córka, jeśliś na to nie zezwolił,
Bunt przeciw twojej podniosła powadze,
Łącząc swą piękność, dowcip i majątek
Z awanturnikiem obcego narodu,
Który, bez domu, tuła się po świecie.
Patrz, czyli córka jest w swojej komnacie;
Jeśli ją znajdziesz, cała prawa srogość
Niech spadnie na mnie, żem śmiał cię tak łudzić.
BRABANCJO
Rozpalcie ogień! Dajcie mi pochodnię!
Zwołajcie wszystkich moich domowników!
To wydarzenie zgadza się z snem moim,
Wiara w nie ciąży już na duszy mojej.
Światła! powtarzam; dajcie mi pochodnię!
Znika z okna.
JAGO
Bądź zdrów! Nie mogę z tobą dłużej zostać.
W mym położeniu źle i niebezpiecznie
Stawać jak świadek przeciw Murzynowi,
A to mnie czeka, jeśli nie odejdę.
Senat nie może, chociaż obrażony,
Bez niebezpieczeństw odjąć mu dowództwa,
Bo zbyt ma wiele i ważnych powodów,
By mu cypryjskiej wojny dać kierunek;
I duszy kosztem znaleźć by nie zdołał
Równego jemu wyspy swej obrońcy.
Tak więc, zmuszony koniecznością życia,
Choć się nim brzydzę jak mękami piekła,
Miłości flagę i znaki wywieszam;
Lecz znaki tylko! Dla większej pewności
Brabancja z dworem zaprowadź pod Strzelca,
A tam mnie znajdziesz z Otellem. Więc żegnam.
Wychodzi. – Wchodzą: Brabancjo i Domownicy z pochodniami.
BRABANCJO
O, zbyt prawdziwe nieszczęście! Zniknęła!
A dla dni moich nędznego ostatka
Gorycz została. Powiedz, Roderigo,
Gdzie ją widziałeś? – Nieszczęsna dziewczyna! –
Z Murzynem, mówisz? – Kto by chciał być ojcem! –
Jakżeś ją poznał? – O, ty mnie zawiodłaś
Nad myśli miarę! – Co ci powiedziała?
Więcej pochodni! Rozbudźcie mych krewnych!
Czy sądzisz, że już ślub wzięli?
RODERIGO
Tak sądzę.
BRABANCJO
O nieba! Ale jakże wyszła z domu?
Zdrada krwi własnej! O, odtąd, ojcowie,
Przestańcie wierzyć, że zewnętrzne znaki
Szczerze tłumaczą córek waszych myśli! –
Nie ma li czarów, które tajną siłą
Młodej dziewicy uwieść mogą duszę?
Czy nie czytałeś o podobnych czarach?
RODERIGO
Czytałem, panie.
BRABANCJO
Zawołać mi brata!
Teraz żałuję, że ci jej nie dałem.
My tą, a tamtą wy pójdziecie stroną.
Czy wiesz, gdzie szukać córki i Murzyna?
RODERIGO
Myślę, że zdołam znaleźć ich schronienie.
Panie, racz tylko dobrą straż wziąć z sobą.
BRABANCJO
Prowadź nas, proszę. Wszystkie zburzę domy,
Bo wszędzie prawie mogę rozkazywać.
Wszyscy do broni! Zbudzić komisarzy!
Naprzód, Rodrygo! licz na moją wdzięczność!
Wychodzą.
Scena II
Ulica w Wenecji.
Wchodzą: Otello, Jago, Służba z pochodniami.
JAGO
Choć zabijałem w żołnierskim rzemiośle,
Za treść to jednak sumienia uważam
Nie dokonywać rozmyślnego mordu.
Chciałbym mieć czasem więcej trochę złości,
Ażeby sobie w potrzebie poradzić.
Stokroć pod piąte chciałem pchnąć go żebro.
OTELLO
Lepiej się stało.
JAGO
Aleć bo on, panie,
Tak w słowach swoich był niepowściągliwy,
Honor twój czysty tak zjadliwie szarpał,
Że ledwo, z trochą mojej pobożności,
Mogłem cierpliwie do końca go słuchać.
Lecz przede wszystkim, wodzu, czy ślub dany?
W senacie wielka jest ojca jej miłość,
W Radzie głos jego silny i przeważny,
Jakby głos doży. Albo was rozwiedzie,
Lub zwali na was kłopoty i ucisk,
Do jakich zdoła przy swojej powadze
Prawo naciągnąć.
OTELLO
Śmieję się z gróźb jego.
Usługi, którem oddał senatowi
Potrafią zgłuszyć skargi jego wszystkie.
Jeśli przechwałki za honor tu służą,
I ja dowiodę, choć dotąd milczałem,
Że ród mój wiodę z królewskiego szczepu,
I że mi prawo dają me zasługi,
Abym z nakrytą przemawiać mógł głową
Do tych, z którymi mój ślub dziś mnie łączy.
Gdybym nie kochał słodkiej Desdemony,
Nie chciałbym stanu mojego swobody
Ujmować w kluby domowego życia
Za morza skarby. Co znaczą te światła?
Wchodzą: Kassjo i Straż z pochodniami.