w Starym Świecie broń oraz nad orężem dla swoich ludzi.
Dniem i nocą pracowali na dolnych poziomach Wieży, wielu w tajemnicy, nad rzeczami, o których Baraccus rzadko mówił. Magda przypomniała sobie mrożące krew w żyłach opowieści Tilly o paru projektach. Chociaż niekoniecznie wierzyła we wszystko, co Tilly opowiadała, wiedziała, że najprawdopodobniej nie jest to dalekie od prawdy.
Jeżeli rada nie zgodzi się na plan Alrica Rahla, a czarodzieje nie stworzą własnego remedium, Nowy Świat będzie zgubiony.
Lecz z drugiej strony to by oznaczało, że Alric Rahl stanie się kimś więcej niż królem. Oznaczałoby to pozwolenie mu na stworzenie imperium i obwołanie się jego władcą.
Nawet gdyby Magda mogła wpłynąć na radę, to czyby tego chciała? Czy Baraccus by chciał, żeby to zrobiła?
Przypomniała sobie, jak wcześniej tego dnia stała na murze, otumaniona, i szykowała się do skoku. Chociaż działo się to ledwie parę godzin temu, już wydawało się mglistym wspomnieniem z odległej przeszłości.
Czy naprawdę była gotowa to zrobić? Czy rzeczywiście w głębi serca chciała umrzeć? Zabić się? Rozumie się, że wciąż była zrozpaczona i widziała przyszłość w czarnych barwach, lecz było w tym coś jeszcze.
Przypomniała sobie szepty ponaglające ją, żeby skoczyła.
Byłoż to możliwe?
Jeśli tak…
Zaschło jej w ustach.
– Rozumiem, co masz na myśli, lordzie Rahlu.
Magda splotła dłonie i zrobiła parę kroków, starając się uporać z okropieństwem tego, co się stało. W ciągu paru ostatnich dni w jej życiu zapanował zamęt. Wszystko się zmieniło. W towarzyszącej wojnie niepewności mąż był jej ostoją, zapewniał bezpieczeństwo. Teraz to się skończyło. Mogła polegać wyłącznie na sobie.
– Więc musisz działać – powiedział Alric Rahl. – Musisz zrobić, co w twojej mocy, żeby przekonać radę, by pomogła mi chronić Midlandy przed Nawiedzającymi Sny.
Magda, wpatrzona w mroczny kąt komnaty, gdzie prawie nie docierało światło świec, w końcu odwróciła się do Rahla. Spojrzała na jego zdeterminowaną minę.
– Masz rację. Nie wiem, czy zdołam ich namówić, żeby mnie wysłuchali, ale muszę spróbować. Muszę znaleźć sposób, żeby uzyskać zgodę rady. Prawda jest po naszej stronie. Może uda mi się im to wykazać i przekonać ich, że powinni działać dla dobra nas wszystkich.
Skinął głową i głęboko westchnął.
– Dziękuję, Magdo. Miejmy nadzieję, że uda ci się przekonać radę. Może to nasza jedyna szansa.
I wtedy ból spadł na nią tak nagle i tak nieoczekiwanie, że zaparło jej dech w piersiach.
Przeszywający ból zapłonął w jej głowie, a mięśnie Magdy napięły się i zesztywniały. Miała wrażenie, że setki rozpalonych igieł wbijają się jednocześnie w jej uszy, skronie i podstawę czaszki.
Przeraźliwy ból płynął nerwami poniżej uszu, jakby kolejne rozpalone igły wbito pod żuchwą. Łzy napłynęły jej do oczu, szeroko otworzyła usta, ale nie była w stanie krzyknąć. Nie mogła oddychać. Mięśnie stężały ze straszliwego bólu.
Lord Rahl spochmurniał.
– Magdo?
Widziała na jego twarzy zdumienie i troskę, ale nie była w stanie mu powiedzieć, co się dzieje. Chciała krzyczeć, lecz i tego nie mogła zrobić. Najbardziej ze wszystkiego chciała, żeby zniknął ten przeraźliwy, okropny ból. Nie zniesie go ani chwili dłużej. I chociaż pragnęła żyć, z radością przywitałaby śmierć, gdyby ją uwolniła od tej męczarni.
