Tijan Meyer

Antybrat


Скачать книгу

po prostu…

      Mocniej ścisnęłam komórkę.

      – Wiem, wiem. On jest w innej lidze. Rozumiem. Uwierz mi.

      – Nie! – Zaśmiała się. – Znowu nie chciałam cię urazić. Caden po prostu nie jest znany z tego, że kręci ze studentkami pierwszego roku, a nawet drugiego. I nie sypia z kim popadnie. Istnieją dziewczyny, do których może zadzwonić, żeby uprawiać z nimi seks, ale takich dziewczyn nigdy w życiu nawet nie spotkałaś. Maggie mówiła, że sypiał z Ashley Fontaint z serialu Hit Club. Nie mam pojęcia, jakim cudem się znają, ale tak, on zadaje się zwykle z takimi laskami.

      Poczułam się nagle jak śmieć. Zapadłam się w sobie. Nie miałam szans na zaprzyjaźnienie się z Cadenem. To byłaby moja kolejna porażka, jeśli chodzi o poznawanie ludzi z naszego college’u. Od dwóch tygodni nic mi w tej dziedzinie nie wychodziło.

      – Nie interesuję się nim w takim sensie, więc się nie martw – odparłam. – Zresztą chodzi tylko o to, że Caden jest kumplem Kevina, bo obaj należą do bractwa. Rozumiesz?

      – Tak. Pewnie kupiłabym ten tekst, gdybym była trochę głupsza. Summer, Caden nienawidzi twojego brata. Przyjaźnię się z Maggie, pamiętasz? Słyszałam od niej różne historie. Więc jeśli myślisz, że jest dla ciebie miły ze względu na Kevina, to się mylisz. Raczej próbowałby cię zranić z jego powodu. Ale on nie jest tego typu kolesiem. Jeśli jest dla ciebie miły, to musi lubić coś w tobie.

      Wyprostowałam się.

      – Naprawdę?

      – Powinnaś się z nim przespać.

      – Co?!

      – Poważnie. Zwykle nie zachęcam ludzi do przygodnego seksu, ale jeżeli ktoś ma okazję zrobić to z Cadenem Banksem, to mówię: „Zrób to!”. Zabaw się, jeśli możesz. Będziesz miała co wspominać na stare lata. I jeszcze mi za to podziękujesz.

      Zaczęłam się śmiać, ale nagle zdałam sobie sprawę, że Avery mówi poważnie.

      – Ty wcale nie żartujesz, prawda?

      – Nie. Mówię serio. Zapomnij, że jestem twoją opiekunką w akademiku. W tej chwili jestem twoją przyjaciółką. Przeleć Cadena Banksa, jeżeli będziesz miała okazję, a potem mi o tym opowiedz. Będę miała wrażenie, jakbym sama to z nim zrobiła.

      Caden wyszedł ze stacji benzynowej, trzymając w rękach dwa kubki.

      – Muszę kończyć. On już wraca.

      – Dobra – rzuciła szybko ściszonym głosem. – Serio. Przeleć go. Jak dziki królik.

      – Czekaj! – zawołałam, zanim się rozłączyła. – Potrzebuję numeru do Maggie.

      – Nie. Już nie potrzebujesz – odparła.

      Caden otworzył drzwi, wsiadł do auta i spojrzał na mnie.

      – Ciągle gadasz przez telefon?

      Uniosłam palec.

      – Jak to „Już nie potrzebujesz”?

      – Właśnie tu dotarli.

      – Czyli gdzie? – Zasłoniłam telefon i rzuciłam do Cadena: – Maggie i Marcus są już tam, gdzie Avery. Przed chwilą przyjechali.

      – Jesteśmy w country clubie – odpowiedziała. – Jest już prawie piąta. Doszliśmy do wniosku, że wszyscy nadziani ludzie będą tutaj drinkowali. Widocznie Maggie i jej ekipa wpadli na ten sam pomysł. Powiedz Cadenowi, że jesteśmy w Rose Creek Country Club. On kojarzy to miejsce.

      – Dobra.

      Rozłączyłam się. Przekazałam informację Cadenowi, a on przewrócił oczami.

