Camille Bech

Gaja nie ma sobie równych - opowiadanie erotyczne


Скачать книгу

e

Camille BechGaja nie ma sobie równychLust

      Gaja nie ma sobie równych

      przełożyła

      Agata Makowiecka

      tytuł oryginału

      TÆNDT – Ingen som Gaia

      Zdjęcie na okładce: Shutterstock

      Copyright © 2017, 2019 Camille Bech i LUST

      Wszystkie prawa zastrzeżone

      ISBN: 9788726154061

      1. Wydanie w formie e-booka, 2019

      Format: EPUB 2.0

      Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą LUST oraz autora.

      Monica obudziła się, czując na twarzy powiew letniej bryzy, wpadającej przez otwarte okno. Odgłosy budzącego się miasta i świadomość kilku wolnych dni wypełniły jej umysł spokojem, a jednocześnie poczuła tęsknotę, która nie dawała się już dłużej tłumić.

      Bez pośpiechu odchyliła kołdrę, pozwalając letniej bryzie muskać swoje nagie ciało. Objęła dłońmi pełne piersi, wydając przy tym z siebie cichy jęk, którego odgłos wypełnił ciszę panującą w pokoju. Wygięła ciało w łuk, jednocześnie zamykając oczy, i zaczęła dłońmi pieścić swoje jędrne krągłości.

      Była piękna, zmysłowa i zachwycająca. Jej idealne ciało paliło ją z pożądania. Odgarnęła

      z twarzy swoje długie, kasztanowe włosy, które rozłożyły się niczym wachlarz na białym prześcieradle.

      Jej dłoń powędrowała w dół, a gdy dotarła poniżej pępka, poczuła pod palcami jedwabistą skórę. Jej oddech przyspieszył, gdy zgięła nogę w kolanie, aby ją rozchylić.

      Była zupełnie gładka. Goliła się co drugi dzień, nigdy nie dopuszczając do tego, aby pojawił się tam nawet najdelikatniejszy zarost. Rozkoszowała się uczuciem gładkiej skóry, pozwalając swym palcom wyruszyć na poszukiwania.

      Była już zupełnie wilgotna, przeciągnęła się, sięgając jednocześnie po wibrator leżący na nocnym stoliku. Kształtem przypominał prawdziwego penisa, a ona zaczęła pieścić go językiem i ustami, wsuwając jednocześnie palec między swoje wargi sromowe.

      – Uhm… uuuhm…

      Uczucie było cudowne, tak potwornie tęskniła za mężczyzną, w każdym razie za jakimś penisem. Tęskniła za tym, aby ktoś ją wziął albo przynajmniej, żeby mogła się komuś oddać

      i tym się rozkoszować…

      Słyszała, jak wypływają z niej soki, była teraz mokra nawet na udach. Unosiła i opuszczała swoje łono, rytmicznie wsuwając i wysuwając do wnętrza atrapę penisa.

      – Oooh… oooh… Tak… tak.

      Pieściła wibrator językiem, po czym ponownie wsunęła go pomiędzy swoje wargi sromowe.

      Myślała przy tym o wielu mężczyznach, wyobrażała ich sobie w różnych sytuacjach – zarówno takich, jakie pamiętała jak i te, o których marzyła.

      Wsunęła wibrator nieco głębiej, a jej myśli powędrowały do Marcusa, Gambijczyka, z którym była parę tygodni temu.

      Wziął ją wtedy. Jego silne dłonie wyraźnie się jej domagały. Trzymał ją mocno, gdy w końcu dotarła do punktu kulminacyjnego i gdy orgazm przeszywał jej szczupłe ciało.

      To był cudowne uczucie, rozkoszowała się nim, a nawet udało im się powtórzyć sukces zanim nad ranem poinformował ją, że musi już wracać do swojej żony.

      To wyznanie zaskoczyło ją i zrobiło jej się przykro. Bardzo chciała go jeszcze zobaczyć, ale skoro był żonaty, należało sobie odpuścić, chyba że zdecydowałaby się na duże kłopoty.

      Nie, żadnego ruchu, aby móc go ponownie spotkać, on zresztą też tego nie chciał. Zawsze ją to rozczarowywało, zwłaszcza jeżeli udawało jej się doświadczyć doznań, które uznawała

      za satysfakcjonujące.

      Wyobraziła sobie, że jest tu teraz z nią, po czym wsunęła wibrator na pełną głębokość, pojękując głośno i szepcząc jego imię.

