y k o r z e n i e n i a w s z e l k i c h i n s t y t u c j i r e l i g i j n y c h i o b a l e n i a w s z y s t k i c h i s t n i e j ą c y c h r z ą d ó w w E u r o p i e”. Kulminacją wysiłków tego stowarzyszenia miała zaś być, wedle Robisona, sama rewolucja francuska. Ten sam zarzut postawił w swoich pamiętnikach Memoirs Illustrating the History of Jacobinism (Historia jakobinizmu), również opublikowanych w 1797 roku, były francuski jezuita, niejaki Augustin de Barruel. Według Barruela wszystko, co stało się podczas Rewolucji Francuskiej, włącznie z najstraszliwszymi czynami wówczas popełnionymi, zostało przewidziane i postanowione, obmyślone i z rozmysłem zaplanowane – było owocem głęboko przemyślanej niegodziwości. Barruel utrzymywał ponadto, że jakobini byli spadkobiercami iluminatów. Owe oskarżenia – pochwalane między innymi przez Edmunda Burke’a[14] – szybko przeniknęły również do Stanów Zjednoczonych, gdzie wśród czołowych ich krzewicieli znalazł się Timothy Dwight, ówczesny rektor Uniwersytetu Yale[15]. Przez większą część XIX i XX wieku iluminaci mieli odtąd odgrywać w amerykańskiej polityce niezamierzoną rolę „spiskowców”, co Richard Hofstadter nader trafnie określił mianem polityki w „stylu paranoidalnym”. Jej wyznawcy nieodmiennie przedstawiali się jako obrońcy słabych i uciśnionych przed „rozległą, podstępną, nienaturalnie skuteczną międzynarodową siecią konspiracyjnych powiązań, zaplanowaną do wdrażania aktów o najbardziej szatańskim charakterze”[16]. Wystarczy tu podać zaledwie dwa przykłady: iluminaci pojawiali się i w antykomunistycznej literaturze grupy John Birch Society, i w książce chrześcijańskiego konserwatysty Pata Robertsona zatytułowanej New World Order (Nowy porządek świata)[17].
Mit iluminatów przetrwał aż do dnia dzisiejszego. Co prawda niektóre z prac zainspirowanych działalnością zakonu ukazały się jako fikcja literacka – mowa tu zwłaszcza o dziełach takich jak trylogia Illuminatus wydana w latach siedemdziesiątych XX wieku przez Roberta Shea i Roberta Antona Wilsona, powieść Umberta Eco Wahadło Foucaulta (1988), film Lara Croft: Tomb Raider (2001) czy thriller Dana Browna Anioły i demony (2000)[18] – znacznie trudniej jednak wyjaśnić rozpowszechnione przeświadczenie, że iluminaci wciąż jeszcze istnieją i są dziś tak potężni, jak mieli być w założeniu swojego twórcy. Można nawet znaleźć kilka witryn internetowych roszczących sobie pretensje do reprezentowania iluminatów, choć żadna z nich nie wygląda zbyt profesjonalnie[19]. A mimo to słychać co jakiś czas pogłoski, że członkami Zakonu Iluminatów było rzekomo kilku amerykańskich prezydentów, i to nie tylko takich jak John Adams czy Thomas Jefferson[20], ale również… Barack Obama[21]. Jeden z tego rodzaju dość reprezentatywnych elaboratów (a jest ich naprawdę cała masa) opisuje iluminatów jako „niezmiernie bogatą Elitę Władzy z ambicjami stworzenia społeczeństwa niewolników”: „Iluminaci posiadają swoje własne międzynarodowe banki, firmy naftowe, najbardziej prężne przedsiębiorstwa przemysłowe i handlowe, infiltrują politykę i edukację, należy do nich większość rządów – a przynajmniej mają nad nimi kontrolę. Należy do nich nawet Hollywood i przemysł muzyczny. (…) Iluminaci kontrolują też przemysł narkotykowy. (…) Czołowi kandydaci na urząd prezydenta są starannie wybierani spośród trzynastu rodów iluminatów wywodzących się z tajemnych linii krwi. (…) Głównym celem jest stworzenie Jednoświatowego Rządu, pod ich przywództwem, który zaprowadziłby na świecie niewolnictwo i dyktaturę. (…) Pragną oni stworzyć «zewnętrzne zagrożenie», fałszywą Inwazję Obcych, tak aby kraje całego świata zechciały zjednoczyć się w JEDEN”.
Standardowa wersja tej teorii spiskowej wiąże iluminatów z rodziną Rothschildów, Okrągłym Stołem, Grupą Bilderberga i Komisją Trójstronną – nie wspominając już o finansiście, darczyńcy politycznym i filantropie George’u Sorosie[22].
