swój obszar kontroli, możemy skorzystać z czterech możliwości.
Opuszczamy naszą strefę komfortu, obszar, w którym się pewnie i dobrze czujemy. Kiedy po przyjeździe do Kalifornii siedziałem na łóżku, byłem bardzo oddalony od mojej strefy komfortu. Gdy jednak zacząłem się w mieście orientować, obszar kontroli znacznie się poszerzył. Wkrótce czułem się dobrze prawie w każdym obcym kraju. Wtedy wydarzyło się coś fascynującego. Zacząłem czuć się dobrze, chociaż opuszczałem swoją strefę komfortu.
Jeżeli częściej podróżujesz, z pewnością także to przeżyłeś. Każda podróż przenosi cię w inne, nieznane otoczenie. W końcu właśnie to zaczynasz lubić w swoich podróżach. To nowe, to inne. Nauczyłem się wtedy dobrze czuć poza własną strefą komfortu.
Jeśli wejdzie nam w zwyczaj, że po każdym podjętym wyzwaniu, z którym sobie poradziliśmy, będziemy przyjmować następne, jeszcze większe, nasza strefa komfortu będzie się poszerzała w zawrotnym tempie. Jestem przekonany, że właśnie takie postępowanie najbardziej odpowiada naturze ludzkiej. Czujemy się aktywni, kiedy wkraczamy na nowy teren, dajemy z siebie wszystko i osiągamy sukces. Statek jest co prawda bardziej bezpieczny w porcie, ale przecież nie po to został zbudowany, żeby ciągle stać przy nabrzeżu. Mamy potrzebę bezpieczeństwa, ale mamy także potrzebę przeżycia przygody i zmian. Żyjemy w czasach, w których konieczne jest podejmowanie się rzeczy nowych i stawianie czoła nowym wyzwaniom. Ludzie, którzy kontrolują największy obszar, znajdują się prawie zawsze poza swoją strefą komfortu. Prawie się nudzą, jeżeli jeden kryzys nie goni drugiego. Tak jak sportowcy, potrzebują nowych wyzwań, żeby się dobrze czuć.
Sytuacje trudne stanowią dobrą okazję do powiększenia naszego obszaru kontroli. Problem jest problemem dlatego, że choć znajduje się w naszym uniwersum, jest poza obszarem, nad którym sprawujemy władzę. Z tego właśnie powodu każdy problem daje nam szansę dalszego rozwoju. Jeżeli zadamy sobie jedynie pytanie: „Jak rozwiążę ten problem?”, niewiele się zmieni. Możemy jednak zadać sobie pytanie: „Jak mogę stworzyć sytuację, w której ten problem nie będzie istniał?”. Ta nowa sytuacja oznacza zawsze poszerzenie obszaru znajdującego się pod naszą kontrolą.
Oto przykład: Wracasz z prywatki do domu i stwierdzasz, że włamano się do twojego mieszkania. Zamki zostały wyrwane i zniknęło wiele rzeczy. Jeżeli chcesz ten problem tylko rozwiązać, dzwonisz do ślusarza i instytucji ubezpieczeniowej. Jeśli jednak chcesz stworzyć sytuację, w której ten problem się nie powtórzy, robisz coś więcej. Instalujesz na przykład alarm i kupujesz sobie psa. Tym samym stworzyłeś włamywaczom niekorzystne warunki i poszerzyłeś obszar, nad którym masz kontrolę. Twoje mieszkanie będzie strzeżone także wtedy, kiedy ciebie w nim nie będzie. Dobrobytu nie osiąga się, schodząc z drogi problemom. Kto chce mieć więcej pieniędzy, powinien wręcz szukać problemów.
Mówiliśmy już o tym, że jakość naszych pytań (które sobie zadajemy w razie pojawienia się problemów) ma wpływ na jakość naszego życia. Dlaczego tak się dzieje? Znajdujemy się cały czas w stanie wewnętrznego dialogu. Nasz mózg podsuwa nam ciągle pytania, na które sami sobie musimy odpowiedzieć. Jeżeli pytamy: „Czy mi się uda?”, bierzemy już pod uwagę to, że może się nie udać. Sam sposób sformułowania pytania świadczy o tym, że pozostała w nas co najmniej resztka wątpliwości. Lepiej byłoby się spytać: „W jaki sposób tego dokonam?”. Pytanie to wyklucza możliwość niepowodzenia. Musi się udać. Ważne jest tylko, jak to zrobić. To „jak?” pozwala także na szukanie możliwości, które leżą poza naszym obszarem kontroli.
