Rafał Kosik
Felix, Net i Nika oraz Koszmarna Podróż
Warszawa 2014
Rafał Kosik
Felix, Net i Nika oraz Koszmarna Podróż
ISBN: 978-83-64384-23-3
Wydawca:
Powergraph
ul. Cegłowska 16/2
01-803 Warszawa
tel. 22 834 18 25
e-mail: [email protected] www.powergraph.pl Copyright © 2014 by Rafał Kosik Copyright © 2014 by Powergraph Copyright © 2014 for the cover and illustrations by Rafał Kosik Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved. PROJEKT GRAFICZNY: Rafał Kosik REDAKCJA: Kasia Sienkiewicz-Kosik KOREKTA: Maria Aleksandrow Wyłączna dystrybucja:
Firma Księgarska Olesiejuk Sp. z o.o. Sp.j. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Mazowiecki tel. 22 721 30 00 / 11Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer
Spis treści
Felix, Net i Nika oraz Koszmarna Podróż
Amelia i Kuba. Godzina duchów – fragment
Kuba i Amelia. Godzina duchów – fragment
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
This ebook was bought on LitRes
– Bądź miły i nie pyskuj – powtórzył sobie po raz kolejny Net. – Nawet nie zahaczaj o ironię. Wyobraź sobie, że rozmawiasz z parkomatem.
Stał z dużym plecakiem turystycznym na pustym szkolnym korytarzu przed drzwiami sali informatycznej. Do umówionej pory została jeszcze minuta.
Bądź miły i nie pyskuj. To nie takie łatwe, zważywszy, że Net szczerze nie znosił Eftepa, nauczyciela informatyki. Z wzajemnością zresztą. Niechęć wzrosła dodatkowo kilka dni temu, gdy Eftep wyrzucił go z sali za pomaganie koledze podczas testu. A nie chodziło przecież o podpowiadanie, lecz o pomoc w walce ze źle działającym komputerem.
Teraz korytarz był pusty. Większość klas pojechała na tygodniowy odpoczynek po trudach roku szkolnego. Klasa Neta również. On sam natomiast miał poprawiać test, a potem dostać się na dworzec i dojechać do koleżanek i kolegów, którzy od dwóch dni bawili się w luksusowym pensjonacie gdzieś na bezludziu. Byczyli się na basenie, popijali zimne drinki (oczywiście bezalkoholowe) bądź zjeżdżali rurami aquaparku. Zresztą, cokolwiek robili, na pewno było to lepsze od poprawiania testu. Nie chodziło nawet o sam test, bo na informatyce Net znał się doskonale. Chodziło o osobę nauczyciela.
Bądź miły i nie pyskuj. Net nabrał powietrza i zapukał do drzwi.
– Proszę – dobiegło ze środka.
Net wszedł do sali i ukłonił się informatykowi – siedzącemu za biurkiem wysokiemu, pajęczo chudemu mężczyźnie. Chłopak stwierdził z zaskoczeniem, że mina nauczyciela daleka jest od tego, czego się spodziewał, czyli ironicznego uśmieszku wyższości. Wyrażała ona wręcz smutek.
– Wybierasz się gdzieś? – Eftep zerknął na plecak dźwigany przez chłopaka.
Bądź miły i nie pyskuj, powtórzył w myślach Net.
– Cała klasa pojechała na tygodniowy wyjazd do pensjonatu nad Czerwoną Hańczą – wyjaśnił najuprzejmiej, jak potrafił, nie zahaczając o ironię. – Ja nie mogłem z nimi jechać, bo wyznaczył mi pan na dziś poprawę testu.
– Test… – Eftep pokiwał głową. – Tak, rzeczywiście umawialiśmy się na dziś.
– Miejmy to już za sobą. – Net rozejrzał się po sali. Wszystkie komputery były wyłączone. – Dobrze zapamiętałem godzinę?
– Wynikły pewne okoliczności… – Nauczyciel wbijał wzrok w ekran laptopa i przyciskał klawisze. – Nie musisz, eee… pisać testu.
Net uniósł brwi.
