S.K. Tremayne

Dziecko ognia


Скачать книгу

e>

      Dla Danielle

      Tytuł oryginału:

      THE FIRE CHILD

      Redakcja językowa: Agnieszka Niegowska

      Jacket design by Richard Augustus © HarperCollinsPublishers Ltd 2016

      Zdjęcia na okładce: © Sylvia Cook/Arcangel Images (boy),

      © Nick Atkins/Shutterstock, © Helen Hotson/Shutterstock,

      © A Louis Venancius/Shutterstock

      Adaptacja okładki: Magdalena Zawadzka

      Copyright © S. K. Tremayne 2016

      S. K. Tremayne asserts the moral right to be identified as the author ofthis work

      Copyright for the Polish edition © by Wydawnictwo Czarna Owca, 2017

      Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku.

      Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione.

      Treść niniejszej powieści jest w całości fikcyjna. Przedstawione w niejnazwiska, postaci i wydarzenia wszystkie są wytworem wyobraźni autora.Jakiekolwiek podobieństwa do rzeczywistych osób, żyjących lub zmarłych,wydarzeń oraz miejsc są całkowicie przypadkowe.

      Notka autora

      Kopalnia Morvellan jest fikcyjna. Jednakże jej obraz powstał napodstawie imponujących historycznych już kopalń rozsianych wzdłużposzarpanych klifów West Penwith w Kornwalii. Inspirację stanowiły dlamnie zwłaszcza kopalnie cyny i miedzi Botallack, Geevor i Levant.

      Cynę wydobywa się w Kornwalii od jakichś czterech tysięcy lat. W wiekudziesięciu lat moja babcia od strony matki, Annie Jory, pracowała jakotak zwana bal maiden – dziewczyna zatrudniona do kruszenia kamienimłotkiem – w bogatych w złoża kopalniach St Agnes w Północnej Kornwalii.

      Niniejsza książka jest więc poświęcona pamięci moich kornwalijskichprzodków: rolników, rybaków, przemytników i górników.

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      20 % rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20

      178 dni przed Bożym Narodzeniem

      Rano

      Tunele biegną pod dnem morza. To myśl, którą niełatwo mi od siebieodsunąć. Tunele biegną pod dnem morza. Ciągną się na milę albo nawetdalej.

      Stoję w Starej Jadalni, gdzie okna mojego nowego, ogromnego domuwychodzą na północ: na Atlantyk, klify Penwith i ciemne kształty. Te dwaciemne kształty to kopalnia Morvellan: budynek nadszybia i maszynownia.

      Nawet w taki pochmurny czerwcowy dzień jak dziś ruiny kopalni otaczadziwny smutek, są w nieokreślony sposób pełne wyrzutu. Zupełnie jakbypróbowały mi coś powiedzieć, choć nie mogą. Milczą więc elokwentnie.Słychać tylko huk wzburzonego Atlantyku, grzmiące fale przetaczają sięnad tunelami.

      – Rachel?

      Odwracam się. W drzwiach stoi mój świeżo poślubiony mąż. Ma na sobieolśniewająco białą koszulę. Nienaganny garnitur jest prawie tak ciemnyjak jego włosy, a kilkudniowy zarost zniknął po weekendzie.

      – Wszędzie cię szukałem, kochanie.

      – Przepraszam. Chodziłam po domu. Zwiedzałam. Twój dom jest niesamowity.

      – Nasz, kochanie. Nasz.

      Uśmiecha się, podchodzi do mnie i się całujemy. To poranny pocałunek,taki przed wyjściem do pracy, wiem, że do niczego nie doprowadzi, ale i tak mnie to podnieca, i tak napełnia mnie tym przerażającym i cudownymuczuciem: że ktoś ma nade mną taką władzę, władzę, na którą z jakiegośpowodu chętnie się godzę.

      David bierze mnie za rękę.

      – No cóż, twój pierwszy weekend w Carnhallow…

      – Mhm.

      – No powiedz mi… chcę wiedzieć, czy wszystko ci pasuje! To musi być dlaciebie wyzwanie, dom na uboczu, cała ta praca, którą trzeba wykonać.Zrozumiem, jeśli masz pewne obawy…

      Unoszę jego dłoń i ją całuję.

      – Obawy? Nie bądź głuptasem. Jestem zachwycona! Kocham ciebie i ten dom.Kocham to wszystko, to wyzwanie, Jamiego, to, jak jesteśmy ukryci przedświatem, po prostu to uwielbiam. – Bez mrugnięcia spoglądam w jegoszarozielone oczy. – David, nigdy nie byłam szczęśliwsza. Nigdy w życiu.Czuję się tak, jakbym znalazła swoje miejsce i mężczyznę, który jest miprzeznaczony.

