się, że z nim kręcisz, ale nie byłem pewien. Nie chciałem nic mówić na wypadek, gdybym się mylił. Nie chciałem cię obrazić. Zakładam, że nie wiedziałaś o jego żonie…
Czułam się brudna i wstrętna. Podeszłam do lady i usiadłam na hokerze naprzeciwko.
– Nie miałam pojęcia. A teraz czuję się okropnie. Chciałam jechać dalej, ale teraz marzę tylko o powrocie do domu.
Tripp od czwartku do niedzieli pracował jako barman. Był wysoki i chudy, miał krótkie brązowe włosy. Wyglądał trochę na chłoptasia z dobrego domu. Niełatwo było to wyjaśnić, ale coś w nim tutaj nie pasowało. Wydawał się równie obcy jak ja. Spędziliśmy wiele wieczorów, rozmawiając w trakcie zamykania baru. Nie wiedziałam zbyt wiele o Trippie, ale tutaj był moim kumplem.
– Powiedziałaś, że chcesz zobaczyć świat. Żyć – przypomniał mi moje słowa.
Wzruszyłam ramionami.
– Trochę mi przeszło.
Tripp ponownie spojrzał na drzwi, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon.
– Powiem ci coś. Nie wracaj od razu do domu. Daj sobie trochę czasu, żeby dojść do siebie, a potem znów ruszysz w trasę. Zatrzymaj się w małym miasteczku i wyluzuj.
Zabrzmiało to bardzo miło, ale nie byłam pewna, czy właśnie tego chcę.
– Zadzwonię do kuzyna. Ma znajomości w pewnej mieścinie na wybrzeżu, gdzie dorastałem. To dziura, ale naprawdę przyjemna. W ogóle nie przypomina Dallas. Mój kuzyn znajdzie ci pracę, a ty zdecydujesz, kiedy będziesz znów gotowa wyruszyć w drogę. On ma przyjaciół na wysokich stanowiskach – dodał, puszczając do mnie oko.
Zanim zdążyłam zaprotestować albo znaleźć jakiś wykręt, Tripp wystukiwał już numer telefonu kuzyna.
– Cześć, Jace… Tak, wiem, że minęło trochę czasu. Życie leci do przodu jak głupie. Nie, musisz przyjechać do Dallas i oderwać się od tej laski. Twoja mama mówiła, że tak się w niej zakochałeś, aż ci się rzuciło na mózg.
Tripp roześmiał się i widziałam w jego oczach radość. Kochał tego gościa, z którym rozmawiał. Wyglądało na to, że chyba też za nim tęsknił.
– Posłuchaj, potrzebuję przysługi. Mam przyjaciółkę. Przeżyła tu kilka nieprzyjemnych rzeczy i potrzebuje miejsca, do którego mogłaby uciec… Nie… Wiem przecież, że masz dziewczynę. Nie proszę, żeby mieszkała u ciebie, idioto. Może zatrzymać się w moim mieszkaniu. Nie zawadzi, żeby ktoś go dla odmiany użył. Po prostu porozmawiaj z Kerringtonem. Niech znajdzie jej jakąś robotę. Ona potrzebuje trochę odpoczynku… Tak. Jest. Na pewno będzie zadowolony… Doskonale. Dzięki, stary. Dogadam z nią szczegóły i zadzwonię za chwilę.
Tripp wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym wsunął aparat z powrotem do kieszeni.
– Załatwione. Dostaniesz dobrze płatną pracę i możesz mieszkać w moim mieszkaniu za darmo. I tak planowałem wysłać tam kogoś, żeby sprawdził, czy wszystko w porządku. Będąc na miejscu, możesz się nim zająć. Bardzo byś mi tym pomogła. A najlepsze, że będziesz mieszkała tuż przy jednej z najpiękniejszych plaż na południu. Jedź i odnajdź siebie, Dello. Przy okazji trochę się opalisz.
Woods
Nerwowo przemierzałem tam i z powrotem przestrzeń przed biurkiem. Od czasu do czasu patrzyłem na leżący na środku blatu pierścionek z brylantem. Wiedziałem, co on oznacza. Wiedziałem też, że chcę go wyrzucić do cholernego oceanu tak daleko, jak tylko zdołam. To była niezbyt subtelna sugestia mojego tatusia.
