jak nasze.
Wstał nagle, jak gdyby powiedział za dużo.
– Muszę już iść. Myślę, że do jutra rana dowiem się, co się dzieje. Wtedy wrócę.
Kasjusz zerwał się na nogi.
– Co będzie, jeśli przyjdą i zabiorą ojca do Mamertinum? Nie spodziewasz się chyba, że będę się temu bezczynnie przyglądał?
– Po pierwsze – odrzekł cierpliwie Seneka – to nie będzie Mamertinum. Jest tylko dla więźniów politycznych. Twój drogi ojciec na szczęście mało wie o rzymskich więzieniach. To będzie zwykłe więzienie. Ale mało prawdopodobne, że to się stanie, zanim wrócę. Znam urzędników, którzy zajmują się takimi sprawami, i będę z nimi w kontakcie. Zostaw to mnie i w imię siedmiokrotnej miłości nie rób niczego pochopnie.
– Nie zrobię. I jestem ci bardzo wdzięczny.
Seneka wzruszył ramionami.
– Możesz być – jeśli zrozumiałeś, co chciałem ci powiedzieć – rzekł. – Wierzę w miłość – i wierzę w Rzym. Nie jesteśmy już miastem Cincinnatusa i Grakchów, ale myślę, że warto walczyć za to, co zostało w nas dobrego. Wciąż przewodzimy światu nie tylko jako żołnierze, ale i prawodawcy. No, trochę się uspokoiłeś, a ja muszę iść.
Kasjusz odprowadził go do drzwi, gdzie Seneka pożegnał go pełnym szacunku pozdrowieniem, zwyczajowym między równymi stanem. Bardzo to pochlebiało i sprawiało, że człowiek czuł się poważny i odpowiedzialny.
Siedmiokrotna miłość – tego niełatwo było zapomnieć. Ale dlaczego powiedział mu o tym teraz – czy to miało jakiś związek z Klaudią? Seneka chyba nie lubił jej zanadto. Nie powiedział ani słowa pochwały, a część tej długiej mowy brzmiała jak ostrzeżenie.
To nie miało znaczenia. To nie mogło mieć znaczenia. „Mało wiem o Klaudii, pewnie nie więcej niż ty.” To była oczywiście ironia, choć odczytanie jej zajęło mu parę minut. Ale Seneka z całą swoją wiedzą, erudycją i elegancją był zimny, zimny jak głaz. Pewnie rozwiązałby matematyczne równanie, zanim by się przyznał sam przed sobą, że jest zakochany – w którejś z faz jego siedmiokrotnej miłości. Nigdy nie zrozumiałby uczucia między Kasjuszem i Klaudią.
Wróciwszy do gabinetu, Kasjusz usiadł i napisał list:
„Kasjusz Longinus do Klaudii Prokuli, najcudowniejszej z kobiet i sercu jego serca:
Mój ojciec jest chory, tak bardzo chory, że muszę zostać przy jego łożu. Nie spałem od naszego rozstania i pewnie nie zaznam snu, nim znów Cię nie zobaczę. To stanie się jutro, na pewno. Nauczyłaś mnie, że najgorsza udręka na świecie nazywa się «czekanie». Kocham Cię ponad życie, ponad swój honor. Kocham Cię”.
Zwinął pergamin, związał i zapieczętował sygnetem, na którym wyrzeźbiona była silna, prosta ręka trzymająca włócznię, rodzinny herb.
Rozdział czwarty
Seneka wrócił nazajutrz na godzinę przed południem.
– Jak się czuje twój ojciec?
– O wiele lepiej. Chce wstać, a Euforus powiedział mu, że może, na jakąś godzinę. Za kilka dni powinien być zupełnie zdrowy.
– To świetnie – mruknął Seneka. – Ale chyba będzie lepiej, jeśli porozmawiam z tobą.
– A zatem złe wieści – rzekł spokojnie Kasjusz.
– Obawiam się, że tak. Widzisz, dopóki mieliście przeciw sobie zwykłych wierzycieli, można było coś zrobić. Raczej nie odważyliby się prosić pretora o aresztowanie dłużnika stanu ekwickiego. Ale oni sprzedali długi ojca Balbusowi.
– Tej świni!
– To też nie byłoby najgorsze. Balbus jest ważną osobą w Rzymie, ale dług w wysokości stu tysięcy sestercji to nic wielkiego i można byłoby coś z tym zrobić. Niestety, wygląda na to, że Balbus też jest tylko pośrednikiem w tej sprawie.