      Jej dłoń pracowała ochoczo, słyszała odgłosy wydawane przez wydzielane soki, gdy wibrator wsuwał się i wysuwał z jej mokrej waginy.

      – Marcus… tak, uhm… Jakie to cudowne – szeptała, mocno ściskając dłonią swoje piersi.

      Przewróciła się na bok, tym razem wsuwając wibrator od tyłu i rytmicznymi ruchami nadziewając się na niego. To już nie potrwa długo, zacisnęła na nim mięśnie pochwy

      i wyszeptała w poduszkę imię kochanka. – Uhm… Marcus… nie przestawaj… nie przestawaj… Tak, o taaak.

      Poruszała się teraz w dzikim tempie, wyczuwając pierwsze mrowienia w okolicy łechtaczki

      i jeszcze bardziej zacisnęła mięśnie wokół wibratora. Przewróciła się na brzuch, po czym uklękła na rozwartych kolanach i ściskając mocno obiema dłońmi swoje piersi, zaczęła imitować ujeżdżanie.

      – Oh, oh…oooh… oooh… Tak, tak… Marcus, dochodzę… dochodzę… Oooh, cudownie… Tak, tak…

      Odczuwała mrowienie w całym podbrzuszu, mięsnie pochwy pracowały jak szalone i wtedy poczuła uwalniające działanie orgazmu, wyzwalającego jej dziką namiętność.

      Nieco późnej, jeszcze tego samego dnia wracała z supermarketu. Nagle dostrzegła Marcusa. Szedł po chodniku, w przeciwną stronę, z jakąś afrykańską kobietą, która, jak domyślała się Monica, musiała być jego żoną, bo towarzyszyła im dwójka dzieci.

      Zwolniła, skręcając nieco w jego stronę, i wtedy ich spojrzenia spotkały się na chwilę, a na jego twarzy pojawiło się coś, co przypominało niewyraźny uśmiech. Spuściła wzrok i ponownie przyspieszyła.

      Oblała ją fala gorąca. Poza tamtym wieczorem w barze, nigdy wcześniej nie spotkała Marcusa, a i wówczas spędzili ze sobą tylko osiem godzin, z czego sześć – co najmniej – upłynęło im na kochaniu się. A mimo to odczuwała palącą zazdrość na widok jego żony.

      W swoim dwudziestoośmioletnim życiu poznała sporo mężczyzn, przeżyła wiele jednorazowych przygód, ale zazwyczaj o nich potem nie myślała.

      Może to dlatego, że Marcus był czarny, a nigdy wcześniej nie uprawiała seksu z ciemnoskórym mężczyzną. Tak, to prawda… wtedy było jakoś inaczej. Może bardziej niegrzecznie? Nie potrafiła tego dokładnie wyjaśnić… po prostu było inaczej. Gdy po powrocie do domu, zaczęła przygotowywać posiłek, próbowała otrząsnąć się z myśli o jego rodzinie, ale wyglądało na to, że nie będzie to takie proste. Na wspomnienie o nim stała się znowu napalona. Był niebywale przystojny i traktował ją jak primadonnę… jak swoją własna kobietę.

      Dojrzała jego nazwisko na dokumencie prawa jazdy, które wypadło mu z kieszeni w jej sypialni, dlatego postanowiła, że gdy zje, poszuka go na Facebooku.

      Tak, to przecież nic złego… przecież on mógłby zrobić dokładnie to samo. Był w jej mieszkaniu i musiał widzieć wizytówkę na drzwiach.

      Marcus – znalazła tylko jedną osobę o jego nazwisku zamieszkałą w Danii. Pochodził z Gambii, z miasta Banjul, był żonaty i mieszkał w Kopenhadze.

      Na zdjęciu profilowym widniała dwójka dzieci, którą wczoraj spotkała. Zrobiono je przy miejskich jeziorach i nie miała już wątpliwości, że znalazła właściwego Marcusa.

      Długo się zastanawiała, czy przesłać mu zaproszenie do grona znajomych, ale w końcu się wstrzymała. Zamiast tego wysłała mu wiadomość…

      Cześć Marcus,

      Miło było cię dzisiaj zobaczyć. Dziękuję za ostatnie spotkanie… byłeś cudny

Monica

      Upłynęło zaledwie parę minut, kiedy przyszła odpowiedź. Otwierała wiadomość z bijącym sercem. Może napisał krótko i zwięźle, żeby zostawiła go w spokoju… Prawie nie miała odwagi spojrzeć na ekran, gdy już kliknęła w jego odpowiedź…