weszła do środka i przeklinając mnie, uszczypnęła mnie naprawdę mocno w rękę.
– Co się dzieje? – krzyknęłam. – Co się stało? Czy wyście wszyscy poszaleli?
– A jak myślisz, co się stało, ulicznico! – odparła matka podniesionym tonem. – Teraz już flirtujesz z obcym mężczyzną w obecności innych?
– Z jakim obcym mężczyzną? Kostka mnie rozbolała. Farmaceuta zbadał ją i dał mi lekarstwa. To wszystko! Umierałam z bólu. Poza tym zgodnie z zasadami islamu lekarz nie jest traktowany jako obcy mężczyzna.
– Lekarz! Lekarz! Od kiedy ten sługus w aptece jest lekarzem? Myślisz, że jestem głupia i nie wiem, co ostatnio kombinowałaś?
– Na miłość boską, matko, to wszystko nieprawda.
Zauważyłam, że żyły na szyi Alego pulsowały. Kopnął mnie, a po chwili warknął ochrypłym głosem:
– Akurat! Śledziłem cię każdego dnia. Ten gamoń stoi w drzwiach i cały czas się rozgląda, czekając, aż się pojawicie. Wszyscy moi przyjaciele to wiedzą. Mówią: „Twoja siostra i jej przyjaciółka spotykają się z tym facetem”.
Matka złapała się za głowę i jęknęła:
– Modlę się do Boga, aby zobaczyć cię na stole sekcyjnym w kostnicy. Widzisz, jak zhańbiłaś naszą rodzinę? Co mam powiedzieć twojemu ojcu i braciom?
A potem ponownie uszczypnęła mnie w ramię.
W tym samym momencie drzwi gwałtownie się otworzyły i wszedł Ahmad. Popatrzył na mnie przekrwionymi oczami, a dłonie zacisnął w pieści. Wszystko słyszał.
– A więc w końcu to zrobiłaś? – warknął. – Proszę bardzo, matko, radź sobie z nią sama. Od początku wiedziałem, że jeśli postawi stopę w Teheranie i będzie wystrojona chodzić po mieście z tą dziewczyną, w końcu przyniesie nam tylko wstyd. Jak spojrzysz teraz w oczy swoim przyjaciołom i sąsiadom?
– Co takiego zrobiłam? – krzyknęłam. – Przysięgam na życie ojca, prawie się przewróciłam na ulicy. Zaprowadzili mnie więc do apteki i podali leki przeciwbólowe.
Matka spojrzała na moją stopę. Była tak spuchnięta, że przypominała poduszkę. Dotknęła jej lekko, a ja zawyłam z bólu.
– Nie cackaj się z nią – warknął Ahmad. – Po skandalu, jaki wywołała, nadal chcesz ją rozpieszczać?
– Skandal? Ja wywołałam skandal? A może to ty? Co noc przychodzisz pijany i zadajesz się z zamężną kobietą.
Ahmad rzucił się na mnie i wierzchem dłoni uderzył mnie w twarz z taką siłą, że poczułam, jak usta wypełniają mi się krwią. Wpadłam w furię i zaczęłam krzyczeć:
– A może kłamię? Widziałam cię na własne oczy. Pod nieobecność jej męża zakradłeś się do ich domu. I to nie pierwszy raz.
Kolejny cios trafił mnie pod oko. Zakręciło mi się w głowie i przez chwilę myślałam, że straciłam wzrok.
– Zamknij się, dziewczyno! – wrzasnęła matka. – Miej choć trochę wstydu.
– Tylko poczekaj, aż powiem jej mężowi – odparłam wzburzona.
Matka podbiegła do mnie i zakryła mi usta dłońmi.
– Chyba powiedziałam ci, abyś się zamknęła?
Odsunęłam się od niej i pełna złości wykrzyczałam:
– Nie widzisz, że codziennie wraca do domu pijany? Dwukrotnie już trafił na komisariat policji, ponieważ groził komuś nożem. To nie są skandale, ale gdy ja w aptece zażyję lek przeciwbólowy, przynoszę rodzinie wstyd!