      – Kurwa mać. To oczywiste, że tam pojechali.

      – Rozumiem, że znasz to miejsce?

      – Nienawidzę go. Kiedyś tam pracowałem.

      ROZDZIAŁ 10

      Wjechaliśmy na parkingu country clubu i zajęliśmy miejsce pomiędzy ferrari a porsche.

      – No tak. Dalej nienawidzę tego miejsca – mruknął Caden.

      – Naprawdę tu pracowałeś?

      – Na pierwszym roku studiów. Kumpel mojego ojca jest właścicielem.

      – To co się stało, że przestałeś?

      Wyjął kluczyki ze stacyjki i sięgnął do klamki, ale zatrzymał się i spojrzał na mnie.

      – Nie cierpię sztucznych ludzi. A zgadnij, jakie towarzystwo przyłazi do country clubów.

      Wysiadł z auta i ruszył w stronę wejścia.

      Nie zdążyłam się nawet roześmiać. Zgadzałam się z nim. Był już na środku parkingu, gdy ja dopiero wygramoliłam się z wozu. Pobiegłam za nim i dogoniłam go na chodniku, ale on zamiast wejść głównymi drzwiami, okrążył budynek i dotarliśmy pod drewniane patio. Siedziało na nim mnóstwo ludzi – jedli, pili, gadali. Caden przepchnął się pomiędzy stolikami i zaczął schodzić po schodach. Zatrzymałam się parę stopni za nim, żeby zobaczyć, dokąd w ogóle idziemy.

      Trzy baseny lśniły u podnóża wzgórza, połączone leniwie płynącą rzeką. Caden ruszył w stronę środkowego basenu, a ja zauważyłam Marcusa, Avery i innych ludzi z college’u, którzy brali udział w akcji charytatywnej. Rozglądałam się dalej, szukając Kevina. Znalazłam go.

      Stał przy trzecim basenie, który był stosunkowo opustoszały. Pluskało się w nim tylko parę kobiet, a jakiś facet robił okrążenia. Mój przybrany brat stał pod palmą, przy której rósł rząd krzewów, a za jego plecami biegła ścieżka. Sprawiał wrażenie, jakby się ukrywał, ale kiepsko mu to wychodziło. Po chwili czyjaś ręka złapała go za policzek.

      Poczułam ukłucie w piersi. Spojrzałam w stronę Cadena. Zbliżał się do stolika, przy którym siedział Marcus.

      Nie wiedziałam, kto stoi z Kevinem pod palmą, ale mogłam się domyślać, że imię tej osoby zaczyna się na literę M i rymuje ze słowem „szparagi”.

      Ruszyłam w ich kierunku, ale Avery zatarasowała mi drogę.

      – Hej. – Wyciągnęła rękę, wskazując Cadena i Marcusa. – Co tam się dzieje? On wygląda na wkurzonego.

      W tej chwili Caden był moim najmniejszym problemem.

      – Nie wiem. Muszę, yyy… iść do toalety. – Rozejrzałam się dookoła. – Jak tam dojść?

      Uniosła wysoko brwi i cofnęła się o krok.

      – Gdybyś naprawdę chciała pójść do toalety, poszłabyś poszukać jej w środku, bo zwykle tam znajdują się takie miejsca. – Przyjrzała mi się uważnie. – Co się z tobą dzieje?

      Byłam fatalną aktorką. Przewróciłam oczami.

      – Dobra. Rozgryzłaś mnie. Popatrz. – Skinęłam głową w stronę Kevina.

      Zerknęła na niego i wciągnęła głośno powietrze. Stanęła obok mnie i potrząsnęła głową.

      – Co za idioci. Przecież tu są Caden i Marcus. Nie mam pojęcia, co Marcus w niej widzi. Ona ma jakąś magiczną waginę czy coś w tym stylu? – Westchnęła. – To znaczy, potrafi być naprawdę fajną, rozrywkową laską, ale i tak tego nie ogarniam. Serio.

      Znowu ruszyłam do przodu.

      – Zaraz z tym skończę.

      – Czekaj. – Avery chwyciła mnie za rękę. – Po co?

      – Jak to po co?

      Wskazała