ory of Remembrance and War, 1937–1948
Read My Pins: Stories from a Diplomat’s Jewel Box
Memo to the President Elect: How We Can Restore America’s Reputation and Leadership
The Mighty and the Almighty: Reflections on America, God, and World Affairs
Madam Secretary: A Memoir
polskie wydanie Pani sekretarz stanu
Tytuł oryginału: FASCISM: A WARNING. First edition
Przekład: Katarzyna Mironowicz
Redakcja: Ewa Skuza
Korekta: Maria Żółcińska
Projekt okładki: Michał Duława
Zdjęcie autorki na okładce: © Agencja BE&W
Skład i łamanie: JOLAKS – Jolanta Szaniawska
Opracowanie wersji elektronicznej:
Copyright © 2018 by Madeleine Albright
All rights reserved
Copyright © 2018 for the Polish edition by Poltext Sp. z o.o.
Copyright © 2018 for the Polish translation by Katarzyna Mironowicz
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Warszawa 2018
Poltext Sp. z o.o.
ISBN 978-83-7561-948-5 (format epub)
ISBN 978-83-7561-949-2 (format mobi)
Ofiarom faszyzmu
Wczoraj i dziś
Oraz wszystkim
Którzy walczą z faszyzmem
U innych
I we własnej duszy
Każda epoka ma swój faszyzm.
PRZEDMOWA AUTORKI DO WYDANIA POLSKIEGO
Nie napisałabym tej książki, gdybym nie przyszła na świat w miejscu i w czasie, które tak znacząco wpłynęły na moje losy. Mieszkańcy Europy Środkowej doświadczyli faszyzmu w pełnym rozkwicie. Odpierali ataki ze wschodu i z zachodu, za co przyszło im zapłacić niewyobrażalnie wysoką cenę. Nigdy jednak nie porzucili swojej wiary w wolność i ostateczne zwycięstwo prawdy. Niemal cztery dekady temu miałam okazję spędzić kilka tygodni w Warszawie, Krakowie i Gdańsku, prowadząc badania nad znaczeniem mediów dla związku zawodowego „Solidarność”. Po rozmowach z dziennikarzami i działaczami wróciłam do domu pełna uznania dla narodu polskiego. Nauczyłam się nawet, choć niezdarnie, posługiwać Waszym językiem.
Obecnie Polska znów stała się areną walki o przetrwanie demokratycznych instytucji oraz ideałów. Potrzebni są przywódcy zdolni i chętni gromadzić wokół siebie obywateli, odwołując się do tego, co w nas najszlachetniejsze. Potrzeba odnowy społeczeństwa obywatelskiego w duchu poczucia wspólnoty to temat, wokół którego skupiają się moje rozważania w książce Faszyzm: Ostrzeżenie.
Pragnę serdecznie podziękować wydawnictwu Poltext za udostępnienie publikacji polskiemu czytelnikowi i znakomitej tłumaczce, Katarzynie Mironowicz, dzięki której stało się to możliwe. Jestem dumna, mogąc współpracować z tak wspaniałym zespołem.
1
DOKTRYNA GNIEWU I STRACHU
FASZYŚCI ZMIENILI KOLEJE MOJEGO ŻYCIA po raz pierwszy 15 marca 1939 roku, w momencie gdy właśnie opanowałam sztukę chodzenia. Niemieckie bataliony szturmowe dokonały inwazji na moją ojczyznę, Czechosłowację, i – torując Adolfowi Hitlerowi drogę do Zamku na Hradczanach – pchnęły Europę ku krawędzi drugiej wojny światowej. Po dziesięciu dniach spędzonych w ukryciu uciekliśmy całą rodziną do Londynu. Tam w grupie uchodźców z całej Europy kibicowaliśmy aliantom i niecierpliwie wyczekiwaliśmy końca wojny.