Po dwóch kolejnych uderzeniach zaczęło mi dzwonić w uszach. Nie potrafiłam jednak nad sobą zapanować, nie mogłam zamilknąć.
– Zamknij się. Niech Bóg ukarze cię błonicą. Różnica polega na tym, że jesteś dziewczyną! – Matka wybuchnęła płaczem, wyciągnęła ręce ku niebu i zawołała: – Boże, ratuj mnie! Do kogo mogę się zwrócić o pomoc? Dziewczyno, mam nadzieję, że będziesz cierpiała. Mam nadzieję, że rozerwą cię na kawałki.
Osunęłam się na podłogę w kącie pokoju. Ogarnęło mnie całkowite zniechęcenie, a do oczu napłynęły mi łzy. Ali i Ahmad stali na podwórzu przed domem i rozmawiali szeptem. Przerwał im płaczliwy głos matki:
– Ali, dość tego. Zamknij się.
Lecz Ali nie skończył jeszcze składać bratu raportu. Zaczęłam się zastanawiać, jak udało mu się zebrać tyle informacji.
Matka po raz kolejny warknęła na nich:
– Ali, dość tego! Idź kup chleb.
I w końcu klepnięciem w głowę skłoniła go do wyjścia.
Usłyszałam głos ojca, gdy wszedł na podwórze, oraz tradycyjną odpowiedź matki.
– Och! Już wróciłeś do domu, Aga Mostafa…
– Nikt nie robi zakupów w taką pogodę, więc postanowiłem zamknąć sklep wcześniej – odparł ojciec. – Co się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną. Widzę, że Ahmad też jest w domu. A Mahmud?
– Nie, Mahmud jeszcze nie przyszedł. Dlatego się martwię. Zawsze wraca do domu przed tobą.
– Dziś nie wziął motocykla – wyjaśnił ojciec. – Jest duży ruch na drogach, więc pewnie nie może złapać taksówki. Wszędzie tylko śnieg i lód. Wygląda na to, że zima w tym roku tak szybko nie odejdzie… Widzę, że Ormianin też zamknął sklep wcześniej i ktoś postanowił wrócić do domu.
Ojciec rzadko odzywał się do Ahmada, a gdy rzucał złośliwe uwagi na jego temat, przybierały one formę zawoalowanej krytyki.
Siedząc nad brzegiem lustrzanej sadzawki, Ahmad odpowiedział:
– Prawdę mówiąc, nie zamknął wcześniej sklepu. Ale nie wyjdę, dopóki się nie dowiem, jak rozwiążecie wasz problem.
Ojciec oparł się o framugę drzwi i zaczął ściągać buty. Lampa w przedpokoju oświetlała jedynie część salonu. Ja leżałam na podłodze obok korsi, więc byłam niewidoczna. Ojciec odparł żartobliwym tonem:
– A więc zamiast zainteresować się swoimi problemami, dżentelmenem chce się zająć naszymi.
– Nie waszymi, tylko waszej nikczemnej córki.
Twarz ojca pobladła.
– Uważaj na słowa – ostrzegł syna. – Honor twojej siostry to także twój honor. Wstydź się.
– Zapomnij o tym! Ona już się postarała, aby go splamić. Przejrzyj na oczy, ojcze, i przestań mnie prześladować. Wielka kadź wypełniona hańbą uderzyła o ziemię. Wszyscy w okolicy słyszeli odgłos jej upadku oprócz ciebie, ponieważ masz watę w uszach i wolisz żyć w nieświadomości.
Ojciec zaczął drżeć. Matka z przerażeniem zaczęła błagać:
– Ahmadzie, kochanie. Ahmadzie! Niech Bóg pozwoli mi oddać za ciebie życie, niech wszystkie twoje problemy i bolączki przejdą na mnie. Nie mów takich rzeczy. Ojciec zaraz padnie trupem. Nic się nie stało. Zabolała ją kostka i dali jej lek przeciwbólowy.
Ojciec odzyskał panowanie nad sobą i powiedział:
– Zostaw go. Chcę usłyszeć, co ma do powiedzenia.
– Może zapytasz o to swoją rozpieszczoną córkę – odparł Ahmad, wskazując w głąb pokoju.
Ojciec