które prosił Mortensen. Gdy wrócił do domu, monter właśnie skończył pracę. Wisting spojrzał na detektory umieszczone po dwóch stronach pokoju.

      – Musiałem wybrać kod – powiedział Mortensen. I żeby zademonstrować czynność, wpisał cztery cyfry na panelu obsługi. – 1808. To dzisiaj. 18 sierpnia.

      Alarm wydał z siebie krótki dźwięk i błysnął na czerwono. Technik ponownie wpisał kod. Dźwięk ucichł i zapaliła się zielona lampka.

      Przysunęli stół z pieniędzmi do ściany. Wisting umieścił liczarkę w rogu stołu, natomiast Mortensen złożył nowe pudła i wyjaśnił, co i jak będą robić.

      – Przeliczymy pieniądze i przełożymy je do pustych kartonów. Stare pudła zbadam pod kątem odcisków palców, pieniądze zresztą też, ale musimy dokonać wstępnej selekcji banknotów, które przekażemy do laboratorium Kripos.

      Zanim zabrali się do pracy, rozległ się dzwonek do drzwi.

      Wisting wyszedł na korytarz i przez szybę zobaczył, że to Line i Amalie.

      – Zamknąłeś drzwi na klucz? – zdziwiła się córka.

      Wisting zajął się gorliwie Amalie, która rzuciła mu się na szyję. Zwykle nie zamykał drzwi na klucz. Córka i wnuczka wchodziły do niego bez pukania.

      – Mortensen i ja jesteśmy zajęci – odparł i zrobił małej karuzelę w powietrzu. Dziewczynka roześmiała się.

      – Przygotowałam mrożoną herbatę – powiedziała Line, wyciągając w jego stronę dzbanek. – Przyniosłyśmy ci trochę.

      Kostki lodu zabrzęczały o ścianki naczynia, gdy wolną ręką wziął dzbanek.

      – Wspaniale – skomentował, nie ruszając się z miejsca.

      Zapadła cisza.

      – Mały z niej złodziejaszek – odezwała się Line, wskazując głową córkę.

      Wisting odstawił dzbanek i spojrzał wnuczce głęboko w oczy.

      – Co też mama mówi? – spytał poważnym tonem.

      Dwulatka zwykle paplała wesoło i z radością tworzyła nowe słowa. Tymczasem teraz milczała, odwracając wzrok.

      – Siedziała w wózku, kiedy byłyśmy w sklepie – wyjaśniła Line. – A gdy wyszłyśmy, okazało się, że zabrała pudełko cukierków.

      – I co zrobiłyście?

      – Musiałyśmy wrócić do sklepu i oddać słodycze. Stały na statywie obok kasy.

      – Głupi sklep – skwitował Wisting i potarł nosem policzek wnuczki, tak że dziewczynka znowu zaczęła się śmiać.

      – Nie mów tak – zganiła go Line, wyciągając ręce w stronę córki. – W ten sposób nie zrozumie, że zrobiła coś złego.

      Spoważniał i spojrzał wnuczce prosto w oczy.

      – Dziadziusiowi jest przykro, kiedy robisz takie rzeczy – powiedział, przekazując dziecko matce. – Ale dwulatce nie tak łatwo ogarnąć, o co chodzi z płaceniem – dodał.

      – Amalie rozumie, co jest dobre, a co złe – stwierdziła Line.

      Wisting uśmiechnął się. Line była dobrą matką.

      – Kiciuś – powiedziała dziewczynka.

      – Kiciuś? – powtórzył.

      – Mamy w ogrodzie kota – wyjaśniła Line.

      – Aha. – Uśmiechnął się.

      – Jeśli teraz jesteś zajęty, możemy wpaść wieczorem – zaproponowała.

      – Doskonale!

      Stał w drzwiach, dopóki nie skręciły w stronę domu, i dopiero wtedy zamknął drzwi na klucz.

      Włożyli lateksowe rękawiczki. Wisting usunął zabezpieczenie i otworzył pierwszy karton. Mortensen wyjął kilka banknotów leżących na wierzchu z myślą o ekspertyzie daktyloskopijnej.

      – Wyglądają na mało używane – skomentował komisarz i włożył pierwszy plik do liczarki. Banknoty zaszeleściły. Mortensen przyjrzał się przeliczonym dolarom.

      – Są z 2001 i 2003 roku – stwierdził, chowając je do pustego pudła. – Najczęściej banknoty są w obiegu przez dziesięć lat. W tym czasie zużywają się tak bardzo, że wracają do mennicy i trafiają na przemiał.

      Wisting założył okulary do czytania i przyjrzał się kolejnemu plikowi. Te banknoty również nie były zniszczone.

      – Wszystkie pochodzą z 2003 – powiedział.

      – To daje nam pewną wskazówkę, jak daleko powinniśmy się cofnąć, szukając odpowiedzi – skwitował technik.

      Komisarz wziął następny plik.

      – Z 2001 i 2003 – oznajmił. – Nie wydaje mi się, żeby numery serii tworzyły jakiś system. Nie pochodzą z jednej partii. W każdym razie nie są ułożone w porządku numerycznym.

      Wsunął do maszyny nowy plik banknotów. Tymczasem Mortensen usiadł z telefonem w ręce i zaczął szukać informacji na temat amerykańskich studolarówek.

      – W Stanach mają trochę inny system – wyjaśnił. – Rok 2003 to rok, w którym zaprojektowano wzór banknotu, co oznacza, że serię z 2003 drukowano aż do 2006, kiedy wprowadzono zmiany w projekcie.

      – To znaczy, że chociaż na banknocie widnieje rok 2003, banknot może pochodzić z 2006? – spytał Wisting.

      – Nie do końca – rzekł Mortensen. – W maju 2005 roku na czele Departamentu Skarbu Stanów Zjednoczonych stanęła nowa pani sekretarz. Wtedy stworzono nowy banknot z jej podpisem i zaczęto drukować serię 2003A, dopóki studolarowy banknot nie zyskał nowego wizerunku w 2006.

      – Mamy jakieś banknoty 2003A?

      Mortensen przetasował plik studolarówek jak talię kart.

      – Chwilowo nie – odparł.

      Ręczna kontrola znacznie spowolniła liczenie pieniędzy. Dopiero po niespełna czterdziestu pięciu minutach zobaczyli dno pierwszego kartonu. Według danych z wydruku były w nim dwa miliony i czterdzieści osiem tysięcy dolarów w banknotach stu- i pięćdziesięciodolarowych.

      – Kurs