t="718"/>
Redakcja
Anna Seweryn
Projekt okładki
Maksym Leki
Fotografia na okładce
© ShotPrime Studio / Shutterstock
Redakcja techniczna, skład i łamanie
Damian Walasek
Opracowanie wersji elektronicznej
Grzegorz Bociek
Korekta
Urszula Bańcerek
Wydanie I, Chorzów 2019
Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA
41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c
tel. 600 472 609
www.videograf.pl
Dystrybucja: DICTUM Sp. z o.o.
01-942 Warszawa, ul. Kabaretowa 21
tel. 22-663-98-13, fax 22-663-98-12
www.dictum.pl
© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2018
tekst © Daria Skiba
ISBN 978-83-7835-718-6
Dla mojej jedynej siostry, Marty, w podziękowaniu za wielką miłość i wsparcie, jakim zawsze mnie obdarzałaś.
Dziękuję Ci za szczęście i przepraszam za smutek.
Obyś zawsze pamiętała, że u mnie każdego dnia znajdziesz pomoc, jakiej tylko będziesz potrzebować.
Nie ma na świecie takich problemów, z którymi sobie nie poradzimy.
1. Marlena
Grudzień 2010
To nie mogła być prawda! Przecież to był na pewno sen, z którego, choć bardzo chciałam, nie mogłam się obudzić. Byłam pewna, że w końcu do mojego małego pokoju wejdzie mama, z wałkami na włosach, otulona szczelnie szlafrokiem, i jak każdego ranka, pokrzykując, uwolni mnie z objęć Morfeusza.
W moim śnie siedziałam na posadzce w szkolnej toalecie, obejmując rękoma nogi, i bujałam się w tył i w przód. Czekałam, aż nadejdzie świt, a ja w końcu wyrwę się z tego obłędu, który coraz bardziej mnie pochłaniał. Takie rzeczy działy się tylko w amerykańskich filmach. To właśnie w nich młode dziewczyny okazywały się głupie i naiwne, a jedna sytuacja potrafiła wywrócić ich życie do góry nogami. Czy właśnie to mogło spotkać i mnie? Całe życie ślepo wierzyłam, że mnie nigdy nie przytrafi się nic… takiego! Tylko dlaczego wciąż nie słyszałam słów mamy: „Marlena, wstawaj już! Grzanki masz na stole, herbatę w termosie. Jestem u siebie, ale nie wchodź”. Dlaczego wciąż nie przyszła mnie obudzić?
Nagle usłyszałam stukanie do drzwi.
– Mama? – zapytałam z nadzieją w głosie.
Już chciałam się poderwać z zimnej posadzki i rzucić w jej ramiona, kiedy do moich uszu dotarły zupełnie inne słowa niż te, na które z utęsknieniem czekałam.
– Jaka mama, dziewczyno? Oszalałaś? Wyłaź z kibla, siedzisz tu całą przerwę!
To była Sylwia? Trudno mi było w to uwierzyć.
Z moich oczu ponownie wylał się potok łez, nad którymi już nie panowałam. Co ja najlepszego narobiłam? Jak się z tego wytłumaczę i co powiem matce? Ojciec mnie zabije. Nie, nie mogę! Nie mogę nikomu się przyznać… Muszę jak najszybciej porozmawiać z Krystianem. Przecież mnie kocha, na pewno coś zaradzi. Jest mądry, będzie wiedział, co robić.
Dłużej nie zastanawiając się, wybiegłam ze szkolnej toalety, potrącając po drodze Sylwię i jej przyjaciółeczki. Usłyszałam jeszcze, jak za mną wołały i rzucały pod moim adresem soczyste epitety, jednak nie miało to żadnego znaczenia. Jak najszybciej musiałam dotrzeć do mojego chłopaka.
