przez piętnaście lat nic nie mówiłem?
1. SŁUGA
Mówiłeś, panie, lecz zawsze bez ładu.
Bo gdy w tej pięknej leżałeś komnacie,
Wołałeś, że cię wyrzucono za drzwi,
I nieuczciwą łajałeś szynkarkę,
Chciałeś do wójta prowadzić, że piwo
W niestemplowanej podała ci kwarcie.
O Magdzie Hacket mamrotałeś czasem.
SLY
Ach, ach, to była służąca w szynkowni!
3. SŁUGA
Panie, szynkowni tej nie znasz ni dziewki,
Ani tych ludzi, o których prawiłeś,
Stefan Sly, albo Jan Trębacz z Podgórza,
Lub Piotr Murawa, lub Henryk Biedrzeniec,
Albo dwadzieścia nazwisk tym podobnych,
Których nie było, których też nikt nie zna.
SLY
Dziękuję Bogu, żem przecie wyzdrowiał.
WSZYSCY
Amen.
SLY
Dziękuję – nie stracicie na tym.
Wchodzi Paź w ubiorze damy, Służba.
PAŹ
Jak stoi teraz z mego pana zdrowiem?
SLY
Stoi niezgorzej, bo jadła mi nie brak.
Gdzie żona moja?
PAŹ
Tu, szlachetny panie.
Co żądasz od niej?
SLY
Jesteś moją żoną?
Czemuż mnie, proszę, mężem nie nazywasz?
Ja pan dla moich ludzi, lecz dla ciebie,
Dla ciebie jestem mężulkiem, czy słyszysz?
PAŹ
Mężem i panem, panem mym i mężem,
A ja we wszystkiem posłuszną ci żoną.
SLY
Wiem o tym dobrze. Jak mam ją nazywać?
PAN
Pani.
SLY
Pani Elżbietka, czy pani Joasia?
PAN
Pani, nic więcej; taki panów zwyczaj.
SLY
Pani i żono! słyszałem przed chwilą,
Żem spał piętnaście lat, a może więcej.
PAŹ
Które od łoża twego oddalonej
Zdały się długie jakby lat trzydzieści.
SLY
Nie ma co mówić, czas trochę za długi.
Wynoś się, służbo, zostawcie nas samych.
Rozbierz się, pani, i idźmy do łóżka.
PAŹ
Szlachetny panie, błagam cię pokornie,
Racz mi przebaczyć jedną lub dwie noce,
A jeśli nie chcesz, to choć do zachodu,
Bo mi twój doktor wyraźnie powiedział,
Że dawna słabość wróci niezawodnie,
Jeśli od twego nie wstrzymam się łoża.
Słowa te, sądzę, wymówką mi będą.
SLY
Tak stoją rzeczy, trudno mi będzie czekać tak długo; nie chciałbym przecie do starych marzeń powrócić. Co robić, trzeba czekać na przekór krwi i ciału.
Wchodzi Sługa.
SŁUGA
Nadworna trupa waszej wysokości,
Gdy o szczęśliwej usłyszała zmianie,
Pragnie wesołą przedstawić komedię,
Do czego doktor chętnie się przychyla;
Bo skoro smutek pańską krew oziębił,
A melancholia mamką jest szaleństwa,
Uznał za dobre, by wesoła sztuka
Do śmiechu pańskie myśli nastroiła;
Śmiech jest lekarstwem i życie przedłuża.
SLY
I owszem, niech grają. Komedia to coś niby jasełka, albo kuglarskie sztuki?
PAŹ
Nie, dobry panie, to rzecz zabawniejsza.
SLY
Cóż to być może?
PAŹ
To rodzaj historii.
SLY
Dobrze, zobaczymy. Pani żono, siadaj tu przy mnie; niech świat po staremu się toczy; nie będziemy nigdy młodsi. Siadają.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.