Мольер (Жан-Батист Поклен)

Uczone białogłowy


Скачать книгу

      I te odepchniętego kochanka zapały

      Z zupełną się u ciebie ufnością spotkały?

      Mniemasz tedy, że szczere dla cię chęci żywi

      Serce, co mnie niedawno kochało najtkliwiej?

      HENRYKA

      Tak mi powiedział, siostro, i ja temu wierzę.

      ARMANDA

      Radzę, siostrzyczko, nie bądź zbyt ufną w tej mierze;

      Gdy mówi, że nie za mną, lecz za tobą ginie,

      Nie myśli tego lub też łudzi się jedynie.

      HENRYKA

      Nie wiem, lecz jeśli pragniesz, przystaję z ochotą,

      By po prostu Klitandra zapytać się o to:

      Oto nadchodzi; będzie mógł tedy najprościej

      Swym oświadczeniem wszelkie przeciąć wątpliwości.

      SCENA DRUGA

      Klitander, Armanda, Henryka.

      HENRYKA

      By stłumić myśl przez siostrę zbudzoną w mej głowie,

      Proszę, Klitandrze, niech się twe serce opowie;

      Zechciej oto rozstrzygnąć, w stanowczym wyborze,

      Która z nas do twych uczuć prawa rościć może.

      ARMANDA

      Nie, wcale twym płomieniom narzucać nie myślę,

      By miały cel swych pragnień określać tak ściśle;

      Rozumiem delikatność i wiem, jak się wzbrania

      Wstyd serca przed przymusem jawnego wyznania.

      KLITANDER

      Przeciwnie, pani; skłonność mego serca szczera

      Ogniów swoich bynajmniej tu się nie wypiera

      Ani też w ich wyborze na rozdrożu stoi;

      I wyznam głośno, jawnie, z głębi duszy mojej,

      Że tkliwe czucia, które dziś goszczą w mym łonie,

      Miłość moja i śluby

      wskazując Henrykę

                                          wszystkie po tej stronie.

      Niech cię nie wzburza, pani, ten serca głos śmiały:

      Wszak z twojej woli sprawy tę postać przybrały.

      Twe wdzięki mnie uwiodły, i westchnienia moje

      Dość ci zdradziły wnętrza tkliwe niepokoje;

      Dusza moja niezłomną miłość ci przysięgła,

      Lecz po wyższą snadź18 zdobycz pycha twoja sięgła!

      Długo znosiłem, pani, brzemię twojej wzgardy;

      Władałaś mą istotą niby tyran hardy,

      Aż wreszciem znalazł sobie, dolą swą znękany,

      Bardziej ludzkiego władcę, mniej ciężkie kajdany.

      wskazując Henrykę

      Znalazłem je w tych oczach, co dziś wszystkim moim;

      Ich blask odtąd jedynym chcę mieć szczęścia zdrojem;

      One mi osuszyły łzy swoim oddaniem

      I nie wzgardziły sercem, dla ciebie zbyt taniém.

      Dobrocią tą tak silnie je do się przykuły,

      Że nic go dziś nie wydrze z tej niewoli czułéj:

      I dlatego, śmiem błagać, pani, abyś we mnie

      Dawnych płomieni budzić nie chciała daremnie;

      Nie kusiła się serca zdobywać z powrotem,

      Co inną czyni pragnień najsłodszych przedmiotem.

      ARMANDA

      I skądże to mniemanie, że ktoś ma te chęci

      I że pańska osoba tyle kogoś nęci?

      Takie pojęcie dość mi się pociesznym zdało,

      A ta pretensja pańska aż nazbyt zuchwałą!

      HENRYKA

      Spokojniej, moja siostro. Gdzież zasad potęga,

      Co zwierzęce porywy w służbę ducha wprzęga

      I namiętnościom gniewu wędzidło nakłada?

      ARMANDA

      Gdy o zasadach mówisz, cóż to za zasada,

      By miłosne gruchania uprawiać tak skrycie,

      Bez wiedzy tych, od których w darze wzięłaś życie?

      Wiedz, że ich to jest prawem kierować twą dolą,

      Że kochać wolno wtedy, gdy oni pozwolą,

      Że o twym sercu ich ma stanowić orędzie

      I że zbrodnią jest samej rządzić się w tym względzie.

      HENRYKA

      Podziękować mi tylko za dobroć przystoi,

      Z jaką mi kreślisz drogę powinności mojej.

      Serce moje z przestrogi najchętniej skorzysta;

      By więc korzyść tych nauk była oczywista,

      Pospiesz się z tym, Klitandrze, niech twe słodkie prawa

      Życiodawców mych wola uświęci łaskawa;

      Przywilej serca mego wyproś sobie od niej

      I daj sposób, bym mogła kochać cię bez zbrodni.

      KLITANDER

      Idę wraz19, by rodzicom zdradzić me płomienie:

      Czekałem jeno20 na to słodkie przyzwolenie.

      ARMANDA

      Tryumfujesz, siostrzyczko; i trudno wyraźniej

      Jawić, iż myślisz sobie, że ta rzecz mnie drażni.

      HENRYKA

      Ja, siostro? Ani trochę. Wiem, że twoje zmysły

      Od rozumu potężnych praw jeno zawisły21

      I że, szczytną mądrością zbrojne, twoje oko

      Ponad słabostki ludzkie szybuje wysoko.

      Nie tylko nie przypuszczam gniewu, ale wierzę,

      Że wpływem swoim raczysz dopomóc mi szczerze,

      Poprzeć prośby Klitandra i uzyskać tyle,

      By przyspieszyć naszego związku szczęsną chwilę.

      Proszę cię o to, siostro, chciej, w dobroci swojej…

      ARMANDA

      Twój dowcipek, jak widzę, drwinki sobie stroi;

      Dumnaś