Alex Kava

Przedsmak zła


Скачать книгу

był zatłoczony.

      – Wszystko gra? – spytał go Turner.

      W tym momencie Maggie sobie przypomniała, że Turner wspominał o pilnej rodzinnej sprawie, którą musi załatwić Delaney. Nie, nie pilnej sprawie. O rodzinnym problemie. Przyjrzawszy się bliżej, dostrzegła, że Delaney ma przekrwione oczy. Kilka razy potarł brodę wnętrzem dłoni, więc kiedy odpowiedział Turnerowi:

      – Taa, wszystko dobrze… – to Maggie wiedziała, że nie mówił prawdy.

      Szybko zajęła miejsce naprzeciw Delaneya, a Turner wśliznął się obok niej, wzrokiem szukając kelnerki. Maggie nadal przyglądała się Delaneyowi, choć udawała, że jest zainteresowana menu restauracji.

      – Nie pożałujesz, jak weźmiesz burgera – poradził jej Delaney.

      – A ty go zamówisz?

      – Dla mnie tylko piwo. Spotykam się później z Karen.

      Karen była jego żoną. Maggie bezskutecznie próbowała wywnioskować, czy „rodzinny problem” został rozwiązany. A może Delaney przerwał coś ważnego tylko po to, żeby się z nimi spotkać w sprawie autopsji.

      Przestań, skarciła się w duchu.

      Ostatnio ciągle to robiła. Przyglądała się wszystkiemu i wszystkim i wszystko analizowała, jakby jej umysł nie mógł się wyłączyć. Jakby każdy fragment informacji stanowił podstawę do stworzenia profilu psychologicznego. Jakby wciąż musiała ćwiczyć swój umysł. Poprzedniego dnia przyłapała się na tym, że stworzyła pełny profil sprzedawczyni ze sklepu spożywczego. Na swoją obronę mogła tylko powiedzieć, że stała w długiej kolejce, a sprzedawczyni wyjątkowo się guzdrała, no i na domiar złego kiepsko zakamuflowała siniak nad lewym okiem.

      Turnerowi udało się przywołać kelnerkę.

      – Kochanie, życie nam pani ratuje. – Nagrodził młodą kobietę szerokim uśmiechem.

      Maggie już widziała, jak to robił. Może wyglądał na bejsbolistę twardziela, ale potrafił być czarujący. Teraz czarował też Maggie, zwracając się do kelnerki:

      – Wygląda na to, że mamy ochotę na kolację. Co wybierasz, Maggie?

      Był tak uprzejmy, że pozwolił jej zamówić pierwszej. Zazwyczaj jeżyła się, kiedy agenci traktowali ją zbyt grzecznie, ale zdusiła złość. W końcu Turner ją zaprosił, ponieważ szanował jej wiedzę i umiejętności.

      Przypomniała sobie, że na lunch zjadła tylko tłuste frytki i popiła dietetyczną pepsi w drodze do koronera. Zamówiła burgera i sałatkę, a do tego butelkę Sama Adamsa. Kiedy przyniesiono jedzenie, musiała się pilnować, by nie połknąć wszystkiego naraz. Jadła nieśpiesznie małymi kęsami, a między nimi opisywała rany ofiary morderstwa, ignorując przy tym postękiwania Turnera.

      – To była naprawdę masakra, człowieku – stwierdził Turner, patrząc na Delaneya. – Jaki wariat strzela w nogę kobiety, a potem odcina jej palec, żeby go zabrać jako łup?

      – Czy palec jest łupem? – spytał Delaney.

      Kiedy Maggie podniosła wzrok znad sałatki, zdała sobie sprawę, że to ona była adresatką tego pytania.

      – Sądząc z tego, jak to wyglądało, palec został odcięty post mortem – odparła, jakby było to odpowiedzią na pytanie. Gdy agenci nadal patrzyli na nią z oczekiwaniem, zrozumiała, że jej słowa są oczywiste tylko dla niej, więc dodała: – Tak, uważam, że wziął to jako łup.

      – Pokręcony drań – skomentował Delaney.

      Turner potrząsnął głową i odsunął od siebie talerz, a Maggie ugryzła kolejny kęs hamburgera.

