się pan?…
– Nie trzeba na to specjalnej odwagi.
– A więc, szczęść Boże!
Unger podszedł do ogiera, odsuwając pastuchów, którzy chcieli mu pomóc w zdejmowaniu więzów. Zwierzę wiło się jeszcze ciągle na ziemi, parskając i jęcząc. Unger ściągnął mu kaganiec z pyska i nożem przeciął więzy, krępujące tylne nogi; później przednie. Kiedy rumak powstał, strzelec raptem wskoczył mu na grzbiet.
Rozpoczęła się walka między jeźdźcem a koniem, jakiej nikt z widzów tej sceny nie widział jeszcze dotąd. Ogier stanął dęba, skoczył wbok, kąsał i wierzgał na wszystkie strony, rzucił się wkońcu na ziemię, tarzał po niej przez chwilę, i znowu podniósł się na równe nogi; jeździec siedział cały czas jak ulany. Były to z początku zapasy zręczności człowieka z niesamowitym żywiołem zwierzęcia, które później zmieniły się w walkę muskułów ludzkich z siłą bestji. Koń oblany był pianą; nie parskał już, tylko jęczał; borykał się ze swym pogromcą, ale żelazny jeździec nie ustępował. Trzymał karosza w uścisku swych stalowych nóg – koń nie mógł wprost chwycić oddechu. Jeszcze wspiął się, stanął dęba, wreszcie ruszył galopem przez kamienie, rowy i krzaki. Po kilkudziesięciu sekundach jeździec wraz z koniem zniknęli z oczu zdumionych widzów.
– Do krócset, czegoś podobnego w życiu nie widziałem! – rzekł Arbellez.
– Złamie kark z pewnością – wtrącił któryś z vaquerów.
– Ale, co mówisz! Już zwyciężył!
– A tak się bałam – wyznała Emma. – Ale teraz wierzę, że niebezpieczeństwo minęło. Nieprawda, ojcze?
– Możesz być zupełnie spokojna. Kto tak siedzi w siodle i taką ma siłę, ten już nie da się zrzucić! Miałem wrażenie, że to djabeł walczy przeciw djabłu. Sam Itinti-ka nie pojechałby lepiej.
Wtedy zbliżył się Bawole Czoło i powiedział:
– Tak jest, sam Itinti-ka nie pojechałby lepiej, choćby dlatego, że Unger jest nim właśnie!
– Co takiego? Więc to on jest Piorunowym Grotem?
– Tak jest. Zapytajcie wodza Apaczów!
Arbellez obrzucił Indjanina pytającem spojrzeniem.
– To prawda – odpowiedział Apacz.
– No, gdybym o tem wiedział, nie bałbym się tak o niego! – rzekł don Pedro. – Miałem wrażenie, że ja sam dosiadam tej bestji.
W oczach Emmy zapłonęły błyski szczęścia.
Wszyscy czekali w skupieniu. Po upływie jakiegoś kwadransu Unger wrócił. Koń szedł, jakby złamany; jeździec siedział w siodle z uśmiechem na ustach.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.