Poszedłem do niego dzień wcześniej, żeby spytać, kiedy awansuje mnie z pozycji menedżera na należne mi stanowisko wiceprezesa Kerrington Country Club. To była jego odpowiedź. Musiałem ożenić się z Angeliną.
Kurwa! Kurwa! Kurwa!
Nie chciałem się z nią żenić. Tylko mnie unieszczęśliwi. Miesiąc wcześniej w końcu się poddałem i znów się z nią przespałem. Pojawiła się w moim domu ubrana wyłącznie w króciutką czerwoną koszulkę nocną, opadła na kolana i zaczęła ssać mojego fiuta. Wypiłem dość whisky, żeby przelecieć ją tego wieczoru kilka razy. Problem polegał na tym, że udało mi się skończyć wyłącznie dlatego, że wyobrażałem sobie patrzące na mnie piękne niebieskie oczy Delli Sloane. Jęki rozkoszy Angeliny sprawiały, że mi opadał. Tak, ta dziewczyna potrafiła udawać. Nie lubiła seksu. Używała go tylko.
Dobrze znałem ten typ i w ogóle mnie nie interesował.
Nie byłem moim ojcem. Nie potrafiłem ożenić się dla pieniędzy i koneksji, a potem żyć z kobietą, której nie kochałem. Zawsze mnie wkurzało, że moim rodzicom ich popieprzony układ wydawał się zupełnie nie przeszkadzać. To robiło mi sieczkę z mózgu.
Nie umiałem określić, czy chcę zaangażować się w rodzinny biznes, w którym udział należał mi się zgodnie z prawem, skoro w zamian będę musiał ożenić się z tą kobietą i być jej wierny przez resztę życia. Pieprzyć to wszystko. Ojciec zawsze mnie kontrolował.
Ktoś zapukał do drzwi, więc zatrzymałem się i przestałem złorzeczyć w myślach. Złapałem pierścionek i wepchnąłem go do kieszeni. Nie chciałem, żeby ktoś o tym wiedział. I niech Bóg ma mnie w swojej opiece, jeśli to Angelina.
– Proszę! – krzyknąłem, siadając za biurkiem.
Jace, mój najlepszy kumpel od czasu szkoły z internatem, otworzył drzwi i wszedł do środka.
– Hej, myślałem, że dołączysz do nas na polu golfowym na rundkę dziś rano, ale nie przyszedłeś.
Musiałem z kimś pogadać, ale nie wiedziałem, czy jestem na to gotowy. Jace poradzi mi, żebym wyjechał z miasta i pozwolił im zająć się tą gównianą sytuacją. On sam buntował się przeciwko swojemu ojcu od lat. W zamian powiedziałem tylko:
– Byłem zajęty.
Jace skinął głową.
– Tak, domyśliłem się. – Podszedł i usiadł w fotelu naprzeciwko. – Chciałbym cię prosić o przysługę.
To mnie zaciekawiło, bo Jace rzadko mnie o coś prosił. Oparłem się o siedzenie i czekałem. Lepiej, żeby nie chodziło o to, bym puścił wcześniej do domu jego dziewczynę Bethy, która obsługiwała u mnie wózki z piwem. Wieczorami mieliśmy duży ruch i potrzebowałem jej.
– Zadzwonił do mnie Tripp – zaczął Jace. Tripp to jego kuzyn. Był od nas kilka lat starszy, ale spędziliśmy razem świetny rok w szkole z internatem. Nie widziałem go, odkąd pięć lat temu spakował rzeczy i opuścił miasto.
– Naprawdę? Co u niego? – spytałem z ciekawością. Zawsze lubiłem Trippa. Też nie chciał dostosować się do żądań rodziców, więc po prostu wyjechał. Nigdy nie oglądał się za siebie.
Jace wzruszył ramionami.
– Chyba dobrze. Wydawał się szczęśliwy. Mieszka teraz w Dallas. Muszę się tam wybrać, żeby się z nim spotkać. Nie przyjechał do Bostonu na święta z rodziną. Nie spodziewam się, żeby miał się tu pojawić w najbliższej przyszłości. Wujek Robert wciąż się na niego wścieka.
Robert Newark z pewnością nie był zadowolony ze swojego jedynego syna. Tripp miał odziedziczyć prestiżową kancelarię Newark&Newark w Destin na Florydzie. Jego dziadek stworzył tę firmę od podstaw. Ale Tripp nie chciał