Оноре де Бальзак

Małe niedole pożycia małżeńskiego


Скачать книгу

odrębnym.

      – Toteż dlatego właśnie nie chcę się zgodzić na umieszczenie Karolka w pensjonacie. Na to trzeba być o wiele silniej rozwiniętym.

      – Karolek jest na swój wiek bardzo silny.

      – Karolek?… Och, ci mężczyźni! Ależ on jest bardzo wątłej budowy, ma to po tobie. (Ty i tobie zaczyna się). Jeżeli chcesz zaprzepaścić swoje dziecko, to go tylko oddaj na pensję. Ale ja nie od dziś widzę, że ty tego dziecka znosić nie możesz.

      – Dobrze! Teraz nie mogę znosić mego syna; szybko idziemy! Ależ my jesteśmy przed naszymi dziećmi odpowiedzialni za ich przyszłość! Trzeba raz wreszcie zacząć wychowanie Karolka; tutaj nabiera najgorszych przyzwyczajeń, nie słucha nikogo, myśli, że wszystko koło niego się kręci; bije kogo może, a nikt mu nie odda. Powinien koniecznie znaleźć się w otoczeniu rówieśników, inaczej nabierze najnieznośniejszego charakteru.

      – Dziękuję ci, więc to znaczy, że ja źle wychowuję mego syna?

      – Tego wcale nie mówię; tylko że zawsze znajdziesz dość wybornych argumentów, aby, mimo wszystko, zatrzymać go przy sobie.

      Tutaj ty i tobie zaczyna padać z twojej strony i ton dyskusji się zaostrza. Twoja żona lubi ci rzucać w oczy twoje rzekome braki, ale nie znosi pod tym względem wzajemności.

      – Nareszcie wypowiedziałeś się! Chcesz mi wydrzeć moje dziecko, czujesz, że ono stoi pomiędzy nami, zazdrosny jesteś o własne dziecko, chcesz mieć zupełną swobodę w tyranizowaniu mnie i dlatego poświęcasz swego syna! Och, nie trzeba być zbyt przenikliwą, aby to zrozumieć.

      – Ależ robisz ze mnie Abrahama stojącego z nożem nad swoim dzieckiem! Myślałby kto, że nie istnieją na świecie pensjonaty! Pensjonaty stoją pustkami, nikt nie oddaje synów do pensjonatu.

      – Teraz chcesz wszystko obrócić w śmieszność – odpowiada. – Wiem, że są pensjonaty, ale nikt nie umieszcza w nich dziecka w szóstym roku i Karolek nie pójdzie do pensjonatu.

      – Ależ, moja droga, nie potrzebujesz się unosić.

      – Czyż ja się kiedy unoszę? Jestem kobietą i umiem wiele przecierpieć.

      – Mówmy rozsądnie.

      – Istotnie, dość już długo mówiliśmy nierozsądnie.

      – Otóż czas już jest nauczyć Karolka czytać i pisać; później spotkałby się z trudnościami, które by go zniechęciły.

      Tutaj mówisz przez dziesięć minut bez przerwy i kończysz słowem: „A zatem?” z akcentem, który przedstawia znak zapytania silnie haczykowaty.

      – A zatem – odpowiada – jest jeszcze za wcześnie, aby oddać Karolka na pensję.

      Nie ruszyłeś ani na włos z miejsca.

      – Ależ, moja droga, wszakże niedaleko szukając p. Deschars oddał swego Julka do kolegium58 w szóstym roku. Chcesz, przejdź się po pensjonatach; znajdziesz w nich mnóstwo sześcioletnich chłopców.

      Mówisz znów dziesięć minut bez przerwy i skoro rzucasz nowe: „A zatem?”…

      – Mały Deschars odmroził uszy na pensji – odpowiada.

      – Ależ Karolek w domu miał także odmrożone uszy.

      – Nigdy – odpowiada druzgocącym tonem.

      I po upływie kwadransa cała kwestia utyka na dodatkowej dyskusji nad tym: „czy Karolek miał odmrożone uszy, czy nie miał?”.

      Rzucacie sobie nawzajem w oczy sprzeczne twierdzenia, podajecie je nawzajem w wątpliwość, musicie odwoływać się do świadectwa osób trzecich.

      Pewnik

      Każde małżeństwo ma swój Trybunał Kasacyjny59, który nie wnika nigdy w treść rozpraw, a zajmuje się jedynie formą.

      Wezwano na świadka bonę60, zjawia się, oświadcza się za twoją żoną. Ustalono w dyskusji, że Karolek nie miał nigdy odmrożonych uszu.

      Karolina spogląda na ciebie z tryumfem i wygłasza te słowa zdolne powalić człowieka na ziemię: „Widzisz zatem sam, że niepodobieństwem jest oddać Karolka na pensję”.

      Wypadasz z pokoju, dławiąc się z wściekłości. Nie ma żadnego sposobu udowodnienia tej kobiecie, że nie ma najmniejszego związku między zamiarem oddania syna do kolegium a kwestią odmrożonych lub nieodmrożonych uszu.

      Wieczorem, w obecności dwudziestu osób, po obiedzie, słyszysz, jak ta straszliwa istota kończy dłuższą rozmowę z jakąś damą tymi słowami: „Mój mąż chciał go umieścić w pensjonacie, ale sam uznał w końcu, że trzeba jeszcze zaczekać”.

      Są mężowie, którzy w tych okolicznościach wybuchają w obecności całego towarzystwa i – stają się ofiarami Minotaura w przeciągu sześciu tygodni; zyskują w zamian tyle, że Karolek wędruje na pensję w dniu, w którym wyrwie się z jakąś niedyskrecją. Inni tłuką porcelanę, szalejąc na wewnątrz61. Ludzie wytrawni nie mówią nic i czekają.

      Logika kobiety rozwija się w ten sposób na tle najdrobniejszych wydarzeń, z powodu spaceru, przestawienia mebla, zmiany mieszkania. Logika ta, odznaczająca się niezwykłą prostotą, polega na tym, iż wyraża zawsze tylko jedną myśl, to jest tą, która odpowiada jej życzeniu. Jak wszystkie rzeczy dotyczące natury kobiecej, system ten da się wyczerpać za pomocą tych dwóch algebraicznych terminów: Tak – Nie. Istnieją także pewne poruszenia głowy, które zastępują wszystko.

      VII. Jezuityzm kobiet

      Jezuita, będący największym jezuitą pośród jezuitów, jest jeszcze tysiąc razy mniej jezuitą niż najmniejsza jezuitka spomiędzy kobiet; osądźcie z tego, do jakiego stopnia kobiety są jezuitkami. Są jezuitkami tak bardzo, że najprzenikliwszy z jezuitów nie odgadłby, do jakiego stopnia kobieta jest jezuitką, gdyż można być jezuitą na tysiąc sposobów, zaś kobieta jest jezuitką tak wyrafinowaną, że umie być jezuitką, nie robiąc wrażenia jezuitki. Jezuicie można udowodnić – rzadko, ale czasem można – że jest jezuitą; spróbuj zaś udowodnić kobiecie, że mówi lub postępuje po jezuicku? Raczej dałaby się porąbać, niżby przyznała, że jest jezuitką.

      Ona jezuitką! Ona, wcielenie lojalności, ona, sama delikatność! Ona, jezuitką! Co rozumie się zresztą pod tym: „Być jezuitą?”. Czyż ona wie, co to znaczy być jezuitą? Nigdy nie widziała jezuity, nie słyszała o jezuitach. „To ty jesteś jezuitą!…” i udowodni ci to, tłumacząc ci w sposób najbardziej jezuicki pod słońcem, że jesteś przewrotnym jezuitą.

      Oto jeden z tysiąca przykładów jezuityzmu kobiet, a przykład ten oświetla62 wam małą niedolę pożycia małżeńskiego, może najstraszliwszą ze wszystkich.

      Tak na przykład żona twoja ma niezliczone pragnienia; tysiąc razy je wypowiada; tysiąc razy powtarza; żali się, że musi chodzić piechotą, że nie może mieć dość często nowego kapelusza, parasolki, sukni, jakiegokolwiek zresztą szczegółu swojej tualety63

      Że nie może wystroić swego syna za marynarza, – za ułana, – za artylerzystę Gwardii Narodowej, – za Szkota z gołymi kolanami i czapeczką z piórem, – w żakiecik, – w surducik, – w bluzkę aksamitną, – w buty z cholewami, – w spodnie.

      Że nie może mu dość często kupować zabawek, myszy które same biegają, – małego gospodarstwa itd.

      Że nie może pani Deschars albo pani Fischtaminel odwzajemnić ich uprzejmości: