dla przestępcy, wówczas nie znoszę i karania waszego.
Godniej jest odmówić sobie słuszności, niźli ją zachować, zwłaszcza gdy się ma słuszność za sobą. Lecz trzeba być dość bogatym na to.
Nie znoszę waszej zimnej sprawiedliwości; z oczu sędziów waszych wyziera zawsze kat i jego zimne żelazo.
Powiedzcież mi, gdzież jest tu sprawiedliwość, która jest miłością o oczach widzących?
Wynajdźcież mi tę miłość, co nie tylko wszelką karę, lecz i wszelką winę podźwignie!
Wynajdźcież mi tę sprawiedliwość, co każdego uniewinni, wyjąwszy sprawującego sądy!
Chcecie i tego jeszcze posłuchać? Kto z głębi duszy sprawiedliwym być pragnie, u tego nawet kłamstwo staje się przychylnością dla ludzi.
Lecz jakże ja bym mógł być sprawiedliwym z głębi duszy! Jakżebym ja mógł oddać każdemu, co jest jego! Niechże mi to wystarcza: daję oto każdemu, co jest ze mnie.
Wreszcie, bracia moi, baczcie, abyście nie czynili krzywdy samotnikom! Jakże by samotnik mógł zapomnieć! Jakże by on mógł się odwzajemnić!
Samotnik jest jako studnia głęboka. Łatwo kamień weń wrzucić; lecz gdy dna on dopadł, któż kamień stamtąd dobędzie?
Baczcie, byście nie obrażali samotnika! Skoroście jednak to uczynili, dobijcież go czym prędzej!
Tako rzecze Zaratustra.
O dziecku i o małżeństwie
Mam jedno pytanie dla ciebie jedynie, bracie mój. Rzucam je jako ołowiankę w twą duszę, abym jej głębię zmierzył.
Jesteś młody i życzysz sobie dziecka, i o małżeństwie zamyślasz. Ja zaś pytam ciebie: zaliś jest człowiekiem, któremu wolno życzyć sobie dziecka?
Zaliś jest zwycięzcą, samopogromcą, rozkazodawcą zmysłów, panem cnót swoich? Tako cię pytam.
Czy też przemawia z twego życzenia zwierzę i jego potrzeba? Lub też osamotnienie? Albo też niezgoda z samym sobą?
Pragnę, by twe zwycięstwo i twa wolność tęskniły za dzieckiem. Żywe pomniki stawiać winieneś swemu zwycięstwu i swemu wyzwoleniu.
Ponad siebie budować winieneś. Lecz przede wszystkim musisz mi być sam zbudowany, umierny85 na ciele i duchu.
Nie tylko w liczbę mnożyć się winieneś, lecz wzwyż. I niech ci ku temu służy ogrójec86 małżeństwa!
Wyższe ciało stworzyć winieneś, pierwszy ruch, z siebie toczące się koło, – tworzącego stworzyć powinieneś.
Małżeństwo: tak oto zowię wolę dwojga, aby stworzyć jedno, co stanie się czymś więcej, niźli ci, co je stworzyli. Pokorą wzajemną zowię małżeństwo, pokorą przed piastującymi wolę taką.
To niechaj będzie treścią i prawdą twego małżeństwa. Lecz co ci nader liczni, ci zbyteczni małżeństwem zowią, – och, jakże bym ja to nazwać miał?
O, to ubóstwo dusz we dwoje! Ten brud dusz we dwoje! Ta żałosna błogość we dwoje!
Małżeństwem zwą oni to wszystko i twierdzą przy tym, że ich małżeństwa w niebie zostały zawarte.
Obmierzły mi niebiosa tych zbytecznych! Obmierzły mi te, w niebiańskie sieci zaplątane, pary zwierząt!
Obcym niechaj mi będzie i ten Bóg, co oto przykulał, aby pobłogosławić, czego nie połączył!
Nie śmiejcie mi się z tych małżeństw! Któreż by dziecko nie miało powodu płakać nad swymi rodzicami?
Godnym wydał mi się ten człowiek i dojrzałym ku ziemskiej treści życia; gdym jednak żonę jego ujrzał, wydała mi się ziemia domem obłąkanych.
O, bodajżeby ziemia w posadach swych drżała, ilekroć się święty z gęsią parzy.
Ten oto wyruszał jak bohater po zdobycze prawd, wreszcie powrócił z łupem małego strojnego kłamstwa: zwie to małżeństwem swoim.
Ów był nieprzystępny i czynił wybredny wybór. Lecz oto za jednym zamachem zepsuł raz na zawsze swe towarzystwo: zwie to małżeństwem swoim.
Tamten poszukiwał dziewki z cnotami anioła. Lecz oto za jednym zamachem stał się dziewką kobiety; brak tylko, aby się sam w tej służbie nie rozanielił.
Pełnymi troski widzę dziś kupczących, a wszyscy oni mają przebiegłe oczy. Lecz żonę kupuje najprzebieglejszy w worku.
Wiele krótkich szaleństw, – oto co się zwie u was miłością. Zaś wasze małżeństwa czynią tym wielu krótkim szaleństwom ostateczny koniec, jako jedno długie głupstwo.
Wasza miłość dla kobiety i miłość kobiety dla mężczyzny: o, gdybyż one były współczuciem dla cierpiących i ukrytych bóstw! Lecz zazwyczaj odgaduje się wzajemnie para zwierząt.
Lecz nawet wasza najlepsza miłość jest tylko zachwytliwą przenośnią i żarem bolesnym. Pochodnią jest ona, co wam na wyższe drogi przyświecać powinna.
Ponad samych siebie winniście się kiedyś umiłować! Więc się wprzódy kochać nauczcie. I dlatego właśnie winniście byli wypić gorzki kielich waszego kochania.
Gorycz jest w kielichu najlepszej nawet miłości: i tym oto rodzi ona tęsknotę ku nadczłowiekowi, tym nieci pragnienie twórcze.
Pragnieniem twórcy, strzałą i tęsknotą ku nadczłowiekowi: o powiedz, bracie mój, jestże li tym twe pragnienie małżeństwa?
Święta jest niewola taka, święte takiego małżeństwa śluby. —
Tako rzecze Zaratustra.
O wolnej śmierci
Wielu umiera za późno, niektórzy umierają zbyt wcześnie. Obco brzmi jeszcze nauka: „umieraj w porę!”
Umieraj w porę: tako poucza Zaratustra.
Oczywiście, kto nigdy w porę nie żył, jakżeby ten miał w porę umrzeć? Obyś raczej nigdy narodzonym nie był! – Tako radzę zbytecznym.
Lecz i zbyteczni ważą sobie wielce swą śmierć: nawet najbardziej pusty orzech pragnie, aby go wyłuskano.
Niepomiernie ważą sobie wszyscy skon swój; lecz śmierć nie jest jeszcze świętem uroczystym. Jeszcze się ludzie nie nauczyli, jako się święci najpiękniejsze gody.
Ja wam wskazuję skon dokonywujący, skon co dla żywych bodźcem i ślubowaniem się staje.
Własną śmiercią umiera dokonywujący, umiera zwycięski w otoczeniu ślubujących i nadziei pełnych.
Tako umierać powinni się ludzie uczyć. I nie powinno być żadnej uroczystości tam, gdzie taki ślubujący nie uświęca ślubowania żywych.
Tako umierać jest rzeczą najlepszą; rzeczą wtórą jest: w walce umrzeć i wielką duszę roztrwonić.
Lecz znienawidzona, zarówno przez wojującego jak i przez zwycięzcę, jest śmierć, co zęby szczerzy i niby złodziej się skrada, – mimo że jako władca zawsze przychodzi.
Moją śmierć sławię ja wam, śmierć wolną, która po mnie przyjdzie, ponieważ ja tego chcę.
Lecz kiedyż to ja zechcę? Kto ma cel swój i puściznę po sobie, ten pragnie śmierci w porę dla celu i puścizny.
Z pokory przed celem i puścizną nie zechce zawieszać zeschłych wieńców na świątyni życia.
Zaprawdę, nie chcę być jako powroźnicy, co wysnuwają nić