Adam Mickiewicz

Sonety Adama Mickiewicza


Скачать книгу

się serce i plączą się myśli.

      VIII.

      DO NIEMNA

      Niemnie domowa rzeko moja! gdzie są wody,

      Które niegdyś czerpałem w niemowlęce dłonie,

      Na których potém w dzikie pływałem ustronie,

      Sercu niespokojnemu szukając ochłody.

      Tu Laura patrząc z chlubą na cień swéj urody,

      Lubiła włos zaplatać i zakwiecać skronie,

      Tu obraz jej malowny w śrébrnéj fali łonie

      Łzami nieraz mąciłem zapaleniec młody.

      Niemnie domowa rzeko, gdzież są tamte zdroje,

      A z niémi tyle szczęścia, nadziei tak wiele?

      Kędy jest miłe latek dziecinnych wesele?

      Gdzie milsze burzliwego wieku niepokoje?

      Kędy jest Laura moja, gdzie są przyjaciele?

      Wszystko przeszło, a czemuż nie przejdą łzy moje!

      IX.

      STRZELEC

      Widziałem jak dzień cały pośród letniéj spieki

      Błąkał się strzelec młody; stanął nad strumieniem,

      Długo poglądał wkoło i rzecze z westchnieniem

      „Chcę ją widzieć nim kraj ten opuszczę na wieki,

      „Chcę widzieć nie widziany”. Wtém leci z za rzeki

      Konna łowczyni strojna Diany odzieniem,

      Wstrzymuje konia, staje, zwraca się wejrzeniem

      Zapewne jechał za nią towarzysz daleki.

      Strzelec cofnął się, zadrżał i oczy Kaima

      Zataczając po drodze gorzko się uśmiechał,

      Drżącą ręką broń nabił, dąsa się i zżyma,

      Odszedł nieco, jakoby swej myśli zaniechał.

      Wtem dojrzał mgłę kurzawy, wzniesioną broń trzyma,

      Bierze na cel, mgła bliżej—lecz nikt nie nadjechał.

      X.

      BOGOSŁAWIEŃSTWO

      s PETRARKI.

      Błogosławiony rok ów, miesiąc i niedziela,

      I dzień ów, i dnia cząstka, i owa godziną,

      I chwila, i to miejsce, gdzie moja dziewczyna

      Uczucia mi natchnęła, choć ich nie podziela.

      Błogosławione oczki blasku i wesela,

      Skąd amorek wygląda i łuczek napina,

      Błogosławiony łuczek, strzałki i chłopczyna,

      Co do mnie wówczas strzelił, ach! i dotąd strzela.

      Błogosławię ci piérwsza piosnko nieuczona,

      Którą odbiły lasy domowe i rzeki,

      Którą potém ojczysta powtarzała strona.

      Błogosławię ci, pióro, którém w czas daleki

      Wsławiłem Ją, i moją pierś błogosławiona,

      W któréj Laura mieszkała i mieszka na wieki.

      XI.

      REZYGNACYA

      Nieszczęśliwy kto próżno o wzajemność woła,

      Nieszczęśliwszy jest kogo próżne serce nudzi,

      Lecz ten u mnie ze wszystkich nieszczęśliwszy ludzi,

      Kto nie kocha, że kochał, zapomniéć nie zdoła.

      Widząc jaskrawe oczy i bezwstydne czoła,

      Pamiątkami zatruwa rozkosz, co go łudzi;

      A jeśli wdzięk i cnota czucie w nim obudzi,

      Nie śmie z przekwitłém sercem iść do stóp anioła.

      Albo drugimi gardzi, albo siebie wini,

      Minie ziemiankę, z drogi ustąpi bogini,

      A na obiedwie patrząc żegna się z nadzieją.

      I serce ma podobne do dawnéj świątyni,

      Spustoszałéj niepogód i czasów koleją,

      Gdzie bóstwo nie chce mieszkać, a ludzie nie śmieją.

      XII.

      DO ***

      Patrzysz mi w oczy, wzdychasz, zgubna twa prostota,

      Lękaj się jadu, który w oczach źmii płonie,

      Uciekaj nim cię oddech zatruty owionie,

      Jeśli nie chcesz kląć reszty twojego żywota.

      Szczerość, jeszcze mi jedna pozostałą cnota;

      Wiedz że niegodny ogień zapalasz w mém łonie,

      Lecz umiém żyć samotny, i po cóż przy zgonie

      Ma się wikłać w me losy niewinna istota?

      Lubię rozkosz, lecz zwodzić nadto jestem dumny

      Tyś dziecko, mnie namiętne przepaliły bole,

      Tyś szczęśliwa, twe miejsce w biesiadników kole,

      Moje, gdzie są przeszłości smętarze i trumny.

      Młody bluszczu, zielone obwijaj topole,

      Zostaw cierniom grobowe otaczać kolumny

       XIII.

      Piérwszy raz jam niewolnik…

      Piérwszy raz jam niewolnik z mojéj rad niewoli,

      Patrzę na ciebie, s czoła nie znika pogoda,

      Myślę o tobie, z myśli nie znika swobodą,

      Kocham ciebie, a przecież serce mi nie boli.

      Nieraz brałem za szczęście chwileczkę swawoli,

      Nieraz mię obłąkała wyobraźnią młoda,

      Albo słówka zdradliwe i wdzięczna uroda,

      Lecz wtenczas i rozkosznéj złorzeczyłem doli.

      Nawet owę, gdy owę kochałem niebiankę,

      Ileż łez, jaki zapał, jaka niegdyś trwoga,

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через