Ewa Pirce

Zapisane w pamięci


Скачать книгу

na wspomnienie tego wieczoru. – Nie sądzę jednak, abyśmy spotkali się ponownie. – Skierowałam spojrzenie w bok, żeby nie zobaczyła kłębiących się w nim emocji.

      – Co?! – Prawie zakrztusiła się winem. – Dlaczego? Czy coś ci zrobił? – Jej ton głosu zmienił się z rozbawionego na zaniepokojony.

      – Nie, nie – zaprzeczyłam natychmiast, nie chcąc, by wyciągnęła pochopne wnioski. – Wręcz przeciwnie, był idealny. Postępował ze mną wzorowo, jak dżentelmen. – Celowo pominęłam szczegóły dotyczące jego nerwowego, zmiennego zachowania. – Po prostu „my” – przy tym słowie zrobiłam w powietrzu znak cudzysłowu – nie mamy racji bytu, Jessie. – Przycisnęłam palce do powiek, żeby powstrzymać płacz. – On jest… – Zamilkłam, zastanawiając się, jak mogłabym wybrnąć z tej rozmowy. – Ja po prostu nie jestem gotowa. Ciągnę za sobą zbyt duży bagaż porażek i niepowodzeń, którym nie chcę go obciążać.

      Jessica opróżniła swój kieliszek i z brzdękiem odstawiła go na blat.

      – Robalu, co masz na myśli? – Na jej twarzy widniał niepokój, a nawet coś w rodzaju poczucia winy.

      – Nic takiego – nieudolnie próbowałam ją zbyć. – Po prostu tak jest lepiej. To był najwspanialszy wieczór w moim życiu i ogromnie się cieszę, że zgodziłam się z nim spotkać. Będę miała co wspominać. Wolałabym jednak już o tym nie mówić. Przepraszam – dodałam szybko, czując się nie fair w stosunku do kuzynki.

      Jessie westchnęła. Wyciągnęła rękę, przykrywając moją dłoń swoją.

      – Evo, wiesz, że jestem tu dla ciebie i niezależnie od tego, co się wydarzyło, kiedy straciłyśmy ze sobą kontakt, zawsze cię wysłucham i nigdy, przenigdy nie będę osądzała.

      Jej szczera deklaracja sprawiła, że poczułam ciepło rozlewające się po ranach, które wydrążyły bliznowate tunele na moim mocno poranionym sercu. Nie chciałam, żeby jej światopogląd, ufność do ludzi i radość z życia zostały zachwiane przez moją przeszłość. Aby to, czego by się o mnie dowiedziała, rzuciło cień na jej beztroskie, spokojne życie.

      – Jestem zmęczona. – Byłam tchórzem, musiałam uciec od tej rozmowy. – Czy mogłabym pójść do swojego pokoju?

      – Evo, chyba żartujesz?! – Jess popatrzyła na mnie jak na wariatkę. – Ty mnie pytasz, czy możesz iść do pokoju? – Niedowierzanie barwiło jej głos. – Oczywiście, kochanie. To teraz twój dom, więc możesz robić, co ci się żywnie podoba.

      Popatrzyłam na nią pełnym miłości i wdzięczności wzrokiem.

      – Dziękuję, Jessie. Kocham cię – wydukałam przez gulę w gardle.

      Zeskoczyła ze stołka i podeszła do mnie. Oplotła mnie ramionami, mocno do siebie przytulając.

      – Też cię kocham, robalu – wyszeptała. – Jestem tu zawsze i już nigdy cię nie zostawię, przysięgam. Przepraszam za to, że nie włożyłam więcej starań w odnalezienie ciebie – dodała łamiącym się głosem, po czym odwróciła się na pięcie i odmaszerowała do swojego pokoju.

      Wzruszona jej słowami, otarłam policzki. Może jednak dam radę, może już nie będę musiała sama o siebie walczyć, ponieważ mam kogoś, kto jest w stanie i – co ważniejsze – chce walczyć o mnie.

      Z przypływem nowej determinacji wstałam i podreptałam do siebie. Po wejściu do pokoju rozejrzałam się dookoła, nie mogąc uwierzyć, że należy do mnie. Opadłam na łóżko, napawając się tym, że w końcu znalazłam dom. Niezgrabnie zdjęłam z siebie sukienkę i przejechałam dłońmi po ciele, czując pod palcami liczne wybrzuszenia oraz zagłębienia, które zostaną ze mną na zawsze. Zniszczona – pomyślałam, ale szybko zawróciłam z tej drogi i zajęłam się wieczorną toaletą.

