Bolesław Prus

Antek


Скачать книгу

co wy ze mną robicie? – zawołała.

      – Cicho, głupia, to ci przecie wyjdzie na zdrowie.

      Już ją wsunęły baby do połowy; dziewczyna poczęła się rzucać jak ryba w sieci. Uderzyła znachorkę, schwyciła matkę obu rękami za szyję i wniebogłosy krzyczała:

      – A dyć wy mnie spalicie, matulu!…

      Już ją całkiem wsunięto, piec założono deską i baby poczęły odmawiać trzy zdrowaśki…

      – Zdrowaś, Panno Mario, łaski pełna…

      – Matulu! Matulu moja!… – jęczała nieszczęśliwa dziewczyna. – O, matulu!…

      – Pan z tobą, błogosławionaś ty między niewiastami…

      Teraz Antek podbiegł do pieca i schwycił matkę za spódnicę.

      – Matulu! – zawołał z płaczem – a dyć ją tam na śmierć zaboli!…

      Ale tyle tylko zyskał, że dostał w łeb, ażeby nie przeszkadzał odmawiać zdrowasiek. Jakoś i chora przestała bić w deskę, rzucać się i krzyczeć. Trzy zdrowaśki odmówiono, deskę odstawiono.

      W głębi pieca leżał trup ze skórą czerwoną, gdzieniegdzie oblazłą.

      – Jezu! – krzyknęła matka ujrzawszy dziewczynę niepodobną do ludzi.

      I taki ogarnął ją żal za dzieckiem, że ledwie pomogła znachorce przenieść zwłoki na tapczan. Potem uklękła na środku izby i bijąc głową w klepisko, wołała:

      – Oj! Grzegorzowa!… A cóż wyście najlepszego zrobili!…

      Znachorka była markotna.

      – Et!… Cicho byście lepiej byli. Wy może myślicie, że dziewuszysko od gorąca tak sczerwieniało? To tak z niej choroba wylazła, ino że trochę za prędko, więc i umorzyła niebogę. To wszystko przecie w mocy boskiej.

      We wsi nikt nie wiedział o przyczynie śmierci Rozalii. Umarła dziewucha – to trudno. Widać, że już tak było przeznaczone. Alboż to jedno dziecko co rok we wsi umiera, a przecie zawsze ich jest pełno.

      Na trzeci dzień włożono Rozalię w świeżo zheblowaną trumienkę z czarnym krzyżem, trumnę ustawiono w gnojownicach i powieziono dwoma wołami za wieś, tam gdzie nad zapadniętymi mogiłami czuwają spróchniałe krzyże i białokore brzozy. Na nierównej drodze trumienka skrzywiła się trochę na bok, a Antek, trzymający się fałdów spódnicy matczynej, idąc za wozem myślał:

      "Musi tam być źle Rozalce, kiedy się tak poprawia i na bok przewraca!…" Potem – pokropił ksiądz trumnę święconą wodą, czterech parobków spuściło ją na szalach do grobu, przywaliło ziemią – i tyle wszystkiego.

      Wzgórza z lasem szumiącym i te, na których krzaki rosły, zostały tam, gdzie były. Pastusi jak dawniej grali na fujarkach w dolinie i życie szło, wciąż szło swoją koleją, choć we wsi nie stało jednej dziewuchy.

      Przez tydzień mówiono o niej, potem zapomniano i opuszczono świeży grób, na którym tylko wiatr wzdychał i świergotały polne koniki.

      A jeszcze potem spadł śnieg i nawet koniki wystraszył.

      W zimie gospodarskie dzieci chodziły do szkoły. A że z Antka nie spodziewała się matka żadnej pomocy w gospodarstwie, raczej zawadę, więc poradziwszy się kuma Andrzeja postanowiła oddać chłopca na naukę.

      – A czy mnie we szkole nauczą wiatraki budować? – pytał Antek.

      – Oho! nauczą cię nawet w kancelarii pisać, byleś ino był chętny. Wzięła tedy wdowa czterdzieści groszy w węzełek, chłopca w garść i ze strachem poszła do nauczyciela. Wszedłszy do izby zastała go, jak sobie łatał stary kożuch. Pokłoniła mu się do nóg, doręczyła przyniesione pieniądze i rzekła:

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEASABIAAD/2wBDAAEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQH/2wBDAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQH/wgARCALGAfEDASIAAhEBAxEB/8QAHQABAAEEAwEAAAAAAAAAAAAAAAkDBgcIAQQFAv/EABwBAQACAwEBAQAAAAAAAAAAAAADBwECBgUECP/aAAwDAQACEAMQAAABmOuzu3rnGPtZN3MG8/58bb74/NdR/L6YfL6Ho75aIyg2f2UVPz2aFach8vpHp8voJLo4pc7Y7azWQludtj1kIY9ZCGPWQhj1kIY9ZCGPWQhj1kIY9ZCGPWQhj1kIY9ZCZY9ZCYY9ZCGPWQhj1kIY9ZCGPWQhj1kIY9ZCZY9pZHoERTsN9JP71sq9Y91hX7a/wwxLfHb6n5TpYIYwO7KvE9K1anbRY9D1fKrPkA+eAC4JbYgZXLi726XHNvduAAAAAAAAAAAAAAAAAAAoV6BEkJI5P71sq9Y92M8mWV5/zxZebfli/lynfl9vlg+FT25ZfOli0T33uTvoyscya6Ncd4GL2YejzXk4sZcuffbXzLOccvdj72ZOxxzelhnDbPJwcuBy4ByBwcuOQAAAAAAAAAAABQr0CJISRyf3rZV6x7vj7tiHWxcNaddeiK73+6+hPEUe6/i6hPh+faLdKIvZLovUynrrbFl875WSbattz/l9ulRfL89eQaPLOHXe9JH4PuW7+i7SiCyzkGQbOcExyZK9FnIdhyJR7sdz2JAotzY7V6VCLIynW36j9LFlBhhmfAYAAAAAAAAAAAUK9AiSEkcn962Vese7r1/Mg1iqtT0PP/KNLB8nzgNiddtoOi9fX7wLstPyfhD4/mAZ9wFlP2/SlAtu4re/UdxQ97B3JvTttrJg6SSk1+ompaPk0UxhIpcTMMmcN0soGmGvkrGDSLGYC9PUOQwAAAAAAAAAAAoV6BEkJI5P71sq9Y91Kr86orsfZwwf+WqcDxvPAbV6qbo9d7+v2L80YX8r4A8bzwGacLdj0PrmK6HR979VXNhTNfMc028jCO2xSUxr9qQScdOLyQNnS+R2M+zmZYI1M+YDYksaH5lY2KR+dZmQ0MAAAAAAAAAAKFegRJCSOT+9bKvWPd