— Ten dżentelmen jest guapo, nie?
Riley poczuła, że się rumieni.
— Przystojny? Nie zauważyłam, Gabrielo.
Gabriela wybuchła śmiechem. Usiadła, żeby zjeść z nimi i zaczęła nucić jakąś melodię. Riley domyśliła się, że była to gwatemalska piosenka o miłości. April wpatrywała się w matkę.
— Jaki dżentelmen, mamo? — spytała.
— Och, nasz sąsiad przyszedł przed chwilą…
April przerwała jej, podekscytowana.
— O Boże! Czy to był tata Crystal? To był on, prawda? Czy on nie jest wspaniały?
— I myślę, że jest singlem. — dodała Gabriela.
— No już, dajcie spokój — powiedziała Riley ze śmiechem. — Dajcie mi trochę przestrzeni życiowej. Nie potrzebuję, żeby wasza dwójka swatała mnie z facetem z sąsiedztwa.
Wszystkie trzy zajęły się grzebaniem w nadziewanych paprykach. Już prawie skończyły kolację, gdy nagle Riley poczuła, jak w kieszeni wibruje jej telefon.
Cholera, pomyślała. Nie powinnam była mieć go ze sobą przy stole.
Telefon dalej brzęczał. Nie mogła nie odebrać. Odkąd wróciła do domu, Brent Meredith zostawił jeszcze dwie wiadomości tekstowe i powtarzała sobie, że zadzwoni do niego później. Nie mogła tego dłużej odkładać. Usprawiedliwiła się i odebrała telefon.
— Riley, przepraszam, że ci przeszkadzam w taki sposób — przywitał się jej szef — ale naprawdę potrzebuję twojej pomocy.
Riley była zaskoczona, że Meredith zwrócił się do niej po imieniu. Zdarzało się to bardzo rzadko. Chociaż czuła się z nim bardzo blisko związana, zwykle zwracał się do niej per „Agentko Paige”. Zazwyczaj zachowywał się biznesowo, czasami nawet szorstko.
— O co chodzi, proszę pana? — spytała Riley.
Meredith zamilkł na chwilę. Zastanawiała się, dlaczego jest taki powściągliwy. Jej nastrój szlag trafił. Była pewna, że usłyszy właśnie to, czego się obawiała.
— Riley, proszę cię o osobistą przysługę — oznajmił. Brzmiał o wiele mniej władczo niż zwykle.
— Poproszono mnie o zbadanie morderstwa w Phoenix.
Riley była zaskoczona.
— To pojedyncze morderstwo? — upewniła się. — Dlaczego miałoby to wymagać udziału FBI?
— Mam starego przyjaciela w biurze w Phoenix — powiedział Meredith. — Nazywa się Garrett Holbrook. Byliśmy razem w akademii. Ofiarą jest jego siostra Nancy.
— Tak mi przykro — odrzekła Riley. — Ale policja lokalna…
W głosie Mereditha dało się słyszeć rzadką nutę błagania.
— Garrett naprawdę chce naszej pomocy. Jego siostra była prostytutką. Najpierw po prostu zniknęła, a potem jej ciało znaleziono w jeziorze. Chce, żebyśmy potraktowali to jako dzieło seryjnego mordercy.
Ta prośba wydała się Riley dziwna. Prostytutki często znikają, niekoniecznie dlatego, że ktoś je zabił. Czasami decydują się na pracę gdzieś indziej. Albo po prostu rezygnują.
— Czy ma jakiś powód, aby tak myśleć? — drążyła.
— Nie wiem — odrzekł Meredith. — Może chce tak myśleć, aby zaangażować w to nas. Ale to prawda, że prostytutki są częstym celem seryjnych. Wiesz o tym.
Riley wiedziała, że tak jest. Styl życia prostytutek uważa się za bardzo ryzykowny. Są widoczne i dostępne, przebywają same z nieznajomymi, często bywają uzależnione od narkotyków.
Meredith kontynuował:
— Zadzwonił do mnie osobiście. Obiecałem mu, że wyślę moich najlepszych ludzi do Phoenix. I oczywiście — miałem na myśli także ciebie.
