Адам Мицкевич

Dziady. Widowisko, część I


Скачать книгу

>Dziady. Widowisko, część I

      Prawa strona teatru – Dziewica w samotnym pokoju – na boku ksiąg mnóstwo, fortepiano, okno z lewej strony w pole; na prawej wielkie zwierciadło; świeca gasnąca na stole i księga rozłożona (romans Valerie).

      DZIEWICA

      wstaje od stołu

      Świeco niedobra! właśnie pora była zgasnąć!

      I nie mogłam doczytać – czyż podobna zasnąć?

      Waleryjo! Gustawie! anielski Gustawie!

      Ach, tak mi często o was śniło się na jawie,

      A przez sen – będę z wami, Pan Bóg wie dopóki!

      Smutne dzieje! Jak smutnej są źródłem nauki!

      po pauzie, z niesmakiem

      Po co czytam? Już koniec przezieram z daleka!

      Takich kochanków tutaj

      wskazuje ziemię

                                   cóż innego czeka?

      Waleryjo! ty przecież spomiędzy ziemianek

      Zazdrości godna! Ciebie ubóstwiał kochanek,

      O którym inna próżno całe życie marzy,

      Którego rysów szuka w każdej nowej twarzy,

      I w każdym nowym głosie nadaremnie bada

      Tonu, który jej duszy brzmieniem odpowiada.

      Bo ich twarze tchną głazem, jak Meduzy głowa,

      Nad słotny deszcz jesienny zimniejsze ich słowa!

      Co dzień z pamiątką nudnych postaci i zdarzeń

      Wracam do samotności, do książek – [do] marzeń,

      Jak podróżny, śród dzikiej wyspy zarzucony,

      Co rana wzrok i stopę niesie w różne strony

      Azali gdzie istoty bliźniej nie obaczy,

      I co noc w swą jaskinią1 powraca w rozpaczy.

      Szalony, niech ukocha swe samotne ściany

      I nie targa łańcucha, by nie drażnić rany. —

      Witajże, ma jaskinio – na wieki zamknięci,

      Nauczmy się więźniami stać się z własnej chęci —

      Czyż nie znajdziem zatrudnień? Mędrce dawnych wieków

      Zamykali się szukać skarbów albo leków

      I trucizn – my niewinni młodzi czarodzieje

      Szukajmy ich, by otruć własne swe nadzieje.

      A jeżeli do grobu wstęp wiar[ą] zawarty,

      Pochowajmy swą duszę za życia w te karty.

      Można pięknie zmartwychwstać i po takim zgonie,

      I przez ten grób jest droga na Elizu błonie2.

      Zamieszkałym śród cieniów zmyślonego świata

      Nudnej rzeczywistości nagrodzi się strata.

      Cieniów? Nigdyż nie było między ziemską bracią

      Takich cieniów, śmiertelną więzionych postacią?

      Dusze ich wzięłyż bytność z poetów wyroku.

      Kształty odlaneż tylko z pięknych słów obłoku?

      Nie mogę przyrodzenia3 tą myślą obrażać,

      Nie mogę bluźnić Twórcy – i siebie znieważać.

      W przyrodzeniu, powszechnej ciał i dusz ojczyźnie,

      Wszystkie stworzenia mają swe istoty bliźnie:

      Każdy promień, głos każdy, z podobnym spojony,

      Harmoniją ogłasza przez farby i tony;

      Pyłek [każdy] błądzący śród istot ogromu,

      Padnie w końcu na serce bliźniego atomu;

      A tylko serce czułe z dozgonną tęsknotą

      W rodzinie tworów jedną ma zostać sierotą?

      Twórca mi dał to serce, choć w codziennym tłumie

      Nikt poznać go nie może, bo nikt nie rozumie,

      Jest i musi być kędyś, choć na krańcach świata,

      Ktoś, co do mnie myślami wzajemnymi lata!

      O, gdybyśmy dzielące rozerwawszy chmury,

      Choć przed zgonem tęsknymi spotkali się pióry,

      Lub słowem tylko, wzrokiem, – dosyć jednej chwili,

      Dosyć, by się dowiedzieć tylko, żeśmy żyli.

      Wtenczas dusza, co ledwie czucia swe ogarnia,

      W której rozkosze truje wiązadeł męczarnia,

      Z ciemnej, głuchej jaskini stałaby się rajem!

      Jakby miło poznawać, zwiedzać ją nawzajem,

      I cokolwiek pięknego w myślach zajaśnieje,

      Co ślachetnego mają tajne serca dzieje,

      Rozświecić przed oczyma kochanej istoty,

      Jak wyłamane z piersi kryształów klejnoty!

      Wtenczas przeszłość do życia moglibyśmy wcielić

      Spomnieniem; można by się z przyszłości weselić

      W przeczuciu, a obecnym chwil lubych użyciem

      Łącząc wszystko, żyć całym i zupełnym życiem;

      Bylibyśmy jak lotne tchnienia, co je rosa

      Wiosennym zionie rankiem, dążące w niebiosa,

      Lekkie i niewidome, lecz, kiedy się zlecą, —

      Spłoną i nową iskrę pośród gwiazd rozświecą.

      Na lewą stronę teatru wchodzi Chór wieśniaków niosących jedzenia i napoje; Starzec pierwszy z chóru na czele

      GUŚLARZ

      Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

      Z czujnym słuchem, z bacznym okiem

      Spieszmy się w tajnym obrzędzie,

      Z cichym pieniem, wolnym krokiem;

      Wszak nie nucim po kolędzie,

      Nucimy piosnkę żałoby;

      Nie do dworu z nowym rokiem, —

      Ze łzami idziem na groby.

      CHÓR

      Póki ciemno, głucho wszędzie,

      Spieszmy się w tajnym obrzędzie.

      GUŚLARZ

      Spieszmy cicho i powoli,

      Poza cerkwią, poza dworem,

      Bo ksiądz gusłów nie dozwoli,

      Pan się zbudzi nocnym chorem.

      Zmarli tylko wedle woli

      Spieszą, gdzie ich guślarz woła;

      Żywi są na pańskiej roli,

      Cmentarz pod władzą kościoła.

      CHÓR

      Póki ciemno, głucho wszędzie,

      Spieszmy się w tajnym obrzędzie.

      CHOR MŁODZIEŃCÓW

      do Dziewczyny, ob. Romantyczność4

      Nie