jest osobą, za którą ktoś powinien stać, nawet jeśli byłby to ktoś, kto wyciągnął ją na parkiet wbrew jej obawom, że stanie się pośmiewiskiem.
Co było całkiem prawdopodobne, gdy ma się w pamięci, z jakim impetem w pijalni wytrąciła mu z ręki kubek, a potem omal nie powaliła na ziemię swojej znajomej podczas składania najbardziej pokracznego ukłonu, jaki zdarzyło mu się widzieć. Wszystko to potwierdzało opinię lady Rawcliffe o pannie Hutton jako o niezdarnej olbrzymce. Do tej pory Harry lekceważył słowa tej filigranowej, delikatnej kobietki, jednej z tych, które muszą zadzierać głowę, kiedy próbują spojrzeć mu w oczy. I co do których zawsze się bał, że je przypadkiem zgniecie, jeśli się zbyt szybko obróci. Teraz zobaczył, że panna Hutton jakby nie tylko słyszała, co za jej plecami mówiła o niej lady Rawcliffe, ale i tak bardzo w to wierzyła, że na samą myśl o wejściu na parkiet drżała, podczas gdy inne kobiety nie mogły się doczekać pierwszych taktów muzyki.
On też aż się spocił ze zdenerwowania, co tworzyło między nimi jakąś niezdrową więź. Dobrze wiedział, jak to jest, gdy los ograbia cię z przyjemności, która dla innych jest czymś naturalnym. Coś takiego spotkało go już w dzieciństwie, kiedy rozpadła się jego rodzina, i powtórnie gdy zabierano go ze szkoły, kiedy dopiero zaczął czuć grunt pod nogami. A także gdy Francuzi wzięli go do niewoli. Za każdym razem nienawidził niszczącego uczucia słabości i bezradności wobec okrucieństwa losu, a także bolesnej niemożności uczestniczenia w tym wszystkim, co dla innych było czymś naturalnym.
Kiedy ustawiali się do tańca, rzuciła mu pełne niepokoju i rozpaczy spojrzenie, a przez tłum gapiów przeszedł szmer. Ludzie wytykali ich palcami i złośliwie komentowali występ pary olbrzymów w krainie liliputów.
Chciał jej powiedzieć, że nie jest z tym sama i on ją obroni przed gapiami, plotkami i chichotami. Ale w jaki sposób miałby to zrobić? Przecież właśnie przez niego będzie musiała to wszystko znosić.
Ale jedno może na pewno: pokazać jej, że chociaż nie są ulepieni z tej samej gliny co większość ludzi, to jeszcze nie znaczy, że nie mają prawa się dobrze bawić. Przebywając na parkiecie, zrobi wszystko, żeby panna Hutton bawiła się jak nigdy dotąd w swym smutnym – na ile mógł to ocenić – życiu.
– Na morzu – powiedział swobodnym tonem – panuje zasada, że mniejsze, zwinniejsze jednostki traktują z respektem te większe, oceaniczne okręty.
– Z respektem? – Niepewnym wzrokiem powiodła po gościach, którzy znaleźli się na parkiecie przed nimi i już nie mogli się wycofać, bo zasłużyliby na miano tchórzy.
– Tak. Jeżeli nie chcą zatonąć po staranowaniu, muszą zejść nam z drogi.
– Takie zasady panują na morzu?
– Tak, i są bardzo sensowne. Proponuję, żebyśmy sprawdzili je na sali balowej.
– Aha… Czyli jeśli nadepnie mi pan na nogę, to będzie to moja wina?
Chciał zapewnić, że nie miał na myśli nic tak nierycerskiego, ale zabrzmiała muzyka i ustawieni w korowodzie tancerze zaczęli składać sobie nawzajem ukłony.
– Nie – zdążył tylko powiedzieć – miałem na myśli innych.
Ruszyli do tańca.
Harry szybko się przekonał, że panna Hutton wcale nie tańczy tak źle, jak mówiła. Owszem, z początku była onieśmielona i ruszała się trochę niezręcznie, ale miała świetny słuch, trzymała się rytmu i nigdy się nie myliła. To prawda, że stawiała trochę dłuższe kroki niż inne kobiety, a może i większość mężczyzn, ale doskonale zgrali się w tańcu. Co więcej, kiedy przy obrotach brał ją za rękę, oddawała mu uścisk z taką siłą, że przestał się lękać, iż połamie jej palce. Mógł też wykonywać z nią obroty bez obawy, że straci równowagę.
Po chwili zauważył, że już nie jest taka spięta, a kiedy przyszła ich kolej, by wykonać galop, nawet się uśmiechała.