      – Evo! Evo! – dobiegał do mnie z oddali czyjś głos. – Obudź się – nakazał łagodnie, acz dosadnie.

      Ktoś chwycił mnie za dłoń, mocno ją ściskając. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Czułam jego zapach, ciężar na ciele i oddech na twarzy.

      Bałam się, że mnie zabije.

      Nie.

      Ja wiedziałam, że to zrobi.

      Dusiłam się, jego dłonie zaciskały się na mojej szyi, brakowało mi tchu. Walczyłam, ale bez rezultatu. Ulatywały ze mnie siły, brakowało powietrza. Białe iskry rozbłysły pod moimi powiekami. Próbowałam po raz ostatni oderwać jego zimne, spocone ręce od mojego gardła. Nie dałam rady. Czułam, jak moje ciało wiotczeje, poddaje się.

      Ktoś chwycił mnie za przeguby dłoni i zaczął odciągać dłonie z dala od szyi. Szarpałam się ostatkiem sił, ale przegrałam, opadając bezwładnie na pościel.

      – Już dobrze, jesteś bezpieczna – przez ścianę koszmaru do mojego zaspanego umysłu przebijał się znajomy głos.

      Poczułam uginający się pode mną materac, a po chwili ciepło przywierającego do mnie obcego ciała.

      – Już dobrze, robaczku – wyszeptała łagodnie Jessie.

      Zalała mnie nieopisana ulga. Byłam bezpieczna, nic złego nie mogło mi się stać.

      Nie byłam w stanie się odezwać ani rozpłakać. Po prostu zamknęłam oczy i zasnęłam – kołysana przez kuzynkę, jakbym była małym, bezbronnym dzieckiem.

      Minęło kilka dni, odkąd wprowadziłam się do Jessie. Koszmary powtarzały się każdej nocy. Na szczęście moja kuzynka nie dociekała, co było ich przyczyną. Nie naciskała na mnie, żądając wyjaśnień, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Nie chciałam dzielić się z nią swoją przeszłością, w każdym razie jeszcze nie teraz.

      – Zamierzam znaleźć pracę – oznajmiłam pewnego dnia w trakcie obiadu. Jadłyśmy spaghetti z sosem bolońskim, jedno z moich popisowych dań. – Nie mam pieniędzy, a nie chcę być dla ciebie ciężarem.

      – Przestań, Evo. – Jessie spiorunowała mnie wzrokiem znad talerza. – Nie jesteś żadnym ciężarem. Cieszę się, że ze mną mieszkasz – stwierdziła, wracając do jedzenia.

      – Ale chcę, Jessie – zaoponowałam. – Nie mogę całymi dniami siedzieć bezczynnie. Dobija mnie to.

      – Bezczynnie?! – żachnęła się, o mały włos nie upuszczając widelca. – Robalu, nigdy nie miałam w mieszkaniu takiego porządku jak teraz, wszystko błyszczy! Poza tym codziennie czeka na mnie coś pysznego. Jesteś moim skarbem. – Pochyliła się nad stołem i pocałowała mnie w policzek. – Gdybym miała komuś płacić za to, co robisz ty, to wierz mi, nie wystarczyłoby mi pielęgniarskiej pensji.

      Westchnęłam przeciągle, szukając w głowie argumentów, które mogłyby ją przekonać.

      – Jessie, nie przestanę tego robić – zapewniłam ją. – Ale chcę też pracować, chcę wyjść do ludzi, poznać kogoś, spróbować czegoś nowego – wymieniałam, choć każda z tych perspektyw napawała mnie przerażeniem.

      Kuzynka popatrzyła na mnie badawczo, jakby w powątpiewaniu.

      – No dobrze. Popytam ludzi, czy nie słyszeli o czymś, co mogłabyś robić. A jeśli tak bardzo chcesz, możemy pochodzić po okolicy i porozglądać się za pracą. Może gdzieś blisko jest jakaś wolna posada. Powiedz, czym chciałabyś się zająć.

      Odłożyłam sztućce na talerz, zanim otarłam usta serwetką.

      – Nie mam dużego wyboru. – Zawstydzona wbiłam wzrok w niedojedzoną potrawę. – Nie skończyłam szkoły. Jedyne, do czego się nadaję, to sprzątanie