to zwycięży w owej walce (por. Rdz 3, 14-15). Jednak od tej pory karą dla człowieka miały być: śmierć, choroby, trud rodzenia, bezowocna praca, nienasycenie jego pragnień (por. Rdz 3, 16-19).
Wielu filozofów i myślicieli zauważa w człowieku dziwne pęknięcie pragnień i dążeń, którego początków trzeba szukać w grzechu pierworodnym. Platon mówi o dwóch rumakach, wprzęgniętych w duszę człowieka: jeden z nich jest szlachetny i z łatwością pozwala sobą kierować, drugi ma oczy pałające uporem i jest pełen złośliwych nerwów. Owidiusz pisał: Widzę i pochwalam to, co lepsze, idę zaś za tym, co niskie. Arystoteles zauważył, że człowiek co innego myśli, co innego czyni. Zaś Klemens Aleksandryjski porównuje człowieka z centaurem: jest on na wpół człowiekiem, a na wpół zwierzęciem.
Współczesna psychiatria bardzo często mówi o egzystencjalnej pustce, która dotyka człowieka. W przeciwieństwie do zwierząt człowiek nie ulega instynktom w kwestii tego, jak musi postępować. Lecz nie kierując się tradycją i nie wsłuchując się w nauczanie Boga, nie wie już, jak powinien żyć. W chwilach samotności i rozpaczy nie pomaga mu żadna forma życia społecznego, nie znajduje u nikogo pomocy. Nerwice występują u wielu ludzi, niezależnie od ich zamożności czy statusu społecznego. Błąkanie się stało się przymiotem współczesnego człowieka.
Tylko ze strony Boga trwa nieustanne zaproszenie skierowane do człowieka. Mistrzowie życia duchowego wskazują na trzy wole, które walczą ze sobą w sercu człowieka: zbawcza wola Boga, obca wola Złego (demony, pokusy, przeszkody), niestała i pełna problemów wola człowieka.
Pierwszym aktywnym elementem dziejów człowieka jest obecność Boga, który chce w nas zamieszkać. To dar łaski Bożej, której człowiek oczekuje i potrzebuje, aby trwać w pokoju.
Drugim elementem jest szatańska przeszkoda, która inicjuje walkę. Źródłem zła nie jest bowiem Bóg, ale stworzony przez Niego skończony duch – szatan. Bóg jest źródłem dobra.
Trzecim elementem jest aktywna reakcja człowieka. Czuwający człowiek otwiera bramę, zaprasza, a od niego zależy, wobec kogo to czyni. Jest to potężna siła, która może prowadzić do zwycięstwa dobra.
Los pierwszych ludzi jest losem każdego Adama (imię to znaczy „człowiek) i każdej Ewy („matka”). Wobec Boga cała ludzkość, pomimo że składa się z poszczególnych osób, stanowi jedność. Tworząc jedno z innym ochrzczonymi, człowiek otwiera się na Boga. Chrzest odpuszcza i gładzi najważniejszą konsekwencję grzechu pierworodnego, czyli rozłączenie z Bogiem. Nie odmienia jednak całkowicie natury człowieka: ochrzczony nadal pozostaje grzesznikiem. To konsekwencja grzechu pierworodnego nadal trwająca w człowieku. Święty Paweł opisał ją słowami: Nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię (Rz 7, 15). Ze złych skłonności człowieka wynikają czyny, które nie są dobre.
Każdego dnia w modlitwie „Ojcze nasz” przypominamy sobie o winach, które nieustannie zaciągamy. Odpuść nam nasze winy – jest to prośba o darowani długów (greckie słowo ofeilemata oznacza „długi”). To nie muszą być tylko moje długi. Niekiedy są to długi innych. Można w nie popaść z własnej winy, przy braku roztropności czy niewiedzy, ale też mogą się pojawić jako dług zaciągnięty przez kogoś innego, a my musimy za nie płacić.
Nie można zrozumieć Ewangelii bez przyjęcia prawdy o istnieniu i działaniu szatana. Jednym z wielkich jego zwycięstw jest to, że przestaliśmy w niego wierzyć. Ubrany w jasełkowy strój, z przypiętymi rogami i kopytami, szatan stał się postacią niegroźną, bardziej legendarną i baśniową niźli z Biblii.
Szatan nie zniewala człowieka, lecz podsuwa mu różne propozycje, które nazywamy pokusami. To od człowieka zależy ich przyjęcie lub odrzucenie. Nawet w sytuacji daleko posuniętego zniewolenia zewnętrznego – w obozie koncentracyjnym czy w więzieniu – człowiek zawsze ma możliwość zachowania wolności wewnętrznej. Szatan atakuje ten obszar w człowieku, który nie poddaje się zniewoleniu zewnętrznemu. Wynik tego ataku zależny jest całkowicie od człowieka.
