Goszczyński Seweryn

Zamek kaniowski


Скачать книгу

świetna, wesoła jak anioł młodości!

      Gdy na złotym promieniu wiedziesz z sobą lato,

      Jak jej nadzieja, wtedy spoczywasz w ciemności.

      Dzisiaj, mglistą jesieni osłoniona szatą,

      Jakże tęsknie opuszczasz niebo Ukrainy,

      Gdzie wszystko jest pięknością niewinnej dziewczyny,

      Gdzie powietrze, pogodne jak blask jej oblicza,

      Czaruje w swych powiewach urokiem jej tchnienia;

      Gdzie wody odbijają światło jej spojrzenia;

      Gdzie pagórki ponętne jak jej pierś dziewicza;

      Gdzie wietrzyk harmoniją pieśni jej powiewa,

      Gdzie kwiaty płeć13 jej mają, a jej świeżość drzewa!

      Czemuż, o smutna gwiazdo, w zachodzie jesieni

      Jak konające oko twój się okrąg mieni?

      Ponury jest twój zachód i wschód twój ponury,

      Kiedy się w chmurę kładziesz, kiedy wstajesz z chmury!

      Pod rosą, co się dzisiaj promieni tak świetnie,

      Jutro, przed ranem jeszcze, ten kwiatek zakrzepnie

      Jak śród zdrajczej pieszczoty piękność uwiedziona.

      Ten listek, taki świeży, żalu nie wyszepnie,

      Gdy z rodzinnej gałązki wiatr go raz odetnie,

      I na wywiędłej braci jeszcze dzisiaj skona!

      Żegnam cię więc, o gwiazdo, przed smutnym noclegiem:

      Jękiem listka, co głuchnie nad ogłuchłym brzegiem,

      Wielkim hymnem żurawi, co ciągną ku morzu,

      Rykiem trzody, co rzuca jałowe pastwiska,

      Głuchym szumem, co stęka w zmartwiałych wód łożu,

      Konającym promieniem, co z rosy połyska,

      Gdy raz ostatni drżącą zimny wicher ściska!

      8

      Otóż i księżyc spod światów posady,

      Jak cień zmarłego słońca, wyszedł blady:

      Żyjącym ogniem igra Dniepru fala;

      Urwistych brzegów zabielały piaski;

      Jak cienie chmurek majaczą w krąg laski.

      Lecz z przeciwnego dnieprowego brzega,

      Jak nawałnica, gdy się na świat zwala,

      Grożąca ciemność czarny bór zalega:

      A tylko czasem między jego cieniem,

      A tylko czasem nad jego sklepieniem,

      Jak płomyk błędny, światło jakieś błyska

      I jaśniej buchnie łuno14 od ogniska.

      9

      Gdy ziemia uśnie, księżyc wartę trzyma

      I nocne wiatry oblatują ciszę,

      I sen ciemięzcy czujność ukołysze;

      Bezpieczna wtedy pod jego oczyma,

      Ochoczą młodzież radość przywoływa15,

      Gdzie na nią czeka swoboda szczęśliwa.

            Poniżej miasta, ponad brzegiem, dołem,

      Sędziwe lipy, Dniepru wód strażnice,

      Stoją poważnie z płowiejącym czołem:

      Tam się na huczne schodzą wieczornice

      Rześcy parobcy i hoże dziewice.

      A gdy nad jasnym sinych wód rozlewem

      I brzeg zasiędą, i uwieńczą wzgórki,

      I wiatry Dniepru poślą z cichym śpiewem,

      I wnet uderzą w piszczałki, bandurki16,

      Wierzysz natenczas, że to czarów siła

      Zaklętą ucztę w nocy wyprawiła.

      10

      Lecz niech piszczałki i bandurki dzwonią,

      Niechaj się płocho rozkochani gonią,

      Niech ziemia tętni, gdy taniec zakręca

      Z lekszej młodzieży uplecione koło,

      Niech na ustroniu dziewczę, skryte połą,

      Bijącym łonem rozgrzewa młodzieńca:

      Tam, pod drzewami, posiedzenie cichsze,

      Tam skłonne serca i kielich godowy

      Kupią17 płci obie na ważne rozmowy:

      Tam nieszczęśliwy, znikły we złym wichrze18

      Czerwony upiór, co północną chwilą

      Krew sennych dzieci wydaja z odźwiérka19;

      Widma20, oczami wartowana tylą21,

      Co rosę z kwiatów na śmietanę cyrka22;

      Jęcząca w górze nieochrzczona dusza;

      Latawiec, gwiazda, co kobiet wysusza,

      Litość i trwogę budzą na przemiany.

      11

      Cyt! „Ho-hop! Ho-hop!” – odgłos smutny, znany,

      Smutny jak odgłos sowy pośród cienia,

      Coraz wyraźniej, coraz bliżej woła.

      „Topielec Ksenia!23 Ach, topielec Ksenia

      zbliża się do nas!” – wołano dokoła.

      Razem24 ustały i tańce, i śpiewy:

      Ciasnym okręgiem skupiły się dziewy,

      Wzrok niespokojny zwrócili parobcy

      W stronę, skąd słychać głos ten, ziemi obcy.

      „Ho-hop, Nebabo! Ho-hop, atamanie!” —

      Bliżej i bliżej, i bliżej hukanie.

      Aż oto razem i straszydło stanie!

      Jakby skrzydłami pijanych szatanów,

      Śród takich leci konwulsyjnych tanów.

      Postać szkieleta, dzikość ma w spojrzeniu;

      Łachmanów strzępy wiszą po odzieniu;

      W wywiędłe kwiaty, w wypłowiałe wstęgi

      Utkała gęsto warkocz skołtuniony;

      Gwizdnęła, klasła25 i z wietrznymi kręgi

      Nagle we wszystkie rzuciła się strony.

      „Ho-hop, Nebabo! Ho-hop, atamanie!”

      A jaki wkoło strach i pomieszanie!

      Gdzie tylko zwróci, gdzie się tylko zbliża,

      Jak przed szatanem robią znaki krzyża;

      Bo