– Obiecaj, że przynajmniej zastanowisz się nad tym, co ci powiedziałam – rzekła błagalnie. – Mój ojciec jest uczciwym człowiekiem, który popełnił okropny błąd. Nie usiłuję pomniejszyć jego winy ani bagatelizować straty, jaką poniosłeś, ale proszę, nie zrujnuj mu życia.
– Nigdy nie pozwalam, aby przestępcy unikali kary. W tej kwestii w gruncie rzeczy wyznaję zasadę: „oko za oko, ząb za ząb” – oświadczył Cesario.
Zastanawiał się, dlaczego ona wciąż nalega, chociaż kategorycznie jej odmówił. Gdyby brała pod uwagę wyłącznie jego reputację bezwzględnego biznesmena, który nie zna słowa „współczucie”, powinna się spodziewać, że wzniesie na frontowym trawniku szubienicę dla jej ojca i dokona publicznej egzekucji.
– Proszę… – powtórzyła drżącym głosem, gdy z uprzejmości, będącej dla niego czymś całkowicie naturalnym, puścił ją przodem w drzwiach.
Nie nawykła do takich przejawów galanterii. Jej bracia usiłowaliby na łeb, na szyję wyjść przed nią, a ojca nigdy nie nauczono tego rodzaju wytwornych manier.
– Nie zmienię zdania – odparł. – Ale zaczekam do jutrzejszego ranka, zanim zadzwonię na policję i powtórzę to, co od ciebie usłyszałem.
Przyglądając się z frontowego holu, jak Jessica odjeżdża swoim hałaśliwym starym samochodem, zastanawiał się, dlaczego właściwie uczynił to drobne ustępstwo. Przypomniał sobie jej błagalne słowa: „Jak mogę cię przekonać, żebyś zmienił zdanie? Jestem zrozpaczona… Dla uratowania ojca gotowa byłabym praktycznie na wszystko inne”. Pomyślał o tej jedynej rzeczy, której naprawdę od niej pragnął, a której nie będzie mógł kupić. Czy jest na tyle szalony, by spróbować? Nie zostało mu zbyt wiele czasu na zaspokojenie tego pragnienia.
Mógłby ją mieć i… Nadal pożądał Jessiki Martin, mimo że znajdował sobie inne kobiety, by o niej zapomnieć. Przy odrobinie szczęścia mógłby dostać od niej to, czego najbardziej pragnął, i w dodatku na najdogodniejszych warunkach. Życie, jakie wiódł, groziło zatruciem mu duszy goryczą i nudą, którymi gardził. Toteż gwałtownie łaknął odmiany. Romans z kobietą, na samą myśl o której bucha w nim płomień pożądania, mógłby się okazać idealnym rozwiązaniem.
Naturalnie, to nie tylko żądza, uświadomił sobie z wrodzoną bystrością. Podziwiał zalety charakteru Jessiki Martin stawiające ją zdecydowanie ponad większością kobiet, z jakimi dotąd miał do czynienia. Ona ciężko pracuje, jest nadzwyczaj lojalna wobec rodziny i gotowa dla niej zrezygnować ze swojej dumy. Cały swój wolny czas i pieniądze poświęca opiece nad zwierzętami porzuconymi przez ich właścicieli. Nawet jego bogactwo, stanowiące nieodparty magnes dla innych kobiet, na niej nie robi najmniejszego wrażenia. W żadnym razie nie mógłby jej nazwać naciągaczką. Jessica hołduje niewzruszonym zasadom moralnym i to mu się w niej podoba. Ale czy ona postawi te zasady ponad uratowanie rodziny? Cesario skrzywił wargi w bezlitosnym, cynicznym uśmiechu. Postanowił podjąć wyzwanie i dać jej jeszcze jedną, ostatnią szansę.
Tego wieczoru Jess pracowała do dziewiątej i kiedy jechała do domu z psami śpiącymi na tylnym siedzeniu, czuła się ogromnie znużona i przygnębiona. Spodziewała się, że lada moment matka zadzwoni na komórkę z wiadomością, że ojca aresztowano. Wprawdzie Cesario di Silvestri przyrzekł, że zaczeka do jutra, ale nie wiedziała, czy może wierzyć w tę obietnicę, ponieważ, wspominając ich bezowocną rozmowę, musiała niechętnie przyznać, że prosiła go o niemożliwe.
