Адам Мицкевич

Konrad Wallenrod


Скачать книгу

zimnym uśmiechem, jak dzieciom łakocie:

      Były to rzadkie chwile zapomnienia…

      I wkrótce lada słówko obojętne,

      Które dla drugich nie miało znaczenia,

      W nim obudzało wzruszenia namiętne;

      Słowa: ojczyzna, powinność, kochanka,

      O krucyjatach i o Litwie wzmianka,

      Nagle wesołość Wallenroda truły;

      Słysząc je, znowu odwracał oblicze,

      Znowu na wszystko stawał się nieczuły

      I pogrążał się w dumy tajemnicze.

      Może, wspomniawszy świętość powołania,

      Sam sobie ziemskich słodyczy zabrania.

      Jedne znał tylko przyjaźni słodycze,

      Jednego tylko wybrał przyjaciela,

      Świętego cnotą i pobożnym stanem:

      Był to mnich siwy, zwano go Halbanem.

      On Wallenroda samotność podziela;

      On był i duszy jego spowiednikiem,

      On był i serca jego powiernikiem.

      Szczęśliwa przyjaźń! Świętym jest na ziemi,

      Kto umiał przyjaźń zabrać ze świętemi.

           Tak naczelnicy zakonnej obrady

      Rozpamiętują Konrada przymioty.

      Ale miał wadę – bo któż jest bez wady?

      Konrad światowej nie lubił pustoty,

      Konrad pijanej nie dzielił biesiady.

      Wszakże, zamknięty w samotnym pokoju,

      Gdy go dręczyły nudy lub zgryzoty,

      Szukał pociechy w gorącym napoju;

      I wtenczas zdał się wdziewać postać nową,

      Wtenczas twarz jego, bladą i surową,

      Jakiś rumieniec chorowity krasił:

      I wielkie, niegdyś błękitne źrenice,

      Które czas nieco skaził i przygasił,

      Ciskały dawnych ogniów błyskawice.

      Z piersi żałosne westchnienie ucieka

      I łzą perłową nabrzmiewa powieka,

      Dłoń lutni szuka, usta pieśni leją,

      Pieśni nucone cudzoziemską mową,

      Lecz je słuchaczów serca rozumieją:

      Dosyć usłyszeć muzykę grobową,

      Dosyć uważać na śpiewaka postać.

      W licach pamięci widać natężenie,

      Brwi podniesione, pochyłe wejrzenie

      Chcące z głębiny ziemnej coś wydostać:

      Jakiż być może pieśni jego wątek?

      Zapewne myślą w obłędnych pogoniach,

      Ściga swą młodość na przeszłości toniach…

      Gdzież dusza jego? – W krainie pamiątek.

           Lecz nigdy ręka, w muzycznym zapędzie,

      Z lutni weselszych tonów nie dobędzie;

      I lica jego niewinnych uśmiechów

      Zdają się lękać, jak śmiertelnych grzechów.

      Wszystkie uderza struny po kolei,

      Prócz jednej struny – prócz struny wesela.

      Wszystkie uczucia słuchacz z nim podziela,

      Oprócz jednego uczucia – nadziei.

           Nieraz go bracia zeszli21 niespodzianie

      I nadzwyczajnej dziwili się zmianie:

      Konrad, zbudzony, zżymał się22 i gniewał,

      Porzucał lutnię i pieśni nie śpiewał;

      Wymawiał głośno bezbożne wyrazy,

      Coś Halbanowi szeptał po kryjomu,

      Krzyczał na wojska, wydawał rozkazy,

      Straszliwie groził, nie wiadomo komu.

      Trwożą się bracia… Stary Halban siada

      I wzrok zatapia w oblicze Konrada,

      Wzrok przenikliwy, chłodny i surowy,

      Pełen jakowejś tajemnej wymowy.

      Czy coś wspomina, czyli coś doradza,

      Czy trwogę w sercu Wallenroda budzi:

      Zaraz mu chmurne czoło wypogadza,

      Oczy przygaszą i oblicze studzi.

           Tak na igrzysku, kiedy lwów dozorca,

      Sprosiwszy pany, damy, i rycerze,

      Rozłamie kratę żelaznego dworca,

      Da hasło trąbą: wtem królewskie zwierzę

      Grzmi z głębi piersi, strach na widzów pada;

      Jeden dozorca kroku nie poruszy,

      Spokojnie ręce na piersiach zakłada,

      I lwa potężnie uderzy – oczyma;

      Tym nieśmiertelnej talizmanem duszy

      Moc bezrozumną na uwięzi trzyma23.

      II

            Z Maryjenburskiej wieży zadzwoniono.

      Z obradnej sali idą do kaplicy:

      Najpierwszy komtur, wielcy urzędnicy,

      Kapłani, bracia i rycerzy grono.

      Nieszpornych modłów24 kapituła słucha

      I śpiewa hymny do Świętego Ducha.

      Hymn

                  Duchu, Światło Boże!

                        Gołąbko Syjonu!

            Dziś chrześcijański świat, ziemne podnoże

                  Twojego tronu,

                  Widomą25 oświeć postacią

      I roztocz skrzydła nad syjońską bracią.

            Spod twych skrzydeł niech wystrzeli

                  Słonecznymi promień blaski,

            I kto najświętszej godniejszy łaski,

      Temu niech złotym wieńcem skronie rozweseli;

      A padniem na twarz syny człowieka,

      Temu, nad kim spoczywa twych skrzydeł opieka.

                        Synu Zbawicielu!

                  Skinieniem wszechmocnej ręki

                        Naznacz, kto z wielu

                        Najgodniejszy słynąć

            Świętym znakiem twojej męki,

      Piotra