Jezus przestrzegał, aby spektakularny sukces i krótkotrwała radość nie usypiały czujności. Powracających z misji 72 uczniów, uradowanych dokonanymi dziełami, wita słowami: Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica (Łk 10, 18). Tam, gdzie dokonują się dzieła Boże, tam wzmaga się aktywność Złego. Trzeba zachować czujność w każdy czas i w każdej sytuacji. Złe duchy poddawały się uczniom, zwycięstwem zakończyła się ich misja, jednak nie dostrzegli oni spadającego z nieba szatana, który dopiero wyruszył do walki z nimi.
W zderzeniu ze Złym człowiek nie pozostaje sam. Nieustannie czuwa nad nim Dobry Pasterz (por. Mt 18, 12-14). Jezus przywołał obraz czuwającego pasterza, który wie, że owce łatwo odłączają się od stada, mogą zabłąkać się w górach – chociaż należą do niego. Konieczne jest nieustanne przeliczanie ich, sprawdzanie obecności, a gdy któraś z owiec zaginie – poszukiwanie. Nawet naraża się dla tych owiec, które potrzebują wsparcia, aby ustrzec je przed wilkami, złodziejami czy złą przygodą.
Starogrecki termin krisie znaczy „rozdzielenie”, „rozsądzenie”, „próba”. Moment kryzysu to rozwidlenie dróg. Może ono otworzyć przed człowiekiem nowe perspektywy rozwoju, ale równie dobrze może zaprowadzić w ślepy zaułek. W tym sensie grzech jest ofertą kryzysową – niepewnością powstałą podczas pewnego i spokojnego marszu, zachwianiem w wyborach, zwątpieniem w sens dalszej wędrówki.
Grzech – jak uczy „Katechizm Kościoła katolickiego” – jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu (nr 1849).
Dla określenia rzeczywistości grzechu Ewangelia używa greckiego terminu hamartia. Określenie to posiada kilka znaczeń, które odsłaniają różne wymiary grzechu. Znaczy ono: „chybić”, „nie trafić celu” (brak precyzji jak przy rzucie oszczepem). Hamartano oznacza też „zmylić drogę”, „zabłądzić”, czyli uczynić swoją drogę życia bezsensownym wysiłkiem, który zmierza donikąd, „mylić się”. Inne znaczenia są następujące: „być pozbawionym czegoś”, „coś utracić”. Podkreślają one fakt, że w grzechu człowiek traci właściwe dobra, sięga po byle co, sprzedaje przyjaźń z Bogiem za dobra, które go zwodzą.
Hamartano znaczy też „zaniedbać” – nie robić tego, co się powinno, do czego jesteśmy wezwani, lekceważenie czynienia dobra, poddanie się lenistwu. Jeszcze inne znaczenie to „obciążać się winą” (podkreśla ono niszczenie wartości, dokonywanie destrukcji w sumieniu, wprowadzanie nieładu).
Grzech – jak uczy „Katechizm” – stanowi wykroczenie przeciw rozumowi, czyli jest głupotą, niezrozumieniem słów Boga i Jego poleceń. Cerkiew prawosławna podkreśla, że grzech jest chorobą, która oddala człowieka od żywego organizmu, jakim jest Kościół. Jest on rodzajem trądu, który w Starym Testamencie był naznaczony wydaleniem ze wspólnoty (por. Lb 12, 14). Infekcja na poziomie choroby pociągała za sobą pewnego rodzaju ekskomunikę, która wymagała interwencji samego Boga, a kapłan potwierdzał powrót do zdrowia (por. Mt 8, 4).
Nieczęsto i niezbyt szczegółowo podejmujemy refleksję nad duchową stroną życia ludzkiego. Bardziej przerażają nas tragedie związane z materialną sferą ludzkiego życia. Ze zgrozą czytamy opis epidemii dżumy, która w 1720 r. w ciągu miesiąca zebrała w Marsylii żniwo 86 000 ofiar. W wielu opowieściach i filmach powracamy do czasów wojny i jej licznych ofiar. Obrazy wymarłych miast, ludzi chorych na nieuleczalne choroby, kataklizmów i wypadków ciągle budzą lęk. Ale oprócz tych tragedii, w dzieje świata wpisana jest również tragedia związana ze sferą duchową człowieka. Pozornie jest mniej groźna i niedoceniana, bo niewidoczna dla oczu – tragedia grzechu wchodzącego w życie człowieka.