Po sześciu wyczerpujących latach naziści poddali się, a my znów znaleźliśmy się w domu pełni nadziei i zapału do budowania nowego życia w wolnym kraju. Ojciec wrócił do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Czechosłowacji. Przez krótki czas wydawało się, że wszystko toczy się w dobrym kierunku. Tymczasem w roku 1948 nasza ojczyzna dostała się we władanie reżimu komunistycznego. Koniec demokracji. Los znów skazał moją rodzinę na wygnanie. W kolejną rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej swoim czujnym spojrzeniem powitała nas, uciekinierów, Statua Wolności. Dzięki rodzicom ja i moje rodzeństwo, Kathy i John, wiedliśmy możliwie normalne życie. Dopiero po latach dowiedzieliśmy się, że troje naszych dziadków, wielu krewnych – ciotki, wujowie i kuzyni – podobnie jak miliony Żydów, stracili życie za sprawą najokrutniejszego spośród dzieł faszyzmu – Holokaustu.
Gdy w wieku jedenastu lat przybyłam do Stanów Zjednoczonych, moje ambicje ograniczały się do pozostania typową amerykańską nastolatką. Wyzbyłam się europejskiego akcentu, czytałam tony komiksów, na stałe przytuliłam się do tranzystorowego radia i skleiłam z gumą do żucia. Z całej mocy starałam się wtopić w nowy świat. Jednak nawet wtedy nie potrafiłam wyzwolić się z poczucia, że gdzieś daleko mogły właśnie zapadać decyzje skazujące nas na śmierć. Już na początku swojej edukacji w liceum zainicjowałam powstanie koła spraw międzynarodowych. Samozwańczo ogłosiłam się jego przewodniczącą i zajęłam się inspirowaniem koleżanek i kolegów do dyskusji na różne tematy – od titoizmu po koncepcję satjagrahy Gandhiego („Siła zrodzona z Prawdy i Miłości”).
Rodzice pielęgnowali ideę wolności, jaką oferowało życie w nowej ojczyźnie. Mój ojciec szybko objął stanowisko profesora na Uniwersytecie w Denver, gdzie pisał książki na temat zagrożeń wynikających z rządów tyranii. Wyrażał swoje zaniepokojenie faktem, iż Amerykanie są zbyt przyzwyczajeni do swobody i tak „bardzo, bardzo wolni”, że – jak pisał – mogą nie doceniać wartości demokracji. Gdy założyłam własną rodzinę, mama co roku 4 lipca dzwoniła, by upewnić się, czy jej wnuki śpiewają pieśni patriotyczne i czy na pewno uczestniczyły w paradzie.
Wielu Amerykanów idealizowało lata po drugiej wojnie światowej; pod błękitnym niebem powszechnej niewinności wszyscy obywatele sławią wielkość Ameryki, głowa rodziny dobrze zarabia, w kuchni połyskuje sprzęt najnowszej generacji, w ogrodzie bawią się wybitnie zdolne dzieci, a przed wszystkimi rysuje się świetlana przyszłość. W istocie w niespokojnym okresie zimnej wojny widmo czającego się gdzieś faszyzmu przyćmiło zagrożenie innego rodzaju. Gdy byłam nastolatką, na skutek regularnie przeprowadzanych testów nuklearnych zdarzało się, że poziom radioaktywnego izotopu Stront 90 w zębach małych dzieci przekraczał naturalny poziom pięćdziesiąt razy. W każdym miasteczku strażnik obrony cywilnej miał za zadanie pilnować budowy schronu przeciwatomowego wyposażonego w odpowiednie zapasy żywności w puszkach oraz odpowiednią liczbę papierosów i zestawów gry Monopol. Dzieciakom w dużych miastach wydawano metalowe zawieszki z imieniem i nazwiskiem dla łatwej identyfikacji w razie najgorszego.
Jako dorosła kobieta poszłam w ślady ojca i zostałam profesorem. Wśród wielu specjalizacji zajmowałam się również krajami Europy Wschodniej, które jak satelity skazane były na orbitowanie wokół totalitarnego słońca. Ich mieszkańcy stężeli w powszechnym