Riley była wzruszona. Meredith wcale nie ułatwiał jej odmowy.
— Proszę spróbować zrozumieć, proszę pana — powiedziała. — Po prostu nie mogę teraz wziąć żadnej nowej sprawy.
Riley czuła się nieszczera w niejasny sposób. Nie może czy nie chce? Zadała sobie pytanie. Po tym, jak została złapana i torturowana przez seryjnego mordercę, wszyscy nalegali, żeby wzięła urlop. Próbowała to zrobić, ale desperacko potrzebowała wrócić do pracy. Teraz zastanawiała się, na czym tak naprawdę polegała jej desperacja. Niegdyś zachowywała się lekkomyślnie i autodestrukcyjnie i teraz miała mnóstwo czasu, żeby odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Kiedy w końcu zabiła Petersona, swojego prześladowcę, myślała, że wszystko będzie dobrze. Jednak on wciąż ją dręczył, a ona miała nowe problemy z rozwiązaniem jej ostatniej sprawy.
Po chwili dodała:
— Potrzebuję więcej czasu poza terenem. Technicznie rzecz ujmując, nadal jestem na urlopie i naprawdę staram się poukładać swoje życie.
Nastąpiła długa cisza. Nie zabrzmiało to tak, jakby Meredith zamierzał się kłócić, a tym bardziej wykorzystać swoje stanowisko. Jednak nie zamierzał też mówić, że mu to odpowiada. Nie odpuściłby presji.
Usłyszała, jak Meredith wydał długie, smutne westchnienie.
— Garrett od lat nie miał kontaktu z Nancy. Teraz to, co jej się przydarzyło, pożera go od środka. Chyba jest w tym jakaś lekcja, prawda? Nie bierz nikogo w swoim życiu za pewnik. Zawsze wyciągaj rękę.
Riley prawie upuściła telefon. Słowa Mereditha uderzyły w czułę miejsce, którego nie dotykano od dawna. Riley straciła kontakt ze swoją starszą siostrą wiele lat temu. Były sobie obce i od dawna nawet nie myślała o Wendy. Nie miała pojęcia, co teraz robi jej siostra.
Po kolejnej przerwie Meredith poprosił:
— Obiecaj mi, że to przemyślisz.
— Tak zrobię — odparła Riley.
Rozmowa została zakończona.
Czuła się okropnie. Meredith widział ją w najgorszych momentach i nigdy wcześniej nie okazał przed nią swojej wrażliwości. Nienawidziła myśli, że może go zawieść i właśnie obiecała mu, że to przemyśli.
I bez względu na to, jak desperacko tego pragnęła, Riley nie była pewna, czy potrafiłaby mu odmówić.
Rozdział 3
Mężczyzna siedział w samochodzie na parkingu i obserwował dziwkę, która szła ulicą w jego kierunku. „Chiffon”, tak o sobie mówiła. Oczywiście nie było to jej prawdziwe imię. I był pewien, że było o wiele więcej rzeczy, których o niej nie wiedział.
Mogłbym sprawić, że mi powie, pomyślał. Ale nie tutaj. Nie dzisiaj.
Zresztą, nie zabiłby jej w tym miejscu. Nie, na pewno nie w pobliżu jej pracy — tak zwanej siłowni „Kinetic Custom Gym”. Z miejsca, w którym siedział, przez okna witryny widać było rozpadający się sprzęt do ćwiczeń — trzy bieżnie, maszynę do wiosłowania i kilka maszyn do ćwiczeń siłowych, z których żadna nie działała. O ile się orientował, nikt nigdy nie przyszedł tu poćwiczyć.
W każdym razie nie w społecznie akceptowalny sposób, pomyślał, a na jego twarzy zagościł uśmieszek.
Nie przychodził zbyt często do tego miejsca — przynajmniej odkąd sprzątnął brunetkę, która pracowała tu kilka lat temu. Oczywiście nie zabił jej tutaj. Zwabił ją do pokoju motelowego pod pretekstem