Anna Sakowicz

Zatrzymać czas


Скачать книгу

sobie jak stary – szeptała do niego. A z kuchni dochodziły doniej odgłosy stukających naczyń. Emil miotał się po pomieszczeniu i nieudolnie próbował zrobić kolację. Był zdenerwowany, bo miał kiepskidzień w pracy i wszystko leciało mu z rąk.

      – Przyjdziesz?! – krzyknął do Agaty. Ta od razu poszła za źródłem głosu.Zatrzymała się w progu i przez chwilę patrzyła na armagedon, któryogarnął jej kuchnię. Za to na stoliku na talerzach dumnie prezentowałysię kolorowe kanapki.

      – Borze szumiący – jęknęła. – Naprawdę trzeba było robić taką demolkępodczas przygotowania pięciu kanapek?

      – Zaraz to ogarnę.

      Tymkowi odbiło się głośno, więc na chwilę uwaga Agaty zostałaodciągnięta od bałaganu. Pocałowała synka i zaniosła go do łóżeczka.Ułożyła go wygodnie. Pogłaskała po główce i przykryła lekkim kocykiem.Chłopiec sennie mrużył oczka, więc po cichu wyszła, zostawiając go, byzasnął.

      – Śpi – westchnęła, siadając przy stole. – Ale ogarnij to, bardzo cięproszę.

      Stefka na dźwięk głosu swojej pani co chwilę podrywała się, podchodziłado niej i trącała ją mordką. Agata zauważyła, że piesek ma pustą miskę,więc znów się podniosła i uzupełniła naczynie suchą karmą.

      – Miałem kiepski dzień, przepraszam – powiedział Emil i starł okruchy zestołu. Potem usiadł naprzeciwko Agaty. Spojrzał na nią z niepokojem, bomiał wrażenie, że było w niej dzisiaj coś innego, coś, czego chybajeszcze do tej pory nie widział. – A tobie jak minął?

      – Kiedy ślub? – spytała nagle, zaskakując tym i Emila, i siebie. Niechciała przecież, by to pytanie zabrzmiało ostro. Miała ochotę przywalićsobie w łepetynę, ale było już za późno. Słowa poleciały. Zderzyły siępewnie z Emilem i z hukiem opadły na podłogę.

      – Nasz?

      – No – odparła. – Myślę, że powinniśmy wreszcie ustalić konkrety. Wózalbo przewóz.

      – Racja. Moja mama suszy mi o to głowę, ale bałem się zapytać.

      – Bałeś się?

      – Tak – powiedział cicho. – Mam jednak nadzieję, że jesteś pewna i chcesz być ze mną.

      – Chcę. Naprawdę chcę – dodała, sama lekko zdziwiona, jak łatwo jejprzyszło wypowiedzenie tych słów. Może wreszcie była pewna?! I zdecydowana!, dodała w myślach.

      – Kościelny?

      Agata się zamyśliła. Kiedyś wyobrażała sobie swój ślub. Chciała miećbiałą suknię i welon. Chciała, by dziewczynki sypały kwiatki, a tatapoprowadził ją do ołtarza jak na amerykańskich filmach. Ale wtedyliczyła siedemnaście lat. Teraz zbliżała się do czterdziestki, miaładziecko, a wianek straciła już wieki temu, więc biała suknia byłabynietaktem. Westchnęła, wracając do rzeczywistości.

      – Tak – odparła. – Bo wiem, że ty pewnie tego chcesz. I nasi rodzice. I babcie… Tylko myślę, że suknia nie powinna być biała. – Uśmiechnęłasię. A Emil złapał ją za dłoń. Pogłaskał po palcach. Dotknął pierścionkazaręczynowego.

      – Dla mnie najważniejsze, abym mógł być z tobą i z Tymkiem. Jesteścietym, co najlepsze w moim życiu. Spadliście mi z nieba. Boję się jednak,że to wszystko to sen, że zaraz się obudzę i będzie po wszystkim. Mamdziwne przeczucia, dlatego bałem się mówić o dacie. Myślałem, żebędziesz odwlekać to w czasie.

      Agata nachyliła się nad stołem i pocałowała go w policzek. Miaławrażenie, że Emilów było dwóch. Jeden to ten dawny, spokojny, bardzoułożony i nieśmiały, a drugi konkretny, świeżo upieczony biznesmen,który wie, czego chce. Obie te wersje ścierały się ze sobą, razwygrywała jedna, innym razem druga, jakby Emil nie mógł się zdecydować,kim tak naprawdę jest. A jedyne, czego była pewna Agata, to jego uczuciawobec Tymka. Miała tylko nadzieję, że nie była do nich dodatkiem. Niewiedziała, że Emil myślał dokładnie to samo o swojej narzeczonej.Obawiał się, że potrzebny był jej jedynie do roli ojca.