Krystian był typem szkolnego lidera. Kochały się w nim wszystkie dziewczyny, ale on wybrał mnie. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym poprosił mnie podczas szkolnej dyskoteki do wolnego tańca. Stałam sama pod ścianą, bo moja najlepsza kumpela, Olka, w ostatniej chwili się rozchorowała, a kuzynka Wiolka jak zawsze znalazła dziwną wymówkę, by nas wystawić. Miałam się powoli zbierać do domu, kiedy światła przygasły, a z głośników popłynęły pierwsze dźwięki Dilemma w wykonaniu Nelly’ego i Kelly Rowland. Kierowałam się w stronę wyjścia, kiedy poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę. Spojrzałam na nią i już wtedy wiedziałam, kto stał przede mną. Poniżej kciuka widniała wytatuowana literka S, oznaczająca imię Samanta. To była siostra Krystiana, która cztery lata wcześniej zginęła tragicznie, w wypadku samochodowym, jadąc z grupą na zawody cheerleaderek. Były dwie ofiary śmiertelne – ona i trenerka dziewczyn. Krystian do dzisiaj nie wybaczył sobie śmierci siostry. Choć tak naprawdę nie mógł nic zrobić, by ją uchronić, obwiniał właśnie siebie. Tuż przed wyjściem Samanty z domu rodzeństwo bardzo się pokłóciło o jakąś pierdołę. Kto mógł przypuszczać, że tego dnia widzieli się po raz ostatni?
Na dyskotece, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, przeszły mnie ciarki. Czułam mrowienie wzdłuż całego kręgosłupa i gdyby nie fakt, że wszystkie światła były przygaszone, mój ideał dostrzegłby wypieki na mojej twarzy. Marzyłam o nim każdego dnia i każdej nocy od momentu, gdy zjawił się w naszej szkole. Zapytał mnie o coś, jednak muzyka zagłuszyła jego słowa. Kiwnęłam tylko głową, co – jak się później okazało – było zgodą na zaproszenie do tańca. Krystian sprawnym ruchem przyciągnął mnie do siebie, objął ramionami i wyszeptał: „Nie mogłem się doczekać, aż cię dotknę”. Ponownie przeszedł mnie dreszcz. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i usłyszałam bicie serca. Jego rytm zdecydowanie przyspieszył. Tę chwilę miałam zapamiętać na zawsze…
– Krystian! Krystian, to ja, Marlena. Wpuść mnie, proszę!
Dobijałam się do jego drzwi, chociaż nie miałam pewności, czy był w domu. Wiedziałam tylko, że tego dnia nie dotarł do szkoły. Tak bardzo liczyłam na to, że zaraz mnie przytuli i jak za dotknięciem magicznej różdżki rozwiąże wszystkie moje problemy. Chciałam, żeby doradził mi coś mądrego. Potrzebowałam też zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Przecież musiało być!
Nie zauważyłam momentu, kiedy drzwi się uchyliły i wyjrzała zza nich starsza kobieta w kuchennym fartuchu.
– Dzień dobry, pani Helenko. Czy zastałam Krystiana?
– A dzień dobry, dzień dobry, moje dziecko. Wejdź, wejdź. Krystianka nie ma, poszedł mi do sklepu po mąkę, bo mi zabrakło do szarlotki, ale niedługo powinien być. Oj, już nie te lata. Kiedyś bym sama pobiegła, pogadała po drodze z Miecią i wróciła szybciej niż ten nasz Krystianek, a jego dobre pół godziny nie ma. Napijesz się czegoś, kochaniutka? – spytała babcia mojego chłopaka, która była chyba najukochańszą osobą, jaką znałam. Na wszystko zawsze potrafiła znaleźć odpowiednie rozwiązanie.
Podobno kiedy babcia Helenka budziła się rano, mówiła sobie zawsze te same słowa: „Ten dzień będzie piękny, dlatego że się obudziłam. Wszelkie problemy schowam w kieszeń, by wieczorem na zawsze o nich zapomnieć”. Gdyby tylko tak się dało. Decyzje, które podejmujemy w chwili słabości, wpływają na całe nasze życie. I nie tylko nasze… Nieprzemyślane słowa ranią najbardziej, a wyrządzone krzywdy trudno wyprostować.
– Nie, nie, dziękuję. Ja tylko chciałam… Przepraszam, ja… Ja już pójdę. – Odwróciłam się na pięcie i uciekłam tak szybko, jak tylko potrafiłam.
Babcia Krystiana próbowała mnie jeszcze zatrzymać, wołając za mną, ale bezskutecznie. Tym razem nie mogła mi pomóc. Jedyne jej słowo, które zrozumiałam, a które nieustannie brzęczało mi w myślach, to „dziecko”. Dziecko, dziecko, dziecko…
– Dlaczego?! – wykrzyczałam sama do