I w tej okropnej, dramatycznej chwili zrozumiała.
Ból znienacka odrobinę zelżał. Nie wiedziała, czy to okrutna zabawa i czy straszliwe cierpienie nie uderzy jeszcze silniej. W krótkiej chwili ulgi zdołała wziąć oddech.
Zanim mogła krzyknąć, ból znowu na nią spadł, o wiele gorszy niż za pierwszym razem. Nie sądziła, że może jeszcze bardziej boleć, ale tak było. Zupełnie ją ogłuszyło.
Zaczęła tracić świadomość. Miała wrażenie, że coś powoli miażdży jej czaszkę.
Potężny cios, niczym uderzenie pioruna, trafił ją w brzuch, aż zgięła się wpół. Napięła mięśnie, przeciwstawiając się mocy dławiącej jej pierś. Usłyszała trzask i poczuła, jak pękają żebra, wywołując kolejną falę bólu.
Szarpana straszliwym cierpieniem ujrzała, jak rzuca się ku niej lord Rahl – miała wrażenie, że porusza się niesłychanie powoli. Jakby był posągiem niezdolnym do ruchu. Wydawało się jej, że rusza się tak wolno, niczym we śnie, że ona umrze, zanim do niej dotrze.
Poczuła, że z uszu cieknie jej coś ciepłego i wilgotnego i spływa po skraju policzków. Zobaczyła kapiącą na podłogę krew.
Magda ciężko upadła na kolana.
Jej pole widzenia zwęziło się w ciemny tunel. Wszystko wydawało się odległe. Zdawało się jej, że słyszy głosy, lecz zagłuszał je przenikliwy, bolesny, piskliwy hałas.
Na ciemnym skraju zwężonego pola widzenia zobaczyła, jak dwaj gwardziści lorda Rahla dobywają mieczy i też ruszają ku niej. Pojęła, że uznali ją za zagrożenie.
Krew płynąca z uszu i skapująca z brody tworzyła na podłodze czerwoną kałużę. Czuła, jak wilgotną czerwienią nasiąka suknia i kolana.
Magda, udręczona paraliżującym bólem pulsującym w jej głowie i brzuchu, uświadomiła sobie – podobnie jak gwardziści – co się dzieje. Choć tak otumaniona, była aż za bardzo świadoma obcej jaźni wyjącej w mrocznych zakamarkach jej umysłu.
Jeśli to coś w środku jej nie uśmierci, na pewno zrobią to gwardziści. Zorientowała się, że zostały jej sekundy życia.
A to jej uświadomiło, jak rozpaczliwie nie chce umrzeć. Choć pragnęła, żeby ból minął, nie chciała umierać. Nigdy tak mocno nie pragnęła żyć. Lecz czuła, że jest coraz bliżej mrocznej granicy zaświatów.
I wtedy przypomniała sobie ostatnie słowa męża napisane na kartce, którą miała w kieszeni.
Bądź teraz silna, strzeż swego umysłu i przeżyj życie, które może być wyłącznie twoje.
Lord Rahl był tuż przed nią, stał w kałuży jej krwi. Pochylał się, trzymał ją za ramiona i coś krzyczał.
Nie słyszała go. Ogłuszał ją przeraźliwy ból.
Zacisnęła pięści na nogawkach spodni lorda Rahla, ból odbierał jej wzrok, groził ślepotą. Wiedziała, że wkrótce straci nie tylko wzrok, ale też świadomość. Że ma tylko parę sekund, nim wszystko przepadnie.
Słyszała, jak Alric Rahl nagląco krzyczy, ale nie mogła zrozumieć słów. Pochylał się nad nią, mocno trzymał ją za ramiona.
Wiedziała, że to jej jedyna szansa.
Ale nie wiedziała, czy zbierze siły.
– Mistrzu Rahlu… – wychrypiała.
Krew pociekła jej z ust. Czuła jej smak.
Groza zacisnęła jej gardło. Serce biło coraz słabiej. Wiedziała, że umiera. Czuła wymykające się życie. Tak trudno było je zatrzymać.
Kolejny oddech wymagał zbyt wiele wysiłku.
Lecz coś w niej desperacko nie chciało się poddać pokusie wybawienia.
Zebrała