ustronne zakątki do badań. Pośrodku drzwi umieszczono duże oko ze źrenicą z prawdziwego kryształu. Dzięki temu Komendant widzi, kto za moment zapuka.
– Wejdź – powiedział, gdy unosiłam rękę. Dwoje towarzyszących mi młodszych Oczu uznało to za rozkaz, żeby się oddalić. – Droga Ciotko Lidio – odezwał się z promiennym uśmiechem, wstając zza olbrzymiego biurka. – Dziękuję, że zaszczyciłaś mój skromny gabinet. Mam nadzieję, że zdrowie ci dopisuje.
Wcale nie miał takiej nadziei, ale nie skomentowałam tego.
– Dzięki Bogu – odrzekłam. – A tobie? I twojej Żonie?
Ta Żona zresztą utrzymywała się nadzwyczaj długo. Poprzednie miały zwyczaj umierać: Komendant Judd, podobnie jak król Dawid i bossowie narkotykowi z Ameryki Środkowej, mocno wierzył w odnawiającą moc młodych kobiet. Po stosownym okresie żałoby dawał do zrozumienia, że rozgląda się za nową narzeczoną, która da mu potomka. Postawmy sprawę jasno: pilnował, żebym właśnie ja o tym usłyszała.
– Ja i Żona czujemy się dobrze, dzięki Bogu – odrzekł. – Mam dla ciebie wspaniałe nowiny. Usiądź, proszę. – Usiadłam, zamieniając się w słuch. – Nasi agenci w Kanadzie zdołali zidentyfikować i zlikwidować dwoje najaktywniejszych agentów Mayday. Działali pod przykrywką sklepu z używaną odzieżą w podupadłej części Toronto. Wstępne przeszukanie lokalu wskazuje na to, że odgrywali oni kluczową rolę we wspomaganiu Podziemnej Kobiecej Drogi.
– Dzięki niech będą Opatrzności – powiedziałam.
– Operację przeprowadzili nasi żarliwi agenci kanadyjscy, ale cel wskazały Perłowe Dziewczęta. To niezwykle przydatne, że przekazują swoje kobiece intuicyjne domysły.
– Są spostrzegawcze, dobrze wyszkolone i posłuszne.
To ja powołałam do życia Perłowe Dziewczęta. Inne religie mają swoich misjonarzy, czemu więc nie nasza? Misjonarze innych religii mogą się poszczycić nawróceniami, czemu więc nie nasi? Ponieważ jednak nie jestem głupia, przynajmniej nie w tym sensie, pozwoliłam, żeby zaszczyty spłynęły na Komendanta Judda. Oficjalnie Perłowe Dziewczęta zdają sprawozdanie tylko mnie, bo nie byłoby stosowne, żeby Komendant zajmował się szczegółami stricte kobiecej pracy; choć oczywiście muszę mu przekazywać wszystko, co uznaję za konieczne lub nieuniknione. Za dużo – a stracę kontrolę, za mało – a stanę się podejrzana. Sami piszemy atrakcyjne broszury Perłowych Dziewcząt, składane i drukowane w małej drukarni w podziemiach Ardua Hall.
Mój pomysł z Perłowymi Dziewczętami pojawił się w samą porę dla Judda, ponieważ nie dało się już ukryć fiaska jego Ojczyzny Narodowej. Oskarżenia o ludobójstwo, wysuwane przez międzynarodowe organizacje praw człowieka, stawały się kłopotliwe, z Dakoty Północnej płynęła nieprzerwana fala uchodźców, a wykoncypowany przez Judda komiczny Certyfikat Białej Rasy załamał się wśród fałszerstw i łapówek. Moje Perłowe Dziewczęta uratowały mu tyłek, choć od tamtej pory zastanawiam się, czy rozsądnie było go ratować. Judd ma wobec mnie dług, co może okazać się obciążeniem. Tacy ludzie nie lubią się czuć dłużnikami.
Na razie jednak Komendant Judd rozpływał się w uśmiechach.
– To są zaiste bezcenne Perły. Miejmy nadzieję, że po likwidacji tych dwojga agentów Mayday twoje kłopoty zmaleją i mniej Podręcznych będzie uciekać.
– Bogu niech będą dzięki.
– Oczywiście nie ogłosimy publicznie sukcesu tej naszej operacji.
– I tak zostaniemy o nią oskarżeni – zauważyłam. – Przez media kanadyjskie i międzynarodowe. Naturalnie.
– I zaprzeczymy – odparł Judd. – Naturalnie.