W takie teorie wierzy, a przynajmniej bierze je na poważnie, zadziwiająco duża liczba ludzi[23]. W badaniu przeprowadzonym w 2011 roku nieco ponad połowa (51 procent) z tysiąca zapytanych Amerykanów zgodziła się ze stwierdzeniem, że „wiele z tego, co dzieje się dziś na świecie, jest wynikiem decyzji niewielkiej i operującej potajemnie grupy jednostek”[24]. Z kolei równo jedna czwarta wyraźnie większej próby 1935 Amerykanów podziela przekonanie, że „obecny kryzys finansowy został potajemnie ukartowany przez niewielką grupę bankierów z Wall Street po to, by poszerzyć władzę Rezerwy Federalnej i dać im większą kontrolę nad światową gospodarką”[25]. A niemal jeden na pięciu amerykańskich respondentów (19 procent) potwierdził, że „miliarder George Soros stoi za ukrytym spiskiem mającym doprowadzić do zdestabilizowania amerykańskiego rządu, przejęcia kontroli nad mediami i oddania pod jego kontrolę całego świata”[26]. Sam Soros wręcz rutynowo kojarzony jest z iluminatami przez wszelkich piewców teorii spiskowych, takich jak Alex Jones[27]. Może się to wydawać szaleństwem, ale to szaleństwo najwyraźniej przemawia nie tylko do niewielkiej garstki nawiedzonych. Autorzy niedawno powstałego akademickiego studium traktującego o powszechności teorii spiskowych konkludują: „Połowa społeczeństwa amerykańskiego zgadza się z co najmniej jedną teorią spisku. (…) Postrzeganie polityki przez pryzmat spisków nie tylko nie stanowi aberracyjnego wyrazu jakiegoś politycznego ekstremizmu ani nie jest wynikiem horrendalnego niedoinformowania, ale stało się całkiem rozpowszechnioną tendencją w szerokim spektrum ideologicznym. (…) Wiele z dominujących systemów poglądów i przekonań w Stanach Zjednoczonych, od chrześcijańskich opowieści o Bogu i Szatanie (…) po lewicowe narracje o neoliberalizmie (…) czerpie pełnymi garściami z przeświadczenia o tym, że dzisiejsze wydarzenia kształtują jakieś niewidzialne, ale intencjonalne siły”[28].
1. „Spisek rządzi światem”
Plik w większej rozdzielczości do zobaczenia tutaj.
Nie jest to bynajmniej zjawisko charakterystyczne tylko dla Stanów Zjednoczonych. W czasie wojny w Iraku znacząca część niemieckiej opinii publicznej przyjęła do wiadomości, że odpowiedzialność za ataki z 11 września spoczywa na „gęsto powiązanych, ale jednocześnie zdecentralizowanych i nieprzywiązanych do terytorium sieciach niejasnych grup interesów, które niekoniecznie stanowią zamierzony wytwór jednostek czy zbiorowości”[29]. Również w Wielkiej Brytanii i Austrii całkiem spora liczba wyborców wydaje się wierzyć w teorie spiskowe – nawet te wymyślane na potrzeby badań[30]. Rosyjskich pisarzy pociągają z kolei szczególnie teorie spiskowe, w których kluczową rolę odgrywa Ameryka[31]. Nigdzie indziej na świecie wyczulenie na „spiski” nie jest równie wielkie jak w świecie muzułmańskim, zwłaszcza po atakach z 11 września[32]. Tego rodzaju przekonania mogą mieć jednak tragiczne konsekwencje. Jeden z amerykańskich piewców teorii spiskowych Milton William Cooper został zastrzelony, ponieważ stawiał opór podczas aresztowania za unikanie płacenia podatków i wykroczenia przeciwko prawu regulującemu dostęp do broni palnej. Opierał się zaś dlatego, że w jego mniemaniu rząd federalny kontrolowany był przez iluminatów[33]. A przecież patrząc na światowe statystyki terroryzmu i oceniając stojące za nim motywacje, można wnioskować, że muzułmańscy wyznawcy spisku amerykańsko-syjonistycznego wymierzonego w ich religię są znacznie bardziej skłonni do przemocy od amerykańskich piewców teorii spiskowych.
Historia iluminatów doskonale ilustruje główny problem związany z badaniem sieci społecznych, zwłaszcza tych, które starają się pozostać w ukryciu. Ponieważ tematyka ta nieuchronnie przyciąga różnej maści szarlatanów, zawodowym historykom trudno jest brać ją na poważnie. A ci, którzy jednak się na to zdecydują, muszą zmierzyć się z podstawowym problemem: tego rodzaju sieci rzadko pozostawiają po sobie łatwo dostępne archiwa. W bawarskich archiwach zachowały się wprawdzie zapisy kampanii prowadzonej przeciwko iluminatom, w tym również autentyczne dokumenty odebrane członkom zakonu, ale dopiero bardzo niedawno badacze zaczęli systematycznie – i przy niemałym nakładzie pracy – redagować