– Miał pan rację – powiedziała, kiedy czekali, aż następna para wykona swój galop. – Mniejsze statki dla własnego dobra muszą ustępować większym.
– A dzisiaj miejsca im nie zabraknie, bo wygląda na to, że na sali mogącej pomieścić kilka korowodów jest tylko jeden.
– Tak, w naszych czasach do Bath najczęściej przyjeżdża się po to, żeby grać w karty i pić wody. No i plotkować. A także wspominać, o ile było tu weselej za czasów ich młodości.
Rozstąpili się na boki, kiedy następna para pojawiła się u czoła korowodu, rozpoczynając swój galop przez środek sali.
– Musi się tu pani bardzo nudzić – zagadnął.
– Tak… Ale nie dzisiaj. – Zagryzła wargę, oblewając się pąsem.
Harry poczuł się okropnie, choć powinien się cieszyć, że tak szybko i łatwo zbliżył się kluczowej dla jego planów osoby, a nawet wywarł na niej duże wrażenie. Jednak prawda była taka, że na chwilę zapomniał o powierzonej mu przez Rawcliffe’a misji i poprosił pannę Hutton do tańca nie w tajnych zamiarach, lecz dlatego, by w spontanicznym odruchu zrobić jej przyjemność.
Jej rumieniec ponownie mu uświadomił, jak bardzo była bezbronna. Najlepszy dowód na to, jak trafnego wyboru dokonał Rawcliffe.
Zacisnął zęby. Gdyby tylko był jakiś inny sposób…
Ale zarówno Rawcliffe, jak i Becconsall byli przekonani, że nie ma. Wioska, w której mieszkał mężczyzna podejrzewany przez nich o zamordowanie Archiego, była nie do zdobycia przez atak frontalny. Wciśnięta w zatoczkę i otoczona skałami, była dostępna tylko od morza przez wąski i zasypany głazami kanał. Nie mają szans, by dostać się tam otwarcie i poszukać dowodów niezbędnych do tego, by postawić mordercę przed sądem. Ci, którzy pojawiają się nie tylko w samej wiosce, ale i w okolicy, są pilnie obserwowani. Rawcliffe podczas krótkiego pobytu w pobliskim kurorcie Peacombe ustalił, że Archie popełnił wielki błąd. Zbyt ufny wobec ludzi, zwierzył się na temat celu swego przyjazdu w te strony komuś, kto powtórzył to człowiekowi, który natychmiast go zamordował. Dlatego Harry miał tam wejść ukradkiem, w zasłonie dymnej, a umożliwić to miała panna Hutton.
Na koniec pamiętnego spotkania w tawernie, gdy Harry już wyciągnął długą słomkę, a trzej pozostali kandydaci odeszli, Rawcliffe powiedział:
– Z pewnością zdziwiłeś się, że ci dżentelmeni, z którymi rozmawiałem, to zwykłe kreatury z oficerskimi szlifami, ale przynajmniej nie możesz zaprzeczyć, że działają na płeć piękną. – Harry musiał się z tym zgodzić, szczególnie że wiedział to i owo na temat ich wyczynów na tym polu. – A ponadto z tego, co mi powiedziała Clare, wynika, że panna Hutton skwapliwie skorzysta z okazji, by wyjść za mąż i uwolnić się od tyranii dziadka. Jej narzeczony zyska tym samym mnóstwo czasu na spenetrowanie tamtego miejsca i znalezienie dowodu, który pozwoli nam postawić przed sądem Clementa Cottama.
– Prawa gwiazda! – wykrzyknął wodzirej, wyrywając Harry’ego z głębokiej zadumy.
Panna Hutton mocno ujęła go za rękę, ale druga dama w ich czwórce trzymała rękę partnera tak nieśmiało, że gwiazda się nie domknęła. A to oznaczało, że kiedy zaczęli zataczać koła, Harry z panną Hutton prawie wyprzedzili tamtą parę. Panna Hutton dała sygnał, że zamierza zwolnić, a wtedy Harry delikatnie ścisnął ją za rękę i potrząsnął głową na znak, że to tamta para ma za nimi nadążyć. Na koniec figury, kiedy wszyscy już byli mocno zdyszani i zarumienieni, orkiestra szczęśliwie przestała grać. Tancerze wymienili ukłony i zeszli z parkietu, pozostawiając na nim pannę Hutton i Harry’ego.
Do diabła z wyrzutami sumienia! I z knowaniami Rawcliffe’a. Ujął pannę Hutton za ręce.
–