W milczeniu mierzyliśmy się wzrokiem, trochę jak dwaj szachiści lub dwaj starzy towarzysze: przeżyliśmy trzy fale czystek, a już samo to tworzy pewną więź.
– Mimo to coś mnie intryguje – podjął Komendant Judd. – Ci terroryści z Mayday musieli mieć swoich odpowiedników tu, w Gileadzie.
– Doprawdy? Wykluczone! – wykrzyknęłam.
– Przeprowadziliśmy analizę wszystkich znanych ucieczek: tego, jak wiele z nich się powiodło, nie da się wytłumaczyć inaczej niż istnieniem przecieku. Ktoś w Gileadzie, ktoś posiadający wiedzę o naszym systemie bezpieczeństwa, musiał informować tych z Podziemnej Kobiecej Drogi. Które szlaki są obserwowane, które mogą być czyste, tego rodzaju sprawy. Jak wiesz, z powodu wojny brakuje ludzi w terenie, zwłaszcza w Vermoncie i Maine. Potrzebowaliśmy ich gdzie indziej.
– Kto w Gileadzie mógłby okazać się takim zdrajcą? – spytałam. – Żeby zdradzić naszą przyszłość?
– Pracujemy nad tym – odparł Judd. – Tymczasem gdybyś miała jakiekolwiek pomysły…
– Oczywiście – zapewniłam.
– Jest coś jeszcze – dodał. – Ciotka Adrianna. Perłowa Dziewczyna, którą znaleziono martwą w Toronto.
– Tak. Potworność – stwierdziłam. – Czy są jakieś nowe ustalenia?
– Czekamy na raport Konsulatu. Dam ci znać.
– Zrobię, co tylko będzie trzeba. Wiesz, że możesz na mnie liczyć.
– Na tak wiele sposobów, droga Ciotko Lidio – odparł Judd. – Jesteś cenniejsza niż rubiny, Bogu niech będą dzięki.
Jak wszyscy jestem łasa na komplementy.
– Dziękuję – powiedziałam.
Moje życie mogło się potoczyć zgoła inaczej. Gdybym tylko rozejrzała się wokół siebie, popatrzyła na sprawy w szerszej perspektywie. Gdybym tylko spakowała się wystarczająco wcześnie, jak niektórzy, i wyjechała z kraju, o którym niemądrze myślałam, że nadal jest krajem, do którego należałam przez tyle lat.
Tego rodzaju żale na nic się teraz nie zdadzą. Dokonałam pewnych wyborów, a wtedy liczba decyzji, jakie musiałam podejmować, mocno się zmniejszyła. Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano dwie drogi i pojechałam tą bardziej uczęszczaną[1]. Jak to bywa z podobnymi drogami, leżało na niej pełno trupów. Jednak, jak już zauważyłeś, mój czytelniku, mojego trupa tam nie było.
W tej mojej przepadłej ojczyźnie wszystko od lat staczało się po równi pochyłej. Powodzie, pożary, tornada, huragany, susze, niedobory wody, trzęsienia ziemi. Tego za dużo, tamtego za mało. Rozsypująca się infrastruktura – dlaczego ktoś nie zrezygnował z reaktorów atomowych, zanim było za późno? Waląca się gospodarka, bezrobocie, spadający wskaźnik urodzin.
Ludzi ogarnął strach. Potem gniew.
Brak wiarygodnych mediów. Szukanie winnego.
Dlaczego sądziłam, że sprawy mimo wszystko potoczą się normalnym torem? Pewnie dlatego, że tak długo słyszeliśmy o tych problemach. Nie wierzysz, że niebo się wali, dopóki jego kawał nie zleci ci na głowę.
Aresztowano mnie wkrótce po ataku Synów Jakuba na zlikwidowany Kongres. Początkowo powiedziano nam, że za atakiem stoją islamscy terroryści; wprowadzono stan wyjątkowy, ale zapewniano nas, że powinniśmy żyć tak jak dotychczas, że wkrótce konstytucja będzie przywrócona, a stan wyjątkowy zniesiony. Tak też się stało, choć w inny sposób, niż oczekiwaliśmy.
To był potwornie upalny dzień. Sądy zamknięto – wyjaśniono nam, że tylko do czasu, aż władze odzyskają kontrolę i znów zacznie obowiązywać prawo. Mimo to niektórzy z nas poszli do pracy: czas wolny można było wykorzystać na nadrobienie zaległości w robocie papierkowej, a przynajmniej ja posłużyłam się tą wymówką. W istocie brakowało mi towarzystwa.
O dziwo, żaden z moich kolegów nie odczuwał takiej potrzeby. Może znajdowali pociechę w towarzystwie żon i dzieci.
Właśnie