była z nim w ciąży. Pojawiły się jednak naciski ze strony jego zwierzchnika z Cambridge, którego rodzina również pochodziła z Sycylii. Zatem młody asystent musiał ożenić się ze studentką, która potraktowała go jako możliwość wyrwania się ze swego ciasnego, rządzącego się surowymi prawami środowiska.
Louise nie uważała się za Sycylijkę, jednak miała w sobie tyle południowej krwi, by czuć olbrzymi ból związany z brakiem miłości ze strony ojca. Włosi zawsze byli dumni ze swoich dzieci i starali się je chronić. Związki rodzinne były dla nich niezwykle ważne. A ojciec nie chciał jej, bo pokrzyżowała mu plany. Wiedziała, że tylko go denerwuje, tym bardziej, im mocniej buntowała się przeciwko takiej sytuacji. Ojciec lubił podróżować, spotykać się z ludźmi, rozmawiać, ale nie miał potrzeby bliskości. Nie sądziła, by potrafił się z kimś tak naprawdę związać. Dlatego wszelkie próby zdobycia jego miłości były z góry skazane na porażkę.
Trzymała się kurczowo fikcyjnego świata, który sobie stworzyła. Była w nim ukochaną córką swojego tatusia. Chwaliła się tym nawet w ekskluzywnej szkole z internatem, do której wysłała ją matka. Mieszkała tam z dziewczętami bogatych i sławnych rodziców i była z ojca naprawdę dumna. Prowadził w BBC program, który popularyzował idee nauki, a jej koleżanki zazdrościły jej tak przystojnego i mądrego taty. Niektóre się nawet w nim podkochiwały, co nie było oczywiście niczym nowym.
Po latach musiała przyznać, że to płytkie, nastawione na współzawodnictwo środowisko obudziło w niej najgorsze instynkty. A ponieważ w dzieciństwie nauczyła się, że dzięki złemu zachowaniu otoczenie bardziej się nią interesuje, w szkole robiła to samo. Wciąż jednak pamiętała o ojcu, liczyła na jego miłość i może dlatego nie dochodziło do najgorszego.
Gdy okazało się, że ojciec związał się ze swoją asystentką z Australii, Melindą Lorrimar, coś załamało się w życiu Louise. Melinda miała wtedy dwadzieścia siedem lat, a ona osiemnaście, i to, że zaczęły rywalizować o jego względy, było chyba czymś naturalnym.
Louise bardzo zazdrościła Melindzie, pięknej rozwódce, która od początku chciała się jej pozbyć z domu i której dwie córeczki szybko zawładnęły całym mieszkaniem. Zajęły nawet pokój Louise, która tak bardzo chciała zwrócić na siebie uwagę ojca, że ufarbowała włosy na czarno, ponieważ macocha i jej córki były brunetkami. Miała więc czarne włosy, nosiła zbyt kuse ubrania i robiła sobie wyzywający makijaż, a wszystko po to, by odzyskać miłość ojca. Widziała, że ten adoruje Melindę i uznała, że jeśli będzie bardziej seksowna i mężczyźni będą zwracać na nią jeszcze większą uwagę, to ojciec zacznie ją doceniać, tak jak doceniał swoją partnerkę, a wcześniej byłą żonę. Kiedy to się nie udało, uznała, że najlepiej będzie go szokować. Wszystko było lepsze od obojętności.
Gdy skończyła osiemnaście lat, pragnienie miłości stało się tak dojmujące, że straciła naturalne wyczucie tego, co może robić. Czuła, że jest nieudacznikiem, domowym kopciuszkiem, i gotowa była zrobić wszystko, by to zmienić. Nie miała doświadczeń erotycznych i koncentrowała się wyłącznie na ojcu. Myślała oczywiście o tym, że kiedyś spotka chłopaka, który jej się spodoba, ale wcześniej musiała zdobyć miłość tego, na którym najbardziej jej zależało.
Wciąż o tym myślała, nie zdając sobie sprawy, jak może to być niszczące i niebezpieczne. Żadne z rodziców nie pofatygowało się, by z nią o tym porozmawiać. Stanowiła dla nich jedynie przypomnienie błędu, który kiedyś popełnili.
– Ale na studiach mieszkała pani już z dziadkami, nie z ojcem? – Książę ciągnął przesłuchanie. Jego głos przywołał ją do rzeczywistości.
