Фридрих Вильгельм Ницше

Tako rzecze Zaratustra


Скачать книгу

mu być, jako i Bogu swemu ostatniemu; z wielkim smokiem chce się o zwycięstwo potykać43.

      Czymże jest ów wielki smok, któremu duch jako panu i Bogu ulegać nie chce? „Musisz” zwie się ów smok. Lecz duch lwa mówi „chcę”.

      Złotolśniące „musisz” legło mu oto w poprzek drogi, – łuskowiec, na którego każdej łusce lśni się złote: „musisz”.

      Tysiącletnie wartości lśnią się na tych łuskach. I tak oto przemawia najpotężniejszy ze wszystkich smoków: „Wszelka wartość rzeczy – ona na mnie błyszczy”.

      „Wszelka wartość stworzonąć już jest44, a wszelką stworzoną wartością – jam jest. Zaprawdę, nie powinno być więcej «ja chcę!»” – Tako mówi smok.

      Bracia moi, na cóż potrzeba lwa w duchu? Czemu nie podoła jeszcze zwierzę, co samo w zaparciu i pokorze żyje?

      Nowe tworzyć wartości – tego i lew nie dokona: lecz stworzyć sobie wolność nowego tworzenia – temu lwia potęga podoła.

      Stworzyć sobie wolność i święte „nie” nawet o obowiązku: na to, bracia moi, lwa potrzeba.

      Wziąć sobie prawo do nowych wartości – to najstraszniejszy łup dla jucznego i pokornego ducha. Zaprawdę, łupieżna45 to sprawa i drapieżnego zwierzęcia rzecz.

      Jako swą największą świętość ukochał on niegdyś swe „powinieneś”: teraz oto musi dojrzeć szaleństwo i dowolność nawet i w najświętszym, aby swą wolność miłości swej wydrzeć: lwa do tego rabunku potrzeba.

      Lecz powiedzcież mi, bracia, cóż zdoła dziecię, gdzie lew nawet nie podołał? Czemu lew drapieżny dziecięciem stać się jeszcze winien?

      Niewinnością jest dziecię i zapomnieniem, jest nowopoczęciem, jest grą, jest toczącym się pierścieniem, pierwszym ruchem, świętego „tak” mówieniem.

      O tak, do gry tworzenia, bracia moi, należy i święte „tak” nauczyć się wymawiać: swojej woli pożąda duch, swój świat odnajduje, kto się w świecie zatracił.

      Nazwałem wam trzy przemiany ducha: jako duch wielbłądem się staje, wielbłąd lwem, wreszcie lew dziecięciem.

      Tako rzekł Zaratustra. A bawił on wówczas w mieście, zwanym „pstrą krową”.

      O kazalnicach cnoty

      Wysławiano przed Zaratustrą mędrca, co dobrze o śnie i o cnotach mówić potrafił. Szanowano go powszechnie i nagradzano obficie; wszystka młodzież zasiadła przed jego kazalnicą. Do niego poszedł Zaratustra i zasiadł wśród młodzieży. A mędrzec tak pouczał:

      Cześć dla snu i wstyd przed nim! To jest rzecz główna! Poza tym schodzić z drogi wszystkim, co źle sypiają i po nocach czuwają.

      Wstydliwy jest złodziej wobec snu: cicho zakrada się wśród nocy. Bezwstydny jest jednak stróż nocny, bezwstydnie róg swój niesie.

      Niemała to sztuka dobry sen: nie lada mozół oczekiwać nań wśród całodziennej jawy.

      Dziesięć razy na dzień samego siebie przemóc musisz: to darzy dobroczynnym zmęczeniem i jest makiem dla duszy.

      Dziesięć razy z sobą pogodzić się musisz; gdyż samopokonanie jest goryczą; a źle sypia niepogodzony ze sobą.

      Dziesięć prawd za dnia posiąść musisz: inaczej prawdy po nocach szukać będziesz i dusza twa głodną pozostanie.

      Dziesięć razy na dzień śmiać się musisz i weselić. Jeśli tego nie uczynisz, będzie ci po nocy dokuczał żołądek, ten ojciec przygnębienia.