Nawet gdyby nie doniósł policji na jej ojca, zrobią to z pewnością Jason i Mark, gdy zostaną przesłuchani i oskarżeni o kradzież. Jej kuzyni z pewnością ochoczo zrzucą z siebie część winy. Obraz skradziono i istniały nikłe szanse jego odzyskania, jeśli cała sprawa nie zostanie szczegółowo wyjaśniona. Ponadto jest jeszcze kwestia wypłaty ubezpieczenia, o które Silvestri niewątpliwie wystąpi. Firma ubezpieczeniowa będzie chciała mieć pewność, że uczyniono wszystko, co możliwe, by pojmać sprawców. W tej sytuacji Cesario w żadnym razie nie mógłby zatuszować udziału jej ojca w przestępstwie.
Gdy przyjechała do siebie, wypuściła pozostałe trzy czekające na nią psy z boksów, żeby pobiegały, i weszła do domu. W środku było chłodno i nieprzytulnie. Ogień w starym kuchennym piecu węglowym wygasł i Jess zadrżała z zimna. Zamierzała przegryźć coś na chybcika i wyjść z powrotem na dwór, aby przede wszystkim zająć się psami. Magic, jej głuchy czarny szkocki terier, biegał w podskokach po pokoju. Jess, przebierając się w czyste ubranie, co chwila rzucała mu piłkę w głąb korytarza, a on ją aportował. Weed, chudy szary mieszaniec charta z owczarkiem szkockim, łasił się przy drzwiach. Lata czułej opieki nie zdołały go przekonać, że tutaj naprawdę jest jego dom. Harley, chory na cukrzycę labrador, leżał spokojnie na podłodze przy łóżku, szczęśliwy po prostu dlatego, że pani wróciła.
Jess na stojąco zjadła w kuchni kanapkę i wypiła szklankę mleka, patrząc przez okno na zapadający późnowiosenny zmierzch . Rozpaliła w piecu, a potem wyszła na dwór, aby dopełnić codziennego obowiązku wyszczotkowania, nakarmienia i napojenia swoich podopiecznych w schronisku.
Kiedy skończyła i znużona miała się już położyć spać, zabrzęczała jej komórka.
– Tu Cesario – powiedział takim swobodnym tonem, jakby dzwonił do niej codziennie, chociaż w rzeczywistości pierwszy raz telefonował w prywatnej sprawie.
– Słucham – odrzekła ostrożnie, powściągając chęć spytania go gniewnie, skąd dostał numer jej komórki.
– Czy możesz przyjechać do rezydencji jutro o dziewiątej rano? Chcę ci przedstawić pewną propozycję.
– Propozycję? – powtórzyła zaintrygowana, zastanawiając się gorączkowo, co on ma na myśli. – Jaką?
– Nie taką, którą można omówić przez telefon – uciął stanowczo. – To mogę cię jutro oczekiwać?
– Tak. Mam w pracy wolny dzień – odpowiedziała.
Wyłączyła komórkę i wydała głośny okrzyk, który przestraszył psy, a potem zaczęła skakać do góry z radości, gdy w końcu zeszło z niej napięcie całego dzisiejszego dnia. Czyli Silvestri jednak jej wysłuchał! Widocznie rozważył to, co mu powiedziała, skoro wystąpił z jakąś propozycją.
Po chwili otrzeźwiała, bo dotarło do niej, że owa „propozycja” jest najprawdopodobniej jedynie inną nazwą tamtego „układu”, który odrzuciła z odrazą. Jej ulga i radość niemal całkowicie się rozwiały pod wpływem znacznie mniej optymistycznych myśli. Przecież to wręcz nieprawdopodobne, by taki mściwy i bezwzględny człowiek jak Cesario di Silvestri wybaczył jej nierozsądnemu ojcu ot, tak sobie, w zamian za nic. Sam to zresztą powiedział. Zatem czego zażąda? Czy chodzi mu o seks? Zważywszy jego reputację oraz wcześniejsze zainteresowanie jej osobą, trudno uwierzyć, by w grę wchodziło cokolwiek innego. Skrzywiła się i zadrżała na myśl o szramach na swoim brzuchu i plecach. Za nic nie chciałaby się rozebrać i ukazać tych blizn jakiemukolwiek mężczyźnie ani narazić się na bolesną konieczność wyjaśnienia, skąd się wzięły. Seks był wykluczony. Zresztą, pamiętając wyznania byłych kochanek Silvestriego w skandalizujących tabloidach, wiedziała, że nie dorównałaby jego wyuzdanym i wyrafinowanym oczekiwaniom erotycznym…
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно