Alfred Szklarski

Tomek wśród łowców głów (t.6)


Скачать книгу

kapitanem na własnym jachcie. Pierwszy samodzielny rejs odbył z przyjaciółmi do Sydney. Tam pozostawili jacht pod opieką zaufanej indyjskiej załogi, sami zaś udali się z wizytą na farmę Allanów. Po powrocie do Sydney zamieszkali na jachcie, gdyż w tym bardzo ruchliwym, portowym mieście niełatwo było o wynajęcie odpowiedniego mieszkania.

      W przeciwieństwie do poczciwego kapitana Nowickiego Tomek wcale nie był w najradośniejszym nastroju. Tak się cieszył z tych świąt u Allanów, a tymczasem zastał tam również kuzyna Sally, który razem z nią przyjechał z Anglii. James Balmore, nieco starszy od Tomka, był krewnym brata pana Allana, stale mieszkającego w Londynie. U niego to właśnie przebywała Sally, ucząc się w Anglii. James lub Jimmie, jak go zdrobniale nazywała Sally, wciąż asystował swej ładnej kuzynce. To właśnie psuło Tomkowi humor.

      Bentley zaprosił na spotkanie w Sydney również Allanów. Ojciec Sally nie mógł opuścić swego gospodarstwa na dłuższy czas, toteż przybyła jedynie pani Allan z córką i kuzynem Jamesem Balmore’em.

      Od samego początku przyjęcia Tomek był roztargniony. Z trudem skupiał uwagę na ogólnej rozmowie. Bentley właśnie zapowiadał jakąś niezwykłą niespodziankę dla swych przyjaciół, a Tomek tymczasem zerkał w kierunku werandy, gdzie przebywała reszta młodzieży. Łowił uchem wesoły śmiech Sally i poważny głos Jamesa Balmore’a.

      Zaraz po drugim śniadaniu gospodarz poprowadził gości do gabinetu. Nadeszła chwila ujawnienia niespodzianki.

      – Proszę, bardzo proszę, siadajcie wszyscy – mówił Bentley. – Chciałem powiedzieć wam coś interesującego. Hm, chcąc być szczery, muszę wyznać, że nawet specjalnie w tym celu zorganizowałem to niecodzienne dzisiejsze spotkanie.

      – Mów pan prosto z mostu, szanowny panie Bentley. Między starymi znajomymi nie potrzeba zbytnich ceregieli – wtrącił kapitan Nowicki.

      – Skoro tak, przystępuję od razu do sedna sprawy. Ty, kochany Tomku, słuchaj mnie szczególnie uważnie. Bardzo na ciebie liczę – powiedział Bentley, uśmiechając się życzliwie do młodzieńca.

      – Nie wiem, w czym mógłbym panu pomóc? – zdziwił się Tomek. – Czy pan nie żartuje?

      – Nie, nie, mój drogi! Naprawdę chcę wam coś zaproponować i byłbym bardzo rad, gdybyś ty zapalił się do mego projektu.

      – Nie pojmuję, dlaczego mogłoby panu na tym tak bardzo zależeć? – zapytał Tomek, widząc, że zoolog mówi poważnie.

      – Wydaje mi się, że twój zapał zachęciłby innych do mojej sprawy – wyjaśnił Bentley.

      – Nie posądzałem pana dotąd o taką przebiegłość – wesoło zauważył Nowicki. – Faktycznie jednak masz pan rację. Ten młodzik nas często wodzi za nos!

      Całe towarzystwo wybuchnęło śmiechem.

      – Jeśli chodzi o mnie, zawsze chętnie słucham rad Tomka – odezwał się Smuga. – Niezwykła intuicja rzadko zawodzi naszego młodego przyjaciela.

      Tomek siedział zażenowany pochwałami. Tymczasem Bentley mówił:

      – Pewien bardzo zamożny przemysłowiec australijski jest zapalonym kolekcjonerem ptaków rajskich 14 i storczyków15. Pragnie uzupełnić swoje zbiory nowymi, mało lub w ogóle dotąd nieznanymi okazami. W tym celu zaproponował mi zorganizowanie wyprawy badawczej…

      – Ho, ho! Jest to więc wyprawa nawet o pewnym romantycznym podłożu – wtrącił Tomek. – Paradisea apoda, czyli beznogie ptaki rajskie!

      Wszyscy zaciekawieni spojrzeli na młodzieńca, a impulsywna Sally zawołała:

      – Nie słyszałam nigdy o ptakach rajskich bez nóg, to chyba jakaś legenda?!

      – Oczywiście, że to legenda, romantyczna legenda – potwierdził Tomek.

      – Nie znam jej, proszę Tommy, opowiedz ją nam! – zaproponowała Sally.

      – Później, moja droga! Przepraszam, że mimo woli przerwałem panu – zwrócił się Tomek do Bentleya.

      – Czyżbyś już kiedyś interesował się ptakami rajskimi, młodzieńcze? – zapytał Hart, bacznie obserwując Tomka.

      – Czytałem książkę markiza de Raggi, który przy końcu osiemnastego wieku odbył specjalną wyprawę do Nowej Gwinei w celu badania życia tych ptaków – odparł Tomek.

      – Jeśli tak, to przyłączam się do prośby panny Sally i proszę o wyjaśnienie nam, dlaczego powstała legenda, że ptaki rajskie nie mają nóg – rzekł Hart.

      Tomek w jednej chwili zdał sobie sprawę, że dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Sydney pragnie sprawdzić zasób jego wiadomości na ten temat. Toteż zmieszał się trochę, lecz mimo to zaraz zaczął mówić opanowanym głosem:

      – Dość dawna to historia, pierwsze informacje bowiem o istnieniu ptaków rajskich dotarły do Europy jeszcze przed odkryciem drogi morskiej do Indii i długo przedtem, zanim Europejczycy wylądowali w Nowej Gwinei. Skórki ptaków rajskich z Nowej Gwinei oraz pobliskich wysp najpierw przywieźli na Jawę16 miejscowi kupcy. Tam właśnie po raz pierwszy zobaczył je kupiec wenecki Nicolo de Conti, który przebywał na tej wyspie w połowie piętnastego wieku. W tysiąc pięćset dwudziestym drugim roku współuczestnik wyprawy Magellana dookoła świata otrzymał od władcy Batjanu na Molukach17 skórkę z ptaka rajskiego i przywiózł ją do Europy. W siedemnastym i osiemnastym wieku barwne pióra ptaków rajskich stały się bardzo poszukiwane, zwłaszcza w Chinach i Indiach, a wkrótce zapanowała na nie moda i w Europie, gdzie kobiety zaczęły zdobić nimi swoje kapelusze. Wówczas to powstała legenda, że te piękne ptaki pochodzą wprost z biblijnego raju. Po wykluciu się tam z jaj miały frunąć w kierunku słońca, od którego otrzymywały wspaniałe ubarwienie piór. W myśl legendy ptaki rajskie były pozbawione nóg, aby nie mogły pobrudzić swego upierzenia, osiadając na ziemi. Zniżały się ku niej jedynie w celu pożywienia się rosą. Jeśli nie mogły zaspokoić głodu w locie, po prostu umierały.

      – Zgadzam się z tobą, Tommy, że to bardzo romantyczna legenda, lecz chyba brak jej jakiegoś logicznego uzasadnienia – zauważyła pani Allan.

      – Powstanie legendy jest bardzo łatwe do wytłumaczenia – wyjaśnił Tomek. – W niektórych regionach zamieszkiwania ptaków rajskich, jak na przykład na wyspach Aru18 i w Nowej Gwinei, krajowcy interesowali się jedynie ich bajecznie kolorowymi piórami, których używali do ceremonialnego zdobienia głów. Toteż obdzierając zabite ptaki ze skóry, odcinali bezwartościowe dla siebie kończyny. W takim stanie również sprzedawali cenne skórki kupcom i bezwiednie przyczynili się do stworzenia dziwnej legendy.

      – Nic o tym nie wiedziałam, ale przecież ptaki musiały gdzieś składać i wysiadywać jaja – niedowierzająco powiedziała pani Allan.

      – Przypadkowo twórcy legendy i na to znaleźli wytłumaczenie – odparł Tomek. – Przypuszczali, że ptaki rajskie, nie mogąc wysiadywać jaj na ziemi, radzą sobie w inny sposób. Mianowicie samiczki miały składać i wysiadywać jaja na grzbietach samców unoszących się w powietrzu. W późniejszych czasach legenda została nieco zmieniona. W dalszym ciągu wierzono, że ptaki rajskie nie mają nóg, lecz za to dwa długie pióra w ogonie, zakrzywione na końcu, miały umożliwiać im zawieszanie się na gałęziach drzew na czas koniecznego odpoczynku. Legenda o beznogich ptakach rajskich znalazła nawet pewne potwierdzenie naukowe, gdy szwedzki uczony,