wbił na oczy.
Parę razy obrócili go w kółko, tak, że nie wiedział już, skąd przyszedł.
– Skądżeś to, chłopaku?…
– Z Wilczołyków, panie! – odparł Michałko.
Ale że mówił śpiewającym głosem i miał minę bardzo zakłopotaną, więc mularze poczęli się chórem śmiać.
On stał między nimi i, choć go trochę poniewierali, śmiał się także.
– To ci dopiero wesoły naród, nie bój się! – myślał.
Ten jego śmiech i uczciwa mina przejednały mu ludzi. Uspokoili się, zaczęli go wypytywać. A gdy powiedział, że szuka roboty, kazali mu iść za sobą.
– Głupi bestia, ale zdaje się, że dobry chłopak – mówił jeden z majstrów.
– Trza go wziąć – dodał drugi.
– A wkupisz się ty? – pytał Michałka czeladnik.
– Kiedy nie wiem jak?
– Postawisz garniec wódki – dodał drugi.
– Albo dostaniesz basarunek6! – wtrącił trzeci ze śmiechem.
Po namyśle chłop odparł:
– Jużci wolę dostać, niż dawać…
Mularzom się i to podobało. Wsunęli mu znowu parę razy czapkę na oczy, ale ani upominali się o wódkę, ani mu nie sprawili basarunku.
Tak, zabawiając się, zaszli na miejsce i wzięli się do roboty. Majstrowie wleźli na wysokie rusztowania, a dziewuchy i wyrostki zaczęli cegłę nosić. Michałkowi, jako nowotnemu7, kazano przerabiać gracą wapno z piaskiem.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.