– Kto stoi za nim?
– Sejan.
Kasjusz zbladł.
– Teraz rozumiesz – ciągnął ze smutkiem Seneka – że nie znajdziesz w Rzymie człowieka, który pomoże ci spłacić dług. Twój biedny ojciec jest żołnierzem i czasem mówi prosto z mostu. Chyba zrobił parę uwag na temat pochodzenia Sejana – bez wątpienia prawdziwych, ale niezbyt pochlebnych – i zostało to doniesione. Sejan nie był wtedy jeszcze panem Rzymu i nie mógł działać bezpośrednio przeciw generałowi, który wyróżniał się w walkach za Tyberiusza, kiedy Sejan był jeszcze na Sycylii i zarabiał pieniądze, sprzedając armii muły. Postanowił więc zrujnować twego ojca, wykorzystując jego słabość do hazardu i spekulacji. Poinstruował Balbusa, który z kolei powiedział Fuskusowi, co ma robić. Resztę znasz.
– Sejan – powtórzył Kasjusz bezdźwięcznym głosem. – Ojciec jest zgubiony. – Odwrócił się tak gwałtownie, że Seneka cofnął się odruchowo o krok. – Więc to jest ten wielki Rzym, o którym mi mówiłeś? Rzym, który przewodzi światu!
– Opanuj się, drogi chłopcze. Ojciec cię usłyszy, jeśli będziesz tak krzyczał.
– Wybacz mi. – Kasjusz z trudem łapał oddech. – Wybacz mi, Seneko. Jestem pewien, że nie powiedziałeś mi wszystkiego… znalazłeś jakieś wyjście. Może mógłbyś zdobyć gdzieś pieniądze, nie mówiąc, na co ich potrzebujesz… może…
– Obawiam się, że to nie wchodzi w grę – odparł Seneka. – Oni mają mnie na oku. Wiedzą, że jestem radcą prawnym twego ojca. Gdybym zdobył pieniądze, wkrótce zostałbym bez jednego klienta.
– Rozumiem – Kasjusz pokiwał głową z wyrazem gorzkiego rozczarowania. – A jaką radę możesz dać swojemu klientowi?
Seneka przygryzł wargę.
– Nieszczęśliwie się składa, ale naprawdę nie mogę nic więcej zrobić. Może gdyby twój ojciec próbował zobaczyć się z Sejanem…
– I ucałować jego stopy, by darował mu więzienie? Nigdy.
– Bardzo… otwarcie stawiasz sprawy, drogi chłopcze.
Kasjusz parsknął niewesołym śmiechem.
– Mówiłeś mi wczoraj takie piękne rzeczy, Seneko. Mówiłeś, że nawet kamień potrafi kochać. Teraz wydaje mi się, że tylko kamienie potrafią. Rzym, miasto żołnierzy i prawodawców! A jego obywatele drżą przed tyranem, który namawia człowieka do spekulacji, żeby go oszukać i zrujnować, a potem użyć swojej pozycji, by zastraszyć tych, którzy chcieliby przyjść mu z pomocą. Odwaga Rzymian! Sprawiedliwość Rzymu! A ostatnia rada, jaką możesz nam dać, to taka, abyśmy stali się nędznymi tchórzami jak cała reszta i żebrali o litość.
Seneka zacisnął wargi.
– Twój ojciec postąpił bardzo nierozważnie – rzekł ostro. – Nie możesz ode mnie oczekiwać, bym poszedł za jego przykładem i obraził najpotężniejszego człowieka w Rzymie.
– Są dwa Rzymy – odparł Kasjusz z odrazą. – Jeden, o którym marzymy, i drugi, prawdziwy. I jeden ma niewiele wspólnego z drugim.
– Przekaż, proszę, wyrazy szacunku swojemu ojcu – Seneka skłonił się lekko z chłodną uprzejmością. – I pamiętaj, kiedy ochłoniesz, o ile łatwiej byłoby dla mnie trzymać się od tego z daleka, odkąd się dowiedziałem, kim jest twój prawdziwy wróg. Nieszczęście czyni nas niesprawiedliwymi, zwłaszcza, gdy jesteśmy młodzi i niedoświadczeni.
Przez chwilę Kasjusz myślał o tym, by błagać prawnika, aby został i pomógł mu wymyślić jakiś sposób na