      Niewielu wie o tym: trzeba jednak wszystkie cnoty posiadać, by dobrze sypiać. Będęż ja dawał fałszywe świadectwo? Będęż cudzołożył?

      Będęż pożądał służebnicy bliźniego mego? Wszystko by to dobry sen zmącić mogło.

      Nawet gdy się posiada wszystkie cnoty, jeszcze jedną zdobyć trzeba koniecznie: aby wszystkie swe cnoty we właściwym czasie do snu układać.

      Aby się między sobą nie kłóciły te miłe kobietki! I to o ciebie, nieszczęsny!

      Zgoda z bogiem i z sąsiadem: tego wymaga dobry sen. Zgoda również z diabłem sąsiada! Inaczej po nocy straszyć cię będzie.

      Zwierzchności cześć i posłuszeństwo. Nawet krętej zwierzchności! Dobry sen tego wymaga. I cóż ja na to poradzę, że władza chętnie krzywo kroczy?

      Ten zwie się u mnie najlepszym pasterzem, kto owce swoje na najzieleńsze wyprowadza łęgi46: tu zgadza się z dobrym snem.

      Wielkich honorów nie żądam, ani wielkich skarbów: to zapala wątrobę. Źle sypia się jednak bez dobrego imienia i bez skarbu drobnego.

      Małe towarzystwo jest mi milsze od wielkiego. Musi ono jednak przychodzić i odchodzić we właściwym czasie. Tego wymaga dobry sen.

      Upodobałem sobie ubogich duchem: oni sen przyśpieszają. Błodzy to ludzie, zwłaszcza gdy się im zawsze słuszność przyznaje.

      Tak ubiega dzień cnotliwemu. I oto noc się zbliża. Jednak wystrzegam się przyzywać sen! Niewołanym pragnie być ów władca dusz cnotliwych!

      Leżę tedy i rozważam, com za dnia czynił i myślał. Przeżuwając cierpliwie jak krowa, pytam się w duchu: jakichże to było dziś twych dziesięć pokonań?

      Jakichże było twych dziesięć pogodzeń się ze sobą! twych dziesięć prawd, dziesięć uśmiechów, którymi zbudowało się serce twe?

      Gdy tak oto rozważam, ukołysany czterdziestoma myślami, spada na mnie sen, ten niewołany pan i władca dusz cnotliwych.

      Sen uderzył w powieki moje: opadają ciężko. Sen dotknął ust moich: rozchylają się wargi.

      Zaprawdę, na miękkich podeszwach zbliża się do mnie ten najukochańszy ze złodziei i kradnie mi myśli moje. I oto głupi stoję przed wami, jako ta kazalnica.

      Niedługo jednak tak stoję: oto leżę już. —

      Gdy Zaratustra te słowa usłyszał, zaśmiał się w duchu, gdyż nowe światło mu wzeszło. I tak oto rzekł do swego serca:

      Błaznem jest mędrzec ten wraz ze swymi czterdziestoma myślami. Sądzę jednak, iż na spaniu zna się znakomicie.

      Szczęśliwy, kto mieszka w bliskości takiego mędrca! Taki sen od niego bije, iż przez ścianę grubą zarazić może.

      Urok udziela się nawet jego kazalnicy. I nie darmo siedziała młodzież przed tym kaznodzieją cnoty!

      Mądrością jego: czuwać, by móc dobrze sypiać. I zaprawdę, gdyby życie żadnego sensu nie miało, a miałbym wśród bezmyślności wybierać, – ta bezmyślność byłaby najbardziej godna wyboru.

      Teraz pojmuję jasno, czego szukano, szukając nauczycieli cnoty. Szukano snu dobrego wraz z makowymi cnotami.

      Całą wiedzą tych sławionych mędrców z kazalnicy moralności był sen bez snów: lepszego celu w życiu nie znali.

      I dziś jeszcze znajdzie się niejeden taki prorok cnoty, aczkolwiek nie zawsze tak uczciwie szczery. Lecz czas ich mija. I niedługo stać będą: oto leżą już. —

      Błogosławieni są ci senni: albowiem oni zdrzemną się niezadługo. —

      Tako rzecze Zaratustra.

      O zaświatowcach

      Wyrzucił raz i Zaratustra swój omam poza człowieka, jako wszyscy