      Nagle zadzwonił telefon. Agata szybko odebrała, bo zauważyła nawyświetlaczu nazwisko naczelnej.

      – Przepraszam, że dzwonię o tej porze – powiedziała szefowa. – Ale mamdla ciebie nowe tematy. Wysłałam ci e-mailem. Wiem, że jesteś na urlopiemacierzyńskim, ale przy okazji może je nam zrobisz. Nie są na cito –dodała.

      Agata ucieszyła się, że wreszcie będzie miała odskocznię od zmienianiapieluszek. Powiedziała Emilowi, kto dzwonił, i poszła po laptopa dopokoju. Gdy wróciła do kuchni, jej narzeczony kończył właśnie swojekanapki.

      – O rany – westchnęła. – Wiesz, co oni mi zaproponowali? – spytałarozczarowana. – Mama w wielkim mieście. Kobieta niepełnosprawna w wielkim mieście – przeczytała. – Mam zrobić ranking miejsc przyjaznych.Wyobrażasz sobie? Brakuje jeszcze psa w wielkim mieście.

      Emil spojrzał na nią z ciekawością. Wiedział, że takie tematy byłyponiżej ambicji Agaty, ale on nie dostrzegł w nich nic złego. Takie teżmogą wzbudzać zainteresowanie, a ponadto będą przydatne. Powiedział o tym Agacie, a jako dodatkowego argumentu użył ich synka.

      – Będziesz musiała zabierać go na to testowanie miasta – zaśmiał się. –Pospacerujecie i jeszcze na tym zarobisz.

      – To jest jakiś plus – westchnęła. – Gorzej będzie z Polą, bo ona raczejnie da się wyprowadzić na spacer. A chciałam napisać o szowinistachprzedmiotowo traktujących ekspedientki w sklepach – dodała, a potemopowiedziała Emilowi o zdarzeniu w sklepie z bielizną. Parsknąłśmiechem.

      – Teraz ten człowiek się załamie i popadnie w depresję – zażartował, alepo chwili pochwalił swoją narzeczoną. Według niego postąpiła słusznie.On też nie cierpiał szowinistycznych i seksistowskich zachowań.

      Nieco później Agata weszła na stronę gazety. Przeczytała nagłówkiostatnich artykułów. Niektóre wydały się jej ciekawe. Zatrzymywała nanich wzrok, potem spoglądała na następne. I nagle zaklęła pod nosem.

      – Noż kurczę jego w dupę cara Mikołaja, podżegacza, imperialisty mać!

      6

      Pola miała wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy jej z piersi. Niemyślała, że tak się zdenerwuje wizytą w urzędzie stanu cywilnego. A więcmiała wyjść za mąż! To naprawdę się działo! Spojrzała w dół, tam ciąglebyły buty Sławka. Szedł za nią, nie zniknął, nie rozpłynął się w powietrzu niczym senna mara. Natychmiast jednak pomyślała o Pawle. Odjakiegoś czasu nie czuła jego obecności. Jego zdjęcie nadal miała w szufladzie biurka. Nie schowała go do albumu i nie wcisnęła pomiędzyinne woluminy na półkę. Sławek o nim wiedział, nigdy nie nalegał, bypozbyła się pamięci o pierwszej miłości, która doprowadziła ją na wózekinwalidzki. A jednak… Przestała go czuć. Koniecznie musi pojechać nacmentarz!

      – I co teraz? – spytał Sławek. – Idziemy uczcić naszą datę?

      – Trzeba będzie też w jakiejś knajpie zarezerwować miejsce na obiad –powiedziała. – Nie puścimy gości głodnych, chyba aż tacy źli niebędziemy, co?

      Sławek nachylił się nad Polą i cmoknął ją w głowę. Kochał tę dziewczynęniemal od pierwszego wejrzenia. Uczucie wybuchło w nim nagle i w zupełnie niekontrolowany sposób. Myślał, że takie rzeczy się zdarzająjedynie w filmach, a tu taka niespodzianka. Jakby Pola przyłożyła muobuchem w głowę, a ona tylko wbiła gwóźdź w oponę byłego facetakoleżanki.

      – Ale