      – To dość ekstremalne, co? – Turner spojrzał na nią. – To znaczy wiemy, że nie był to przypadek, i raczej możemy odrzucić ewentualność, że zrobił to jakiś facet, który chciał się na niej zemścić, czy wkurzony mąż, tak? – Wypił łyk piwa i czekał na reakcję Maggie, nie spuszczając z niej wzroku.

      – Mordercy zabierają jako łupy rozmaite dziwaczne rzeczy: bieliznę, zęby, prawa jazdy. Jeffrey Dahmer trzymał w lodówce kolekcję penisów.

      Turner się skrzywił, a Delaney uśmiechnął się na widok jego miny.

      Maggie ciągnęła:

      – Jerry Brudos przechowywał w zamrażarce odciętą stopę jednej z zamordowanych kobiet. Lubił ją wyjmować i przymierzać swoją kolekcję skradzionych szpilek.

      – Czyli jednak palec nie jest aż takim dziwactwem – stwierdził Delaney. – Ale mówisz o seryjnych mordercach. Myślisz, że ten też już zabijał?

      Ręka Maggie z widelcem pełnym sałatki zawisła w powietrzu. Agenci znów na nią patrzyli, oczekując na odpowiedź, którą uważała za oczywistą. Ale może jedyną oczywistą rzeczą było to, że spędziła zbyt wiele czasu, studiując seryjnych morderców.

      – Nie wiem, czy już wcześniej zabijał, czy nie – oznajmiła. – Ale mogę wam powiedzieć, że ci, którzy zabijają raz, rzadko zabierają łupy.

      ROZDZIAŁ SIÓDMY

      Las Państwowy Devil’s Backbone

      Nieznośny deszcz!

      Gdyby nie pojechał okrężną drogą i nie spędził popołudnia na szpiegowaniu durnego dupka, uniknąłby ulewy, która leśną drogę zamieniła w błotnisty tor przeszkód. Jednak nagroda w sumie była warta zniweczonych planów. To, co znalazł w podwójnej przyczepie, zaskoczyło go i zrobiło na nim wrażenie. Stucky nie mógł się doczekać, kiedy tam wróci. Podekscytowany czekał na pierwsze reakcje.

      Jego zmiana w pracy zaczynała się dopiero nazajutrz wieczorem. Rano zamierzał zadzwonić do biura szeryfa hrabstwa. Wiedział, z którego automatu telefonicznego skorzysta. Z tego na stacji benzynowej przy międzystanowej, gdzie zawsze był duży ruch. To przy zjeździe, który znajduje się zaraz za innym zjazdem, tym, po minięciu którego zatrzymał go pan Twardziel. Bez końca powtarzał sobie w myślach, co im powie:

      – Bardzo proszę, żeby ktoś to sprawdził. Myślę, że stało się coś strasznego.

      I poda im adres.

      Wiedział, że dyspozytor w biurze szeryfa będzie się dopytywał, kto dzwoni, i dociekał, w jaki sposób informator jest powiązany z mieszkańcami przyczepy. Ale na to też się przygotował. Był ekspertem od wcielania się w różne postaci. I nie chodziło tylko o fizyczną przemianę, zmianę fryzury czy koloru oczu, zgubienie kilogramów lub przybranie na wadze czy też utykanie. Potrafił skutecznie odgrywać swoje role, więc był też przekonany, że potrafi udać histerię.

      – Nie, nie mogę podać swojego nazwiska, bo wtedy on mnie też może zaatakować.

      – Ale o kim pan mówi?

      – Jestem tylko przerażonym obywatelem. Nic więcej nie mogę powiedzieć.

      Potem nerwowo powtórzy adres i rozłączy się. To takie proste. Później znów pojedzie między te drzewa i tym razem zatrzyma się bliżej. A potem na piechotę podejdzie do miejsca, gdzie będzie czekał i obserwował.

      Najpierw jednak musi pokazać nieszczęsnej i coraz bardziej zdenerwowanej Susan R. Fuller jej nowy dom.

      ROZDZIAŁ ÓSMY

      Dzień później

      Quantico

      – Agentko O’Dell, proszę wejść.

      Zastępca dyrektora Cunningham poparł swe słowa gestem, nakazując, żeby weszła do jego gabinetu, a sam pozostał za biurkiem, zerkając tylko w jej stronę. Siedział ze spuszczoną