– Zaliczył mi pan tamten test?
– Nie… eee… w ogóle nie musisz pisać testu. – Eftep klikał w klawiaturę laptopa, a klikanie to wyglądało na próbę ukrycia zmieszania. – Te przepisy olimpiady… eee… Pewnie ściągałeś.
– Jakiej olimpiady?
– Olimpiady informatycznej. Doszedłeś do finału, więc niestety nie musisz pisać testu. To wbrew zasadom eee…. sprawiedliwości, ale takie są przepisy.
– Powaga? – Net uśmiechnął się szeroko. – Które miejsce zająłem?
– Pie… ekhem… sze – Eftep zasłonił usta, udając kaszel. – Nie wiem, jak oni to liczą. Na pewno coś pomylili.
– Pierwsze?! – Nie mógł uwierzyć Net. – Znaczy, wygrałem olimpiadę?
– Ktoś czegoś na pewno nie dopilnował i teraz już się nie da odkręcić…
– Myślałem, że odpadłem. Kiedy przyszły wyniki?
– Z miesiąc temu. – Dopiero teraz na twarzy Eftepa pojawił się znajomy złośliwy uśmiech.
– O… – Net zdjął okulary i przetarł je o bluzę. – To szkoda, że nie dowiedziałem się tego w zeszłym tygodniu…
– Tak, rzeczywiście, wówczas mógłbyś już od soboty być z klasą nad jeziorem.
Net zacisnął usta.
– Bądź miły i nie pyskuj – powtórzył. Niestety tym razem na głos.
Nauczyciel z zaskoczeniem podniósł na niego wzrok. Net wykonał w tył zwrot na pięcie i pobiegł do drzwi.
– Miłych wakacji! – rzucił za siebie i już go nie było.
* * *
Ponieważ nie pisał testu i miał pół godziny zapasu, zahaczył więc jeszcze o kilka sklepów komputerowych. A ponieważ zahaczył o kilka sklepów komputerowych, niemal spóźnił się na pociąg. Wpadł na dworzec w ostatniej chwili. Na wielkiej tablicy w wielkiej hali sprawdził, z którego peronu odjeżdża jego pociąg, i pognał schodami do podziemi. Dworzec Centralny wypełniał ten sam co zwykle „kolejowy” zapach. Neta otoczył tłum podróżnych. Chłopak wpadł na właściwy peron, gdy pociąg już zwalniał.
Wyciągnął bilet i przeczytał, że ma miejsce w trzecim wagonie. Odruchowo zaczął biec za lokomotywą, ale przypomniał sobie, że analogiczna sytuacja miała miejsce, gdy odprowadzał przyjaciół w sobotę. Był to ten sam pociąg i wagon numer trzy był trzecim wagonem od końca. Przecież pociągi nie zawracają, tylko jeżdżą w tę i z powrotem, czyli wagon numer jeden raz jest z przodu, a raz z tyłu. Teraz był z tyłu. Net zawrócił i wolnym krokiem ruszył w przeciwną stronę, pod prąd tłumu podróżnych.
Gdy pociąg zatrzymał się z piekielnym piskiem hamulców, Net jako jedyny wsiadł do wagonu numer trzy, jako jedyny wszedł do przedziału, jako jedyny wrzucił plecak na półkę i jako jedyny zajął właściwe miejsce. Niestety było to miejsce pośrodku, czyli ani przy oknie, ani przy drzwiach. Usiadł jednak grzecznie z mocnym postanowieniem, że przesiądzie się na miejsce przy oknie, jak tylko pociąg ruszy. Odetchnął i wstał, by przejrzeć się w lustrze, czy nie ma niczego we włosach. To się zdarzało, fryzura Neta składała się bowiem ze sterczących bezładnie ciemnych włosów, których codzienna pielęgnacja polegała na tym, by w miarę symetrycznie je postawić. Usiadł i zerknął na telefon, bo zegarka nie nosił. Do odjazdu zostały dwie minuty. Może nikt nie przyjdzie. Wyjął z kieszeni batonik, który kupił w charakterze