      Ależ jestem egzaltowana. Co się stało z tą przebojową feministką, którąbyła kiedyś Rachel Daly? Gdzie ona się podziała? Gdyby moi przyjacielewidzieli mnie w tej chwili, pewnie by się krzywili. Sześć miesięcy temusama bym się krzywiła, widząc tę dziewczynę, która zrezygnowała z wolności, ze swojej pracy i z ponoć ekscytującego londyńskiego życia, bywyjść za mąż za starszego, bogatszego i wyższego od niej wdowca. Jedna z moich najlepszych przyjaciółek, Jessica, roześmiała się z fałszywymzachwytem, gdy powiedziałam jej o mojej nagłej zmianie planów. „MójBoże, kochana, wychodzisz za mąż za chodzący stereotyp!”.

      Zabolało, ale tylko na chwilę. Wkrótce zdałam sobie sprawę, że nie maznaczenia, co myślą moi przyjaciele, bo oni zostali tam, w Londynie,wciąż tłoczą się w metrze niczym sardynki, siedzą w ponurych biurach i co miesiąc ledwie udaje im się zapłacić ratę kredytu hipotecznego.Trzymają się kurczowo tego londyńskiego życia jak alpiniści w połowieskalnej ściany.

      A ja nie trzymam się go już za wszelką cenę. Jestem daleko, z moim nowymmężem, jego synkiem i matką na południowym krańcu Anglii, w odległejZachodniej Kornwalii, w miejscu, gdzie – jak się przekonuję – Angliastaje się czymś dziwniejszym i bardziej skalistym, krainą rozmarzonegotwardego granitu, który lśni po deszczu, gdzie rzeki przecinają lasy jakgłęboko skrywane tajemnice, gdzie straszne klify strzegą nieśmiałocudowne zatoczki, w krainie, gdzie doliny na wrzosowiskach tuląprzepiękne domy. Takie jak Carnhallow.

      Kocham nawet jego nazwę. Carnhallow.

      Rozmarzona, opieram głowę o ramię Davida. Jakbyśmy mieli tańczyć.

      Ale dzwoni jego komórka i czar pryska. David wyjmuje telefon z kieszenii zerka na wyświetlacz, potem jeszcze raz mnie całuje, dwoma palcamiunosząc mój podbródek, a następnie odchodzi, by odebrać telefon.

      Przypuszczam, że kiedyś ten jego gest wydałby mi się protekcjonalny.Teraz sprawia jedynie, że mam ochotę na seks. Tyle że z Davidem zawszemam ochotę na seks. Pragnęłam tego od chwili, gdy mój przyjaciel Oliverpowiedział w tamtej galerii: „Chodź, poznasz kogoś, myślę, że sięnakręcisz”. A wtedy ja odwróciłam się i zobaczyłam go: dziesięć latstarszego ode mnie i o dziesięć cali wyższego.

      Pragnęłam Davida na naszej pierwszej randce trzy dni później, pragnęłamgo, kiedy kupił mi pierwszego drinka, pragnęłam go, gdy opowiedział miidealnie wyważony i ewidentnie kokieteryjny dowcip, pragnęłam go, gdyrozmawialiśmy o deszczowej marcowej pogodzie, a on, popijając szampana,oświadczył: „Ach, ale tam, gdzie sierżant Marzec wdaje się w potyczki,kapitan Kwiecień urządzi sobie główną kwaterę, a generał Czerwiecwprowadzi się ze swoimi kochankami”. I pragnęłam czegoś więcej niż seks,gdy opowiadał mi o swoim domu i o jego historii, i gdy pokazał mizdjęcie swojego pięknego synka.

      To był jeden z tych razów, kiedy wpadłam: gdy zdałam sobie sprawę,jak bardzo David różni się od wszystkich mężczyzn, których dotądpoznałam, i jak bardzo różni się ode mnie, zwyczajnej dziewczyny z komunalnego mieszkania w południowo-wschodnim Londynie. Dziewczyny,która uciekała przed rzeczywistością w czytanie. Dziewczyny, która nielubi lad chłodniczych w supermarketach, bo przypominają jej o tamtychczasach, kiedy mamy nie było stać, by zapłacić za ogrzewanie.

      A potem pojawił się David.

      Byliśmy w jakimś barze w Soho. Pijani. Już prawie się całowaliśmy. Znówpokazał mi zdjęcie tego uroczego chłopca. Nie wiem skąd, ale od razu towiedziałam. Chciałam mieć takie dziecko. Te niezwykłe oczy, ciemne