że jej matka też by tego nie chciała. Ostatnią rzeczą, której by pragnęła, były plotki, jakie niechybnie zaczęliby rozprzestrzeniać znajomi Agathy Bishop. Nie dość, że przedwcześnie zmarła na raka, to żyła u boku oszusta.
Dio, patrząc na żonę, zastanawiał się czasem, co się dzieje w tej pięknej głowie. W przeciwieństwie do innych kobiet Lucy nigdy nie dzieliła się z nim swoimi myślami i, mówiąc szczerze, działało mu to na nerwy.
– W takim razie pozwól, że cię oświecę. Twój ojciec całe lata podkradał pieniądze z tego funduszu. Domyślam się, że miał problem z alkoholem, tak?
Lucy skinęła głową. Nieczęsto przebywała z ojcem, ale wiadomość o tym, że prowadząc po pijanemu, rozbił samochód, dała jej do myślenia.
– Twój ojciec był alkoholikiem – ciągnął Dio. – Najgorsze jednak było to, że okradał innych ludzi i doprowadził firmę na skraj bankructwa. Gdybym się nie pojawił na horyzoncie, już by was nie było.
– Dlaczego to zrobiłeś? – spytała z ciekawością. Zastanawiała się, dlaczego człowiek z jego pozycją i majątkiem zadał sobie trud, żeby zreorganizować taką małą firmę.
To była długa i skomplikowana historia. Nie zamierzał jej opowiadać.
– Ta firma ma potencjał – oznajmił, uśmiechając się czarująco. – Utrzymywała kontakty z przeróżnymi instytucjami i ludźmi na całym świecie. Teraz przynosi mi znacznie większe zyski, niż się spodziewałem. A poza tym… ile upadających firm jest do nabycia z takim bonusem, jak ty? Czy zaglądałaś ostatnio do lustra, moja droga żono? Jaki mężczyzna byłby w stanie się tobie oprzeć? Twój ojciec był uszczęśliwiony, że dzięki tej transakcji upiecze dwie pieczenie przy jednym ogniu…
Zobaczył, jak się zarumieniła, a jej oczy podejrzanie zwilgotniały. Przez chwilę prawie pożałował swoich słów. Prawie.
– Tyle tylko, że tak naprawdę to wcale cię nie mam, prawda? Kusiłaś mnie, uśmiechałaś się nieśmiało, sprawiając, że kiedy wracałem do domu, za każdym razem musiałem brać zimny prysznic, żeby się uspokoić… A potem w noc poślubną tak po prostu oznajmiłaś mi, że nie zamierzasz wypełnić swojej części umowy. Wystawiłaś mnie do wiatru.
– Nie o to mi chodziło… – zaczęła, ale przerwała, zdając sobie sprawę, jak to musiało wyglądać z jego punktu widzenia.
– Dlaczego jakoś nie bardzo mogę ci uwierzyć? – spytał, konstatując ze zdziwieniem, że jego szklanka jest pusta. – Uknuliście ten plan razem z ojcem, żeby schwytać mnie w pułapkę.
– To nieprawda!
– Teraz, kiedy osiągnęłaś swój cel, chcesz rozwodu. Nie masz już nad sobą ojca i chcesz uwolnić się ode mnie. – Przechylił głowę, przyglądając jej się z zainteresowaniem. Po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, co Lucy porabiała podczas jego nieobecności.
Mógł ją kazać śledzić, ale nie chciał tego robić. Po prostu nie wyobrażał sobie, aby ta królowa lodu była w stanie robić za jego plecami coś niestosownego. Choć nie zawsze była taka zimna. Doskonale pamiętał, jak się zachowywała, zanim wypowiedziała sakramentalne „tak”. A więc czy rzeczywiście miała coś do ukrycia?
Czy zażądała tego rozwodu z jakiegoś konkretnego powodu? Czyżby widywała się z kimś za jego plecami? Sama myśl o tym wyprowadziła go z równowagi.
– Chcę rozwodu, ponieważ oboje zasługujemy na coś lepszego, niż mamy w tym związku.
– Jak miło, że użyłaś liczby mnogiej. Nie wiedziałem, że masz w sobie taką wrażliwość.
Nie miał zamiaru pytać ją o to, czy się z kimś spotyka. W takich sytuacjach element zaskoczenia jest najskuteczniejszy.
– I po co ten sarkazm, Dio?
– Uważasz, że to ja jestem sarkastyczny? Powiem ci, co o tym myślę. – Zrobił pauzę, jakby się namyślał, co powiedzieć. – Zdajesz sobie sprawę, że po rozwodzie nie dostaniesz zupełnie nic?
– O czym ty mówisz?
– Nie pamiętasz, że przed ślubem podpisałaś intercyzę? Nie wiem nawet, czy zadałaś sobie trud, żeby ją przeczytać. Byłaś tak napalona na to małżeństwo, że podpisałabyś wszystko, żeby tylko do niego doszło.
Lucy przypomniała sobie, że rzeczywiście musiała podpisać jakiś wyjątkowo długi i nudny dokument. Uznała, że nie będzie wypominać mu tego, że zarzuca jej, że była w zmowie z ojcem, by ocalić rodzinną firmę. Nie chciała się z nim kłócić, ponieważ z góry była skazana na przegraną. Nie znała inteligentniejszego człowieka od niego.
Odejdzie od niego i nigdy więcej się nie zobaczą. Na myśl o tym odczuła w środku niemiły skurcz, ale szybko odegnała od siebie to uczucie.
– Uznałem, że w moim dobrze pojętym interesie jest zadbanie o moje finanse. Jestem właścicielem waszej firmy. W zamian za to zobowiązałem się wyprowadzić ją z długów i ocalić twojego ojca przed pójściem do więzienia. Nie wiem, czy masz pojęcie, ile pieniędzy wyprowadził z funduszu emerytalnego i ile musiałem wpompować w tę firmę, by jej pracownicy nie zostali na koniec życia bez środków do życia. Dość powiedzieć, że były to sumy sześciocyfrowe. – Westchnął przesadnie i spojrzał na nią spod gęstych brwi. Zawsze się zastanawiał, jak to możliwe, by osoba o tak niewinnym wyglądzie była jednocześnie tak przebiegła. Nigdy nie przestanie go to zadziwiać.
Lucy zwiesiła głowę. Wstydziła się za ojca. Spojrzała na swoje doskonale zrobione paznokcie i pomyślała, jakby to było wspaniale, gdyby nigdy więcej nie musiała ich malować.
Uśmiechnęła się do siebie i Dio zmarszczył brwi. Co tu jest śmiesznego? – zastanowił się. I jaki jest jej sekret? Bo ten uśmiech świadczył o tym, że niewątpliwie jakiś miała.
– Dopóki jesteś moją żoną, masz wszystko, czego zapragniesz. Możesz wydawać nieograniczone ilości pieniędzy.
– Oczywiście musisz zaakceptować moje zakupy.
– Czy kiedykolwiek robiłem ci z tego tytułu jakieś wyrzuty?
– Nie, ale też nie kupuję niczego nadzwyczajnego. Ubrania, biżuterię, jakieś dodatki. I to tylko dlatego, że potrzebuję tych rekwizytów, by… odegrać rolę, jaką mi przydzieliłeś.
– Twój wybór. – Wzruszył ramionami. – Jeśli o mnie chodzi, możesz kupować sobie samochody albo dzieła sztuki.
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie dać jej rozwodu, ale jednak zmienił zdanie. Czyżby był aż tak chciwy, że chciał zatrzymać przy sobie kobietę wbrew jej woli? Pragnął zemsty. Może teraz przybierze ona inny kształt, niż początkowo zakładał, ale jednak. Miał już jej firmę, dlaczego więc zależało mu na niej samej?
Lucy nie była zwykłą kobietą. Była jego żoną. Żoną, która obiecywała mu znacznie więcej, niż dała. A tego żaden mężczyzna nie mógł puścić płazem.
– Jeśli ode mnie odejdziesz, nie dostaniesz nic. Zostawię cię w przysłowiowej jednej koszuli.
Pieniądze nie miały dla Lucy znaczenia, ale prawda była taka, że zawsze żyła w dostatku. Nie znała innego życia. Nigdy nie pracowała, nie zrobiła nawet kursu dla nauczycieli, jak kiedyś zamierzała. Od razu po studiach wyszła za mąż i została klonem samej siebie.
– Jakoś to przeżyję.
Dio uniósł pytająco brwi.
– Tak? Nawet nie masz pojęcia o tym, jak zacząć szukać pracy.
– A skąd ty to możesz wiedzieć?
– Po