GIEŁDZIE ZBRODNI
Renomowany magazyn „Foreign Policy” o Mogilewiczu pisze tak: „Jeden z 10 ludzi najbardziej poszukiwanych przez FBI […]. W 2003 r. amerykański Departament Sprawiedliwości wytoczył mu 45 zarzutów […]. Jego przestępcze imperium jest niezwykle rozległe: morderstwa, prostytucja, kamienie szlachetne i pranie pieniędzy, a także handel bronią i materiałami rozszczepialnymi […]. Kreml pozwala Mogilewiczowi spokojnie mieszkać na rosyjskiej ziemi”1.
Ogromna liczba źródeł potwierdza te informacje. Wszystkie mówią, że głównym talentem Mogilewicza jest pranie brudnych pieniędzy – w milionowych i miliardowych kwotach. Dokonywał takich finansowych operacji m.in. w Nowym Jorku i w londyńskim City2… Ale Brainy Don, Łebski Boss – jak nazywa się go w USA – ma jeszcze jedną specjalność. Jego syndykat przeprowadza najtrudniejsze morderstwa na zlecenie.
Wybitny amerykański dziennikarz śledczy, Robert I. Friedman, określił go mianem „najgroźniejszego gangstera świata”3. „Najpotężniejszym” nazywa Mogilewicza jego bliski współpracownik, morderca-egzekutor rosyjskiej mafii Monia Elson. Zapewne ma swoje powody, żeby go wychwalać. Zleceniobiorca musi być w dobrych stosunkach ze zleceniodawcą… Szczególnie w takiej branży.
Co łączy Mogilewicza z ludźmi Macierewicza?
Mogilewicz ma liczne powiązania finansowe i mafijne z najbliższym amerykańskim współpracownikiem ministra Macierewicza – wpływowym lobbystą, byłym senatorem republikańskim Alfonsem D’Amato 4 .
To nie koniec.
Sołncewska mafia Mogilewicza ma związki z rodziną Sz., kontrolującą Grupę Radius – czyli konsorcjum firm, dla którego pracował Jacek Kotas. A Kotas to właśnie ten człowiek, którego media nazwały „rosyjskim łącznikiem”, gdy wyszło na jaw, że Macierewicz udzielił mu dostępu do tajnych dokumentów polskiej armii5. W dalszej części książki szczegółowo przedstawiam liczne dowody bliskich relacji między sołncewską mafią a głową rodziny Sz. Ze względu na ciężar podejrzeń, jakimi obarczona jest taka bliskość, postanowiłem wyjątkowo, że nie podam nazwiska Sz. w pełnym brzmieniu.
Jest też związek – pośredni, ale zaskakująco bliski – między Siemionem Mogilewiczem a sprawą Roberta Luśni (płatnego konfidenta komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, który przez dziesięciolecia był bliskim współpracownikiem Macierewicza6). Związek ten dokładnie przedstawiam w niniejszej książce.
MOGILEWICZ, TAJNA BROŃ PUTINA
Zdumiewające, jak wiele łączy obu panów M. Zdumiewające i przerażające. Bo Siemion Mogilewicz i jego przestępcza organizacja są najskuteczniejszą bronią Putina. Świadczy o tym wiele dobrze poinformowanych i wiarygodnych źródeł. „Mogilewicz ma dobre stosunki z Putinem, znają się jeszcze z Leningradu” – takie stwierdzenie pojawiło się w roku 2000 w rozmowie ukraińskiego prezydenta Leonida Kuczmy z Leonidem Derkaczem, szefem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy7.
O bliskich stosunkach Mogilewicza z Putinem mówił także były oficer rosyjskich służb specjalnych Aleksandr Litwinienko – zamordowany później przez agentów Kremla. Według Litwinienki wśród licznych biznesów i intryg Mogilewicza było też dostarczanie broni islamskim terrorystom z Al-Kaidy8. Brytyjski „Telegraph” napisał, że Litwinienko mógł zginąć właśnie dlatego, że za dużo wiedział o związkach Putina z Mogilewiczem. I zaczął o nich mówić9.
„Ciągła obecność w Rosji potężnego finansisty rosyjskiej mafii, Siemiona Mogilewicza – aresztowanego w 2008 r., ale w niejasnych okolicznościach zwolnionego w następnym roku – nie tylko ukazuje nam zdolność mafii do zdobywania i transferowania pieniędzy dla osiągania celów wywiadowczych, ale także sugeruje, że mafia może zdobywać agentów wpływu dla Moskwy” – pisze wybitny ekspert od spraw rosyjskich i międzynarodowej przestępczości, Mark Galeotti, w raporcie opublikowanym przez European Council on Foreign Relations (Europejską Radę Spraw Zagranicznych) w kwietniu 2017 r.10. ECFR to renomowany think tank, który zajmuje się analizą stosunków międzynarodowych.
I wreszcie dziennikarz śledczy Brian Frydenborg na portalu War Is Boring opisuje, jak ludzie Mogilewicza ratowali przed bankructwem pewnego amerykańskiego biznesmena. Ten biznesmen, uzależniony od swoich wybawców, nazywa się Donald Trump i od niedawna jest prezydentem USA11…
KREML W BIAŁYM DOMU
Czy Donald Trump jest „rosyjskim prezydentem amerykańskim”?
Oczywiście, Trump czasem okazuje „chwilową niezależność”, ale poza tym prowadzi politykę skrajnie korzystną dla Putina. W kwietniu 2017 r. zbombardował syryjskich sojuszników Rosji. Ale w maju zwolnił ze stanowiska szefa Federalnego Biura Śledczego (FBI) Jamesa Comeya, który publicznie ostrzegał przed wpływami Kremla w USA. I nie było to przyjazne rozstanie: Trump wyrzucił go na siedem lat przed końcem jego 10-letniej kadencji. Na dodatek zrobił to w nocy z wtorku na środę, żeby jeszcze tego samego dnia spotkać się z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Ławrowem i ambasadorem Kisliakiem12. Według „Washington Post” podczas spotkania Donald Trump ujawnił Rosjanom ściśle tajne informacje wywiadowcze13. A równocześnie Ławrow i szef amerykańskiej dyplomacji Tillerson zapowiedzieli kilkudniową sesję rozmów o najważniejszych sprawach świata. Najpierw o Ukrainie i Syrii, a potem, w szerszym gronie, o podziale Arktyki14.
Co w tym wszystkim jest najgroźniejsze? Trump chce, by Unia Europejska znów się podzieliła na prowadzące odrębną politykę państwa narodowe. Łatwe do skłócenia i do rozgrywania przez mocarstwa. Być może jest to korzystne dla Waszyngtonu – ale jeszcze bardziej dla Moskwy. Bo Rosji łatwiej niż Stanom Zjednoczonym sięgnąć po Europę. Ma bliżej…
Amerykański prezydent publicznie kwestionował przecież sens istnienia Unii Europejskiej15. I zapowiadał mniejsze zaangażowanie Waszyngtonu w obronę jego sojuszników. Groził, że będzie od nich egzekwować pieniądze za ewentualną ochronę. Podobno w marcu 2017 r. wręczył Angeli Merkel „rachunek” na kwotę 300 mld dol. Miała to być zaległa „opłata za NATO”16. Brzmi to tak, jakby prezydent USA chciał, by słabe państwa narodowe Europy znalazły się na łasce i niełasce Putina.
Trump podawał też w wątpliwość ideę uniwersalnej, ponadnarodowej walki o prawa człowieka. W Białym Domu administracja Trumpa zlikwidowała stanowisko Specjalnego Asystenta Prezydenta ds. Relacji Wielostronnych i Praw Człowieka. Zamiast tego jest miejsce dla Specjalnego Asystenta ds. Międzynarodowych Organizacji i Sojuszy17… Powołując się na doradców Trumpa, „Independent” pisze, że Waszyngton będzie teraz „celowo milczeć” na temat praw człowieka18.
Łamiącemu te prawa Putinowi taka polityka Białego Domu jest na rękę. Chyba bardziej niż samym Stanom Zjednoczonym… Przez cały XX w. międzynarodowa potęga USA czerpała siłę i argumenty z idei wolności, demokracji oraz praw człowieka (aczkolwiek nieraz nadużywała tych idei).
Odnotujmy, że wspomniany lobbysta D’Amato – amerykański sojusznik Macierewicza powiązany z gangsterem Mogilewiczem – poparł Trumpa w ostatnich wyborach prezydenckich. I zrobił to wcześnie. Na pięć miesięcy przed tym, jak Trump uzyskał nominację na kandydata Partii Republikańskiej19.
TO SIĘ NIE DZIEJE!
„To niemożliwe, to się nie dzieje!” – powtarzałem sobie 10 listopada 2015 r. I nie tylko ja. Podobnie mówili znajomi: dziennikarze, eksperci, specjaliści od obronności. Te słowa wypowiadał też zapewne niejeden wyborca Prawa i Sprawiedliwości.
Dwa tygodnie wcześniej, 25 października, PiS wygrało wybory. W kampanii wyborczej obiecywało, że ministrem obrony narodowej będzie Jarosław Gowin, nie Antoni Macierewicz, co mogło się przyczynić do