ci się uczciła, od wideł, od gnoju,
W panieńskim, koczkodona, czopa, wożąc stroju.
Niechaj wszytkie ziemianki mną się karzą dzisia,
Że pstre cynki kondysa nie przerobią w rysia.”
Opowiadanie charakteryzuje nie tylko czubę ale i ową szarą pychę, co to dziéwkę od krów za pannę pokojową a pachołka stajennego za lokaja by udawała a ileż to razy nawija się podobny motyw i w życiu i w powieści obyczajowéj; zwracamy również uwagę na przepis, by na nożu kłaść kąski do ust. Inne, również zmyślone a również trafne opowiadanie wyjaśnia początek, również zapomnianego dziś przysłowia podgórskiego: Mów Marku, da li Bóg?
Do starszego młodszy brat, Marek do Stefana,
– Znaczna szlachta przezwiskiem – przyjedzie w dóm zrana.
Prosi na sztukę mięsa, tymczasem go bawi;
Dano wody, nim sługa na stół ją postawi.
Swiadczy gospodarzowi ów swoję ochotę,
Myjąc ręce: będęż jadł ze smakiem oto tę.
Ej mów Marku, da li Bóg, rzecze mu brat starszy.
Więc siędą za stół, palce ręcznikiem otarszy.
Chcąc gość połknąć z wielkiego apetytu całkiem,
Nie pożuwszy wprzód, pierwszym dawi się kawałkiem,
Który skoro gospodarz pięścią wrócił z karku:
Wszakem cię wczas przestrzegał, mów: da li Bóg Marku!
Ztąd przypowieść w Podgórzu; upewniam, że wszędzie,
Kto żre nie przeżegnawszy, każdy Markiem będzie.
Pierwéj po apostolsku trzeba błogosławić,
Pożuć po ludzku w zębach, kto się nie chce dawić.
Naukę tę prawi poeta, własném popierając jéj doświadczeniem, przynajmniéj czytamy w innéj przypowieści (Ukąsisz się w język), co następuje:
Przyjadę z pola samym do domu wieczorem —
Kamienia bym ukąsił – z apetytem sporem.
Aż kapłona zdjętego niesą z kuchnie (z) rożna.
Jakoż chęć ludzka wszędy nie bywa ostrożna!
Kości mi tylko wadzą, że go nie zjem całkiem;
Alem w język za pierwszym ukąsił kawałkiem
Nóż cisnę; gębę dłonią zatkam, bolu znakiem;
Mściłbym się, bo jest czego, ale niemasz na kiem.
I apetyt u kata! Siedząc potym cicho,
Jeśliż w gębie, gdzież człeka nie namaca licho?..
Drugą po téj przyczynę kładłem mego szwanku,
Żem wprzód Bogu, niźlim jadł, nie oddał habdanku i t. d.
Zwyczaj błogosławienia stołu, nim się doń siadało, nieznany dawniéj, w siedmnastym wieku znowu powoli się zatracał, o czém wyraźnie świadczy Potocki w drugiéj waryacyi tego samego tematu (Mów Marku, da li Bóg):
Wżdy Lutrzy, starożytéj przestrzegając mody,
Nim do stołu usiędą, błogosławią wprzódy.
Nie ujrzysz błogosławiąc, bo nie polityka,
Prócz księżéj – i to rzadko – dzisia katolika:
Jako nieme bydlęta do żłobu z okołu,
Idą ludzie, nie pomniąc na Boga, do stołu.
Chyba jeśli się trafią księża abo mniszy;
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.