Nie powinniśmy jako pierwszego zadawać pytania „dlaczego (powstał problem)?”, lecz „jak?”. Słowo „jak” sygnalizuje szukanie rozwiązań, słowo „dlaczego” oznacza poszukiwanie wymówek. Znajdujemy to, czego szukamy. Kto szuka wymówek, znajduje je. Nie potrzebuje tym samym powiększać obszaru, który będzie mógł kontrolować; „my nie jesteśmy przecież temu winni…”. Tym samym oddajemy władzę w ręce innych. Kto pyta „jak?”, ten poszukuje odpowiedzi, które zaprowadzą go wkrótce poza obszar kontrolowany, gdyż tak zadane pytanie zawiera w swojej treści problem „dlaczego?”. Odwrotnie jest z pytaniem „dlaczego?”, ponieważ nie implikuje kolejnego pytania „jak?” i nie pozwala na szukanie rozwiązań.
Pytanie w rodzaju „Co potrafię?” jest także bardzo ważne. Wyobraź sobie, że po przyjeździe do Kalifornii skoncentrowałbym się na tym, czego nie umiem. Znalazłbym mnóstwo powodów, żeby bardzo szybko wrócić do domu. Istnieje wiele rzeczy, które dla szesnastoletniego chłopaka w obcym kraju mogą być trudne i nieznane. Skupienie się na nich nie dałoby mi żadnych pieniędzy. Musiałem myśleć przede wszystkim o tym, co potrafiłem. Właściwe pytanie brzmiało więc: Co mogę? Co wiem? Jakie mam możliwości? Umiałem na przykład mówić po niemiecku. Dawałem więc korepetycje z niemieckiego. Mój angielski był tak fatalny, że nie mógłbym nawet pięciu minut prowadzić lekcji, gdybym musiał wytłumaczyć coś po angielsku. Prowadziłem więc lekcje w języku niemieckim. Na początku nie było to łatwe, ale moi uczniowie dzięki tej metodzie robili szybkie postępy. Dzisiaj wiem, że jest to najlepszy sposób uczenia się obcego języka.
Jeżeli się pytamy: „Kto jest winien?”, szukamy wymówek. Jeżeli powiemy: „Ty jesteś winien”, pozbawiamy się możliwości pozytywnych zmian. Poza tym pytanie o winę będzie nas zawsze prowadziło w przeszłość. Poprawne pytanie mogłoby brzmieć: „Kto był winien?”. Nie można jednak spoglądać wstecz, bo potrzebujemy energii na rozwiązanie obecnych problemów. Dlatego nasze pytania powinny się skoncentrować na tym, co możemy zrobić teraz.
I jeszcze ostatni przykład pytań prowadzących do poszerzenia obszaru, który kontrolujemy. Większość ludzi wybiera zły czas na pytania zaczynające się od „Jak?” i „Czy?”. Wszyscy wiemy, że ważne jest podejmowanie szybkich decyzji. A jednak większość ludzi ma z tym kłopoty.
Dlaczego? Dlatego że zastanawiają się nad tym, jak oni by coś zrobili. „Jak?” jest dobrym pytaniem, ale nie wtedy, kiedy chodzi o podjęcie decyzji. Odwołajmy się jeszcze raz do mojego wyjazdu do Kalifornii. Przypuśćmy, że zadałbym sobie pytanie: „Co będę tam robił, jeżeli się zdecyduję pojechać?”. Czy myślisz, że w takim wypadku rzeczywiście zdecydowałbym się kiedykolwiek wyjechać? Jeżeli chcesz podjąć decyzję, spytaj się „Czy?”. Za tym słowem ukrywa się pytanie „Dlaczego?”. Dlaczego miałbyś coś zrobić? Jakie za tym przemawiają powody? Pytanie „Jak?” jest w tym momencie nieważne. Pojawi się ono samo w późniejszym czasie.
Jeżeli jednak podjąłeś już decyzję, nie powinieneś sobie jeszcze raz zadawać pytania „Czy?”. Nie możesz też przy pojawieniu się pierwszego problemu pytać: Czy moja decyzja była w ogóle właściwa? Czy nie powinienem lepiej robić czegoś innego? Zamiast zastanowić się nad tym, jak zapobiec problemowi, wróciłbyś do podstawowego pytania „Czy?”. Wszyscy znamy ludzi, którzy potrzebują wieczności, żeby się na coś zdecydować, za to w błyskawicznym tempie zmieniają podjęte decyzje. Prawidłowa kolejność wygląda następująco:
1. Dlaczego chcesz coś zrobić? Decyzja tak albo nie.
2. Jak to zrobić? Jak rozwiązać następny problem? Powody, dla których nie powinieneś rezygnować, musisz zawsze mieć przed oczami.
Pytania z naszego wewnętrznego dialogu określają kierunek, w którym się poruszamy. Powodują, że kontrolowany przez nas obszar albo staje się mniejszy, albo się powiększa.
Twoje prywatne uniwersum zawiera wszystkie te rzeczy, które cię obchodzą. Wszystko to, co jest dla ciebie ważne, czym się interesujesz. Na to, co okaże się ważne, chcesz mieć wpływ. Zupełnie automatycznie zaczynasz zastanawiać się nad sposobem powiększenia