odmianą bakarata – grą hazardową. Aktorka rewiowa wytoczyła proces za nazwanie jej piosenki „tandetną” i dostała odszkodowanie. To tak, jakbym ukarał grzywną lub uwięził kogoś za nazwanie mojego charakteru pisma „rokokowym”. Pewien polityk wygrał ogromne odszkodowanie, ponieważ ktoś powiedział o nim, że mówił dzieciom o zmianie taryf celnych, jak gdyby ten kuszący temat mógł je zdeprawować, niczym nieprzyzwoita historia. Czasami zniesławienie definiuje się jako wszystko to, co ma na celu zaszkodzenie komuś w interesach. Wynika z tego, że każdy nowy handlarz, który nazwie się sklepikarzem, zniesławia sklepikarza z naprzeciwka. Wszystko to, powtarzam, jest anarchią. Jest bowiem jasne, że jej rzecznicy nie posiadają żadnej zdolności czynienia rozróżnień ani żadnego poczucia proporcji. Dlatego tym samym jest dla nich nazwanie kobiety pospolitą śpiewaczką i nazwanie jej kobietą o podejrzanej reputacji albo oskarżenie mężczyzny o namawianie dzieci do protekcjonizmu i o namawianie ich do grzechu i bezwstydu. Znowu trzeba jednak wrócić do istotnej kwestii. Chodzi o to, że ta anarchia wcale niekoniecznie i wcale nie w szczególny sposób dotyczy społeczeństwa, ale organu władzy. To sędziowie – głos klasy rządzącej – nie odróżniają okrucieństwa od niedbalstwa. To sędziowie (oraz ich bardzo ulegli specjalni ławnicy) nie widzą różnicy między opinią i pomówieniem. To wysoko postawieni i wysoko opłacani eksperci wprowadzili pierwsze eugeniczne prawo – ustawę o upośledzonych umysłowo – pokazując w ten sposób, że nie odróżniają ludzi obłąkanych od zdrowych.
W takiej to historycznej atmosferze narodziła się rzecz, o której piszę. Jest to szczególna atmosfera i na szczęście prawdopodobnie szybko przeminie. Prawdziwy postęp ma się do niej tak, jak szczęśliwa dziewczyna, która się śmieje, ma się do rozhisteryzowanej dziewczyny, która nie może przestać się śmiać. Opisałem tę atmosferę przede wszystkim dlatego, że bez niej nie sposób byłoby zaproponować ludzkości eugenicznego prawodawstwa. We wszystkich innych wiekach poddanoby je pod jakiegoś rodzaju osąd logiki, choćby akademickiej czy ciasnej. Najmarniejszy sofista grecki pamiętałby na tyle Sokratesa, by zmusić eugenika do (przynajmniej) odpowiedzi na pytanie, czy Midias został odseparowany dlatego, że rokował szansę na wyleczenie czy nie. Najsłabszy tomista ze średniowiecznego klasztoru miałby na tyle oleju w głowie, by zauważyć, że zanim zastanowimy się nad człowiekiem obłąkanym, musimy zastanowić się nad człowiekiem. Najbardziej posępny kalwiński komentator z siedemnastego wieku kazałby eugenikowi pogodzić biblijne teksty wyśmiewające szaleńców z innymi biblijnymi tekstami, które ich wychwalają. Najnudniejszy sklepikarz paryski spytałby w 1790 roku, czym są prawa człowieka, jeśli nie uwzględniają praw zakochanych, mężów i ojców. Tylko w naszej mgle (którą pan Guppy12 nazwał londyńską specjalnością) małe postacie mogą wydawać się tak wielkie, a nawet zlewać się z innymi na kształt tłumu. Zatrzymałem się nad teleskopową właściwością tych ponurych ulic przede wszystkim dlatego, że dopóki czytelnik nie zrozumie, jak bardzo są one rozciągliwe i bezkresne, po prostu nie uwierzy w potworności, z którymi musimy walczyć.
Jedna z owych dawnych, mądrych bajek, które nie wiadomo skąd pochodzą i wszędzie się zadomawiają, opowiada o człowieku, który wszedł w posiadanie magicznego młynka. Za jego pomocą mógł mielić co tylko chciał, wypowiadając jedno słowo, i przestać, wypowiadając inne. Dokonał w ten sposób nie lada cudów (gdyby sumienie mi pozwalało opisałbym je, żeby zająć trochę miejsca). W końcu trafił na pokład statku, gdzie poproszono go, by zmielił sól w mesie oficerskiej. Wypowiedział słowo, które wprawiło młynek w ruch, ale nagle uświadomił sobie, że nie pamięta, jak go zatrzymać. Wielki statek zatonął, obładowany solą niczym arktycznym śniegiem, ale szalony młynek wciąż mielił na dnie morza, gdzie spoczęła cała załoga. Dlatego (jak podaje bajka) wielkie wody pokrywające naszą ziemię mają słony smak. Twórcy bajek wiedzieli bowiem coś, czego nie wiedzą nowocześni mistycy – że to, co nadnaturalne, jak i to, co naturalne, może wymknąć się spod kontroli.
8 John Ball (?–1381) – ksiądz, który w 1381 roku wraz z Watem Tylerem stanął na czele powstania chłopskiego w Anglii.
9 Postać z tragedii Williama Szekspira Ryszard II; wygnany przez króla powraca, by pozbawić go korony.
10 Zapewne chodzi o doniesienia o zmuszaniu dzieci i kobiet do prostytucji, które wstrząsnęły społeczeństwem angielskim w latach osiemdziesiątych XIX wieku.
11 W XVII wieku w Nowej Anglii miało miejsce wiele procesów o czary zakończonych egzekucją.
12 Postać z powieści Samotnia Charlesa Dickensa.
Rozdział IV
Szaleniec i prawo
Współczesne zło polega w dużej mierze na niezrozumieniu tego, że wyjątek potwierdza regułę. Być może mamy prawo zabić mordercę, a być może nie; ale jeśli wolno zabić mordercę, to dlatego, że nie wolno zabijać człowieka. Gdyby kat, nabrawszy wprawy, zaczął wieszać krewnych i znajomych wedle upodobania, zrehabilitowałby tym (intelektualnie) skazańca, nawet gdyby tamten miał na ten temat inne zdanie. Albo jeśli ktoś mówi, że szaleniec nie odpowiada za swe czyny, oznacza to, że zdrowy człowiek za nie odpowiada. Jest odpowiedzialny za szaleńca. Natomiast eugenicy i inni fataliści, chcący uznać wszystkich za nieodpowiedzialnych, popełniają największe filozoficzne szaleństwo. Eugenik musi uznać wszystkich, także siebie, za wyjątek od reguły, która nie istnieje.
Eugenicy najpierw rozciągnęli granice zakładu dla obłąkanych. Przyjmijmy to za nasz precyzyjny punkt wyjścia i postawmy pytanie, czym jest szaleństwo i jak się zasadniczo ma do społeczeństwa. Otóż nieopierzony, młodzieńczy sceptycyzm, który paraliżuje wszelkie myślenie sloganami, często ujawnia się w stwierdzeniu, że szaleńcy to po prostu mniejszość, a zdrowi psychicznie to po prostu większość. Widać dokładnie, jak ta niedorzeczna opinia mija się z prawdą, jakby za sprawą czarów. Szaleńcy nie są mniejszością, bo nie tworzą żadnej grupy, właśnie dlatego, że są szaleni. Ludzie przy zdrowych zmysłach nie są większością; są rodzajem ludzkim. A rodzaj ludzki (jak wskazuje samo to wyrażenie) jest rodzajem, a nie stopniem. Szaleństwo jest czymś innego rodzaju od wszystkich mniejszości i większości. Wariat, który myśli, że jest nożem, nie może zawiązać spółki z innym, który myśli, że jest widelcem. Nie można porozumieć się bez rozumu. Na dzikich bezdrożach szaleństwa jest tylko samotność.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.