Poczuła dreszcz, który przebiegł jej po plecach. Ten mężczyzna w eleganckim ubraniu miał w sobie coś takiego, co kazało myśleć kobietom, jak wyglądałby bez niego. Louise nigdy nie spotkała kogoś tak seksownego i teraz zaczęła się zastanawiać, jak by to było...
Nagle znieruchomiała zdumiona. Była przerażona tym, co się z nią działo. Jak to możliwe, że mogło jej to w ogóle przyjść do głowy?! Przecież nigdy nie miewała podobnych myśli. To musiało być działanie południowego słońca, które sprawiało, że na jej czole i całym ciele pojawiały się niewielkie kropelki potu. Czuła narastającą falę paniki. Nie, to niemożliwe! Tak nie może być! To... to niesprawiedliwe!
Poczuła, że nieruchomieje. Był to ten sam złowrogi bezruch, który pojawia się tuż przed burzą. Coś takiego nie powinno się było zdarzyć i sama nie miała pojęcia, skąd u niej takie myśli. Powinna przede wszystkim pamiętać, że książę jest człowiekiem niebezpiecznym i trzeba się go strzec. Doskonale wiedziała, jaką radość sprawiłoby mu, gdyby mógł ją upokorzyć.
Na szczęście nie była już niedojrzałą osiemnastolatką i szybko zaczęła się wyswobadzać z pajęczej sieci własnych skojarzeń i doznań.
– Skoro pan o tym wie, zapewne dotarły do pana też wieści o moim złym zachowaniu. Macocha obawiała się, że mogę mieć zły wpływ na jej córki i ojciec powiedział, że mam się wyprowadzić.
– Wyrzucili panią z domu.
To było stwierdzenie faktu, a nie pytanie.
Czuł się tak, jakby ktoś zaczął obracać nóż w jego ranie. Do starych win doszły nowe. Był zdruzgotany.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat starał się naprawić dawne winy. Jednak to, co się stało z Louise, która jako dziecko powinna była liczyć na miłość i zrozumienie rodziców, wydało mu się szczególnie okrutne. I chociaż on sam nigdy nie chciał jej skrzywdzić, dotarło do niego, że konsekwencje dawnych błędów były znacznie poważniejsze, niż można by się tego spodziewać. Teraz zaczął rozumieć, dlaczego nigdy nie odpowiedziała na jego list, w którym przyznawał się do winy i prosił o wybaczenie.
Jako Sycylijczyk dziwił się temu, że ojciec mógł się wyprzeć własnego dziecka, choćby nawet swoim zachowaniem wywołało skandal, który miał pozostać niezmywalną plamą na honorze całej rodziny.
Louise poczuła, że cała robi się czerwona. Czy to z powodu wstydu, czy może dawnego przekonania, że dzieje jej się krzywda? I czy to miało teraz znaczenie? Z pewnością nie powinno mieć wpływu na jej obecne życie. Studia i późniejsze kursy, na których uczyła się godzenia skłóconych rodzin, uświadomiły jej, jak ważne jest to, by uznać swoje prawo do błędów, a kiedy już je popełnimy – rozpoznania ich i pogodzenia się z ich konsekwencjami, by móc żyć dalej.
– Chcieli się przeprowadzić do Australii, więc oczywiście decyzja o sprzedaniu mieszkania nie była bezpodstawna. Poza tym ja byłam już w sensie prawnym dorosła, a w dodatku miałam zacząć studia. – Zawahała się chwilę. – Ale tak, wyrzucili mnie.
Była więc zupełnie samotna i opuszczona w momencie, gdy on podróżował daleko, starając się nauczyć tego, jak pomóc najbiedniejszym z całego świata. To była próba zadośćuczynienia. Chciał pozbyć się poczucia winy, które go przygniatało. Pragnął również znaleźć nowy sposób życia, na którym mogliby skorzystać jego poddani z Sycylii.
Jednak mówienie jej o tym nie miało żadnego sensu. Widział, że jest wrogo nastawiona do niego i do wszystkiego, cokolwiek by powiedział.
– Właśnie wtedy przeprowadziła się pani do dziadków, tak? – zadał kolejne pytanie. Łatwiej było trzymać się faktów, niż wchodzić w sferę emocji.
Louise czuła, że jest coraz bardziej spięta. Czy książę nie upokorzył jej już w dostatecznym stopniu? Czy musi jeszcze wywlekać te straszne sprawy z przeszłości? Nawet teraz z przykrością myślała o tamtych chwilach, gdy czuła się porzucona i niechciana. Przechodziła wówczas prawdziwe męki i uważała się niemal za społecznego